-Hej! - Zdjąłem kask i oparłem ducati na nóżce. - Jakie mamy dzisiaj stawki?
-Siema stary! - Jakiś czarnoskóry facet przybił mi piątkę. - Wysokie. Najniższa lokata to do zgarnięcia pięć kafli.
-Opłaca się. - Gwizdnąłem.
-Startujesz? - Podeszła do mnie Cate, z którą ostatnio się ścigałem na torze.
-Co tutaj robisz? - Zmarszczyłem brwi. - Myślałem, że to nie twoje klimaty.
-Przyjechałam wybadać grunt. - Machnęła ręką. - Dzisiaj tylko będę obstawiać.
-No ładnie. Widzę, że jesteś przy kasie, skoro będziesz obstawiać. - Uśmiechnąłem się.
-Jasne. - Prychnęła i odgarnęła czarne włosy. - A ty jakie masz plany?
-Chciałbym wygrać. - Wzruszyłem ramionami.- Ale nie mam parcia.
-To chyba jesteś wyjątkiem w tym towarzystwie. -Dołączył się do nas jeden z motocyklistów.
-Naprawdę? - Parsknąłem.
-Widzisz, ci wszyscy ludzie liczą tutaj głównie na zysk. - Wskazał ręką całe towarzystwo. - A ty na co innego liczysz?
-Chcę się rozerwać. - Wyszczerzyłem zęby w uśmiechu.
-Hmm... Rozumiem. Jesteś jednym z tych poszukiwaczy zastrzyków adrenaliny. - Pokiwał głową. - To dzisiaj będziesz mógł mieć okazję pościgać się w śniegu.
-Co? - Uniosłem brwi w zaskoczeniu, a po chwili dostrzegłem, że zaczął padać śnieg. - Robi się ślisko.
-To tylko podkręca atmosferę. - Dodał brodaty facet. - Żaden miłośnik tych zawodów nie przepuści okazji, by złamać kolejne prawa fizyki.
-Będzie ciekawie. - Cate popatrzyła na ludzi, którzy powoli wsiadali na swoje metalowe rumaki.
-Czas na mnie. - Poprawiłem roztrzepane loki i wsiadłem na swoje ducati. Założyłem kask.
-Powodzenia słodziaku. - Kobieta uśmiechnęła się do mnie.
-Nie dziękuję. - Odparłem. Ustawiłem się na linii startu. Razem ze mną starowało 5 zawodników. Wszyscy byli napaleni i regularnie podkręcali temperaturę, gazując swoje maszyny. Mnie też udzielił się ten klimat. Jednak kiedy zaczęło się odliczanie, uspokoiłem się, bo nie chciałem wystartować zbyt gwałtownie, by uniknąć poślizgu na samym początku. Usłyszeliśmy sygnał trąbki i ruszyliśmy. Jeden z zawodników, najwidoczniej mało doświadczony, podniósł motor od razu po starcie. Nie robi się tego, kiedy droga jest śliska. Stracił równowagę, gdy jego tylne koło zaczęło buksować po śliskiej nawierzchni i wywalił się z motorem. Usłyszałem jeszcze szczątki gwizdów wydawanych przez obserwujących, a potem zniknąłem za zakrętem. Trasa była wcześniej wyznaczona przez organizatorów i musiałem zapamiętać charakterystyczne punkty, by nie zjechać z toru wyścigu. Nie mogli jej w żaden sposób fizycznie oznaczyć, gdyż jako, że jest to nielegalne wydarzenie, nie chcieli rzucać się niepotrzebnie w oczy. Obecnie byłem 3. Śnieg zaczął padać coraz intensywniej. Widoczność była mizerna, ale ja nie zwalniałem. Kolejne zakręty wyłaniały się z ciemności przecinanej przez intensywny, biały opad. Dostrzegłem przed sobą czerwone światło sygnalizacji na skrzyżowaniu. W przekonaniu, że nic o tej porze nie będzie jechało przyspieszyłem. Jednak będąc na środku dostrzegłem z prawej strony reflektory ciężarówki. Kierowca zaczął głośno trąbić, a ja niewiele się zastanawiając przyspieszyłem. Uniknąłem zderzenia cudem. Od zderzaka samochodu dzieliło mnie parę centymetrów. Poczułem to obezwładniające uczucie zastrzyku adrenaliny. Uśmiechnąłem się do siebie i nie zwalniając, wyminąłem drugiego zawodnika, który chyba nie najlepiej radził sobie z gęstym śniegiem. Do mety pozostało mi ostatnie kilkaset metrów. Docisnąłem gaz i w przypływie radości, puściłem na chwilę kierownicę. To nie było mądre. W ostatniej chwili złapałem ją z powrotem i uniknąłem wjechania w krawężnik. Wpadłem w lekki poślizg, przy którym prawie się położyłem z motorem, ale udało mi się wyjść z opresji i całkiem dumny z siebie zająłem drugie miejsce. W ten sposób wygrałem całe 7000 avarów. Będzie na życie przez jakiś czas.
-Ładny popis umiejętności pod koniec. - Cate poklepała mnie po ramieniu, kiedy podjechałem po wyścigu na swoje miejsce.
-A dziękuję. - Uśmiechnąłem się.
-Dzięki tobie nawet coś wygrałam. - Pokazała pokaźny plik pieniędzy wystający z kieszeni.
-Do usług. - Zasalutowałem. - A teraz będę się zbierać.
-Tak szybko? - Koleżanka wyraziła swoje zdumienie. - Nie zostajesz na resztę wyścigów?
-Nie chce mi się. - Machnąłem ręką. - Co swoje wygrałem i przeżyłem... A właśnie co z tym kolesiem, co się wywalił na samym początku?
-Trochę się pościerał, ale będzie żył. - Cate wywróciła oczyma. - Nowicjusz.
-Każdy jakoś zaczyna. - Odparłem. - Do zobaczenia! - Odjechałem. Przez miasto podążałem dość ostrożnie. Jednak w pewnym momencie zauważyłem, że na pasy w pobliżu jednego z większych parków w mieście, ktoś wyszedł. Było to tak niespodziewane, że w ostatniej chwili nacisnąłem mocno hamulec i mój motocykl wpadł w gwałtowny poślizg. Ledwo uniknąłem uderzenia w krawężnik i powodowany siłą rozpędu, wyleciałem przez kierownik. Na szczęście zrobiłem przewrót przez bark i nic mi się nie stało. Miałem specjalną kurtkę na motor, która była wzmacniana. Gdyby nie ona, nie byłoby tak fajnie. Podnosząc się powoli z asfaltu, dostrzegłem jak ktoś do mnie podbiega. Znajoma ta sylwetka.-Nic ci nie jest? -Usłyszałem dźwięczny, kobiecy głos.
-Wszystko w porządku.-Mruknąłem. - Koyori? Co ty tutaj robisz o tej porze?
Było grubo po 2 w nocy. O tej porze nie chodzi się na samotne spacery...
[Koyori?]
+10PD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz