14 gru 2018

Od Evana cd. Lucia

Lucia była otoczona przez czterech, starszych o rok chłopaków. No to nieciekawie. Próbowała się wyrwać z uścisku jednego z nich, ale nie dawała rady. Kiedy się odezwałem, mój głos nie wyrażał strachu, jednak wewnętrznie przerażała mnie możliwość wdania się w bójkę z tymi osobnikami.
-A ty to niby kto? - Główny oprawca dziewczyny rzucił mi pytające spojrzenie.
-Nieistotne w tej chwili. - Zacząłem. Oczywiście, kiedy przychodziły nerwy, mnie włączał się słowotok. - Mógłbyś ją puścić? Myślę, że to nie jest dla niej wygodne.
-Jaki spostrzegawczy. - Zarechotał obleśnie.- A jak tego nie zrobię to co? Pobijesz mnie, czy tylko pogrozisz paluszkiem?
-Ani jedno ani drugie. - Zacząłem dyplomatycznie. - Jednak myślę, że nie chcesz się dowiedzieć co bym zrobił.
-Taa? A może po prostu nie masz żadnego planu? - Splunął przez ramię, a jego towarzysze zaśmiali się.
-Evan...Idź sobie. - Lucia rzuciła mi stanowcze spojrzenie. - Nie chcę cię w to mieszać.
-Daj spokój. - Machnąłem ręką. - Nie udam, przecież że nic nie widziałem. Nie cierpię na znieczulicę.
-Ojej, bo się popłaczę. - Chłopak zakpił i kiwnął palcem na resztę zgrai. Trzech dość dobrze zbudowanych młodzieńców ruszyło prosto na mnie, a koleś trzymający dziewczynę ponownie skupił się na niej. W chwili desperacji rzuciłem się przed siebie, przebiłem jakoś przez kumpli tego debila i rzuciłem na niego. Zaskoczony puścił Lucię.
-Idź po kogoś! - Krzyknąłem do niej. Ciemnowłosa na szczęście nie czekała, aż reszta się ogarnie, że trzeba ją łapać i pobiegła w kierunku klas. W tym momencie poczułem jak dłoń zaciśnięta w pięść ląduje na mojej kości policzkowej. Odrzuciło mnie, ale zdołałem utrzymać się na nogach. Szkoda, że nie bardzo potrafię się bić.
-Chłopaki! Jeden niech pomoże mi z nim, a reszta niech biegnie za tą małą zdzirą! - Krzyknął do swoich ziomków. Po chwili poczułem cios wymierzony z kolana w brzuch zadany przez dryblasa o twarzy zalanej trądzikiem, który postanowił zabawić się ze swoim szefem. Tym razem zgiąłem się w pół i upadłem na kolana. Zaraz potem zostałem podniesiony za koszulkę do góry i potraktowany prawym sierpowym. I weź tu bądź bohaterem. Poczułem jak z rozciętej wargi zaczyna spływać mi cienka strużka krwi. Poleciał kolejny cios w okolice żeber. Nie miałem nawet siły protestować. Miałem nadzieję, że Lucia sprowadzi jakąś pomoc zanim połamią mi wszystkie możliwe kości w ciele. Wtedy usłyszałem dziki pisk. Obejrzałem się i dostrzegłem, że pozostałych dwóch kolegów tego zbira zdążyło jednak złapać dziewczynę. Chyba jednak wyląduję na wózku. Wzrok mój i ciemnowłosej się spotkał. Widziałem w nim przerażenie. Nie wiem, czy to na mój widok czy z ogólnej beznadziejności sytuacji w jakiej się znaleźliśmy, ale było wiadomo, że mamy podobne odczucia.
-No i co? Kto teraz będzie kogo ratował? - Zaśmiał się ten, który nadal trzymał mnie i przymierzał do kolejnego ciosu. Nagle przypomniało mi się, że ja go przecież znam.
-Sam? - Wykrztusiłem z trudem.
-Nareszcie mnie poznałeś. - Uśmiechnął się. - Gdybyś się nie wpierdzielał do tej akcji z tą laską, to byś nie oberwał, ale że się napatoczyłeś to stwierdziłem, że mogę wyrównać z tobą porachunki.
-Daj spokój. - Wycharczałem. - To była pierdoła. Oddałem ci pieniądze za tą deskę.
-Pieniądze to nie wszystko. - Jeb. Kolejny sierpowy. Sam jeździł kiedyś ze mną skejcie. Ja na rolkach, on na desce. Poprosiłem go o deskę na chwilę, bo chciałem spróbować czy dam radę najprostszego tricku. I podczas jego wykonywania, własność Sama wymsknęła mi się spod kontroli i wjechała prosto pod ciężarówkę, która jechała po ulicy graniczącej z placem. Oddałem mu pieniądze, ale od tamtego momentu już nigdy więcej ze sobą nie gadaliśmy. Słyszałem od znajomych, że chowa do mnie jakąś urazę, ponieważ ta deska była dla niego naprawdę wyjątkowa.Rozumiem bycie złym, ale żeby od razu łoić skórę? Facet ma nie po kolei w głowie. Lucia szarpała się i w końcu zdołała kopnąć jednego z koleżków Sama w jaja. Auć. To musiało zaboleć. Wyrwała się i chciała uciekać, gdy drogę zastąpił jej...
-Thor! - Krzyknąłem zachrypniętym głosem. Za nim pojawił się Steve, Brad i Jim. Dziewczyna spojrzała na mnie zdezorientowana. Skinąłem głową na znak, że może im ufać.
-Przepuście mnie. - Powiedziała do nich, a moi koledzy rozstąpili się. Byleby udała się prosto do dyrektora. Sam puścił mnie niczym worek ziemniaków, a ja upadłem na podłogę.
-Jesteście ziomkami tego szczura? - Uniósł brew w zapytaniu.
-Jakiego szczura? - Thor udał się, że się rozgląda. Był wyższy i potężniejszy od starszego chłopaka. - Widzę tylko jednego tuż przed sobą.
-Odsunąć się. - Steve przepchał się przez świtę Sama i pomógł mi wstać. - Oj stary... Nieźle cię załatwili.
-Daj spokój... - Szepnąłem. - Pobili mnie na oczach dziewczyny.
-Kumplujesz się z tą laską z filmiku?- Na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech.
-Nie mów tak o niej. - Próbowałem przybrać groźny wyraz twarzy, ale cała mnie bolała, więc sobie darowałem.
-Spokojnie, bo jeszcze się rozlecisz. - Poklepał mnie lekko po ramieniu. W tym momencie zauważyłem, że moi koledzy zaczynali niebezpiecznie kłócić się z wrogo nastawioną gromadą. Na szczęście, albo i nie, w tej samej chwili pojawił się jeden z nauczycieli przyprowadzony przez Lucię.
-Wszyscy za mną do dyrektora. A poszkodowanego proszę do pielęgniarki. - Wskazał na mnie i Steva. Kumpel wziął mnie pod ramię i pomógł dotrzeć do pokoju piguły.
-Co ci się stało drogie dziecko? - Starsza babka złapała się za głowę. - Z tobą to trzeba na pogotowie.
Zadzwoniła po karetkę i zabrali mnie ostry dyżur. Kiedy zszywali mi rozciętą skórę i badali resztę, ja zastanawiałem się jaki finał miała sprawa filmiku i czy Sam poniósł jakieś konsekwencje? Po tych całych oględzinach, zapytali mnie o numer do rodziców, więc podałem im telefon do mamy. Przekazali, że przyjedzie po mnie za 2 godziny, a ja w tym czasie miałem sobie poleżeć i odpocząć. Z tego wszystkiego zrobiłem się śpiący i zasnąłem. Obudziły mnie jakieś szepty nade mną.
-Nic mu nie jest, co nie? - Usłyszałem dziewczęcy głos.
-Raczej nie. Wyliże się z tego jakoś. - Odparł bardzo znajomy głos. Otworzyłem oczy. Nad moim łóżkiem stała Lucia i Steve.
-Co wy tu robicie? - Ziewnąłem, jednak poczułem jak ciągnie mnie któryś ze szwów założonych na policzku.
-Chciała się dowiedzieć co u ciebie. - Kolega wskazał na ciemnowłosą.
-Przeżyję. - Machnąłem ręką i jęknąłem cicho, bo coś mnie zabolało w barku. - Lepiej powiedz, jak sprawa z Samem.
[Lucia? To jak to się wszystko skończy? ^^]

+10PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz