2 kwi 2019

Od Gareda do Elise

Udane koncerty, udane wszystko, a mi nadal mało wrażeń, alkoholu, papierosów i tej Victorii, która pogłaszcze po główce, powie, że jestem pojebany i ucieknie pokazując fucka. Uznałem, że dobrym pomysłem na uspokojenie się i odstresowanie będzie... pójście do klubu. Tak Gared, to cię na pewno uspokoi. Przygotowań nie było wcale, a ja po prostu wstałem z kanapy i ruszyłem do klubu. Oj chciało się znowu popatrzeć na jakieś laski, które próbują do mnie podbić, a później odchodziły zawiedzione, a ja tylko machałem z uśmieszkiem. Dziwne jak na metalowca nie? Jakiś taki inny jestem, a ideał kobiety dla mnie to opis Vici. Blond włosy, czarne brwi i te martwe spojrzenie, które wypala i mrozi jednocześnie. Droga do klubu od domu trochę potrwała, bowiem zajrzałem jeszcze do kilku sklepów w poszukiwaniu Marlboro Goldów. Znalazłem dopiero w spożywczaku na rogu. Facet przy kasie był zdecydowanie tej innej orientacji. Uśmiechał się cały czas i obleciał mnie wzrokiem już od góry do dołu. Hmm... Okej? Posłałem mu tylko krzywą minę i wyszedłem ze sklepu. Pierwszą rzeczą było oczywiście podpalenie mojego zbawiennego tytoniu i chwilowe uspokojenie się, aby później wejść do dość hucznej imprezowni. Czekałem tylko aż puszczą nasze ,,Sex on legs'', bo to był już cholerny hymn tych miejsc. Brakowało tylko rozbierającego się Classa i Victorii podrywającej dziewczyny. Chyba nadal nie określiła swojej orientacji. To właśnie w niej kocham. Po jakimś czasie trzeba było wreszcie iść na jakieś pięć drinków. Ale się Chris wkurwi, kiedy do niego zadzwonię, aby po mnie przyjechał. Tylko na to czekam.
- 4 Kamikaze. - zaczęło się. I tak te cztery małe kieliszki liczę jako jeden drink, więc będzie ciekawie. Po chwili podeszła do mnie barmanka i podała niebieski płyn. Uśmiechnęła się od ucha do ucha. To miłe. Zazwyczaj jak ja uśmiechnąłem się do barmanki to albo spojrzała na mnie jak na debila, albo dostawałem po prostu w pysk. Tylko kurwa za co. Czy ja wyglądam na pedofila? No ja pierdolę. Wracając... Odwzajemniłem uśmiech (i chwała panu, że mój policzek żyje). Zabawne było to, że dziewczyna wyglądała zupełnie jak Victoria. No może miała mniej mięśni i nie miała miny, jakby zaraz chciała komuś wywalić z łokcia. Aż mnie żebra zabolały... Aj... Wypiłem Kamikaze bardzo szybko i od razu zamówiłem Krwawą Merry.
- Elise. - niespodziewanie podała mi rękę barmanka, kiedy przynosiła kolejne trunki.
- Gared. - odwzajemniłem gest z jeszcze większym uśmiechem niż wcześniej.
Elise?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz