- Na śmierć zapomniałem. ― Uśmiechnął się. ― Praca za bardzo mnie pochłonęła. Musisz się mną jakoś zająć, żebym się odprężył i dostatecznie o niej zapomniał.
Z tymi słowami nieznacznie uniosłam brwi w znikomym podziwie. Dwieście avarów, które zdołałam zaoszczędzić, wysunęłam dyskretnie zza rękawa, przez co banknot trafił do moich zwinnych palców. Zawędrowałam nimi po jego linii pleców, docierając do jego tylnej kieszeni, w jakiej cichutko zostawiłam pieniądze mające być zapłatą za długą gościnę. Adam najzwyczajniej w świecie tego nie zauważył, tylko w odwecie na moje działanie cicho zamruczał mi do ucha oraz zmysłowo przygryzł krawędź. Wstrząsnął mną szybki dreszcz. Myśli, że ten wieczór nie skończy się w żaden nieprzyzwoity sposób, zaczęły pękać pod jego kolejnymi pieszczotami, jakimi obdarowywał moją skórę. Inicjował bez przerwy. Jego dłonie układały się na mojej talii, podciągając koszulkę do góry.
- Więc tak chcesz spędzić ten ostatni wieczór? ― Wyszeptałam mu cichutko do ucha. Mając ciągle dłonie na jego plecach mogłam z łatwością wyczuć, że przelatują po nim dreszcze.
Powietrze wypełnił jego krótki śmiech.
- Aż tak bardzo to widać?
- Odrobinkę. ― Parsknęłam i pociągnęłam go w stronę łóżka. Padł na materac bezwładnie, pozwalając mi wdrapać się na jego biodra. Mocno przylgnęłam swoim ciałem, a nasze usta odnalazły się w gorącym, napędzającym podniecenie pocałunku. Moje dłonie zaczęły nieświadomie błądzić pod jego koszulkę, co spowodowało, że Adam w końcu zdecydował się odwdzięczyć i zdjąć moją bluzkę.
- To co, rozluźnisz mnie trochę? ― Pochwycił moje rozpalone spojrzenie, które wręcz poprowadził ku paskowi od spodni. Z szerokim rumieńcem na twarzy wróciłam wzrokiem do jego ust, które wykrzywiły się w cwanym uśmieszku.
Pozostawiając te pytanie bez odpowiedzi, zamknęłam mu buzię namiętnym, pełnym pożądania pocałunkiem. Pobudziło go to do tego stopnia, że pod sobą poczułam wyraźne uwypuklenie w spodniach, które próbowało wydrzeć się wręcz z ograniczającego materiału. W serii niekończących się pocałunków zsuwałam swoją dłoń coraz niżej, która zaraz potem trafiła wprost na rozporek. Sprawnie go rozsunęłam, co spotkało się z uśmiechem Adama, jaki z łatwością wyczułam pod własnymi wargami [...]
Już z rana, będąc zamkniętą w ciepłych, męskich objęciach, dopuszczałam do siebie świadomość, że nadszedł czas. Czas zerwania z dotychczasową rutyną, powrót do spokojnego, nudnego życia bez większych zmian, które potrafił wywołać Adam. Najciszej jak mogłam, opuściłam uścisk mężczyzny. On poruszył się tylko nerwowo, mrucząc coś pod nosem, i dalej okrył się kołdrą, powracając do snu. By go nie zakłócić, delikatnie ucałowałam jego czoło na znak pożegnania, pogłaskałam czule blond włosy oraz wraz z walizką oraz torbą zeszłam na dół. W domu trwała głęboka, nieprzerwana żadnym dźwiękiem cisza. Zatrzymałam się jeszcze przy blacie, żeby posprzątać nieco po wczorajszej kolacji i móc z czystym sumieniem opuścić dom. Tom, zgodnie z naszą umową, odwiózł mnie później pod akademik i pozostawił samej sobie, podsumowując podróż radosnym „jeszcze się spotkamy”. Oczywiście, że tak, i to choćby w pracy tego samego dnia. Moja zmiana obejmowała tylko wieczór, przez co nie mogłam potwierdzić, że trafię akurat na Adama. Dziwne przeczucie wewnątrz kazało mi myśleć, że Lancaster jako kierownik i tak nie odpuści sobie restauracji przynajmniej do północy.
Remont mojego, swoją drogą wciąż pustego mieszkania uczciłam z Jaime małym drinkiem i pod jego znikomym wpływem, z dobrym humorem powędrowałam do restauracji, w jakiej pracowałam. Tłumy wypełniały budynek już zapewne od dłuższego czasu. W powietrzu roznosił się wszędzie zapach dziesiątek najróżniejszych dań. Pora zimowa sprzyjała szybszemu nadejściu nocy, co sprawiło, że już około siedemnastej mrok miasta rozjaśniły liczne światła restauracji. Pojawiłam się akurat w momencie, kiedy kręcące się między stolikami kelnerki niemal traciły głowy od napływających zamówień.
Najpierw jednak wkroczyłam do biura po fartuch, od razu napotykając mocno zdenerwowanego Adama, który próbował znaleźć coś w wichurze latających dokumentów. Nawet nie podniósł wzroku. Zrobił to dopiero gdy wymownie odchrząknęłam.
- Adam? ― Zmarszczyłam brwi, przymykając drzwi za sobą.
- Och, nie zauważyłem cię ― odparł, biorąc zmęczony oddech.
- Coś się stało? ― Nie mogłam w ogóle wyzbyć się niepokoju, który czułam patrząc na niego.
Oderwał się na chwilę od papierów.
- Chciałem dzisiaj opłacić nową dostawę. Okazało się, że mamy część fałszywych pieniędzy ― mruknął niezadowolony, choć ten wściekły wyraz twarzy mogłam nazwać czymś więcej niż tylko niezadowoleniem.
- Ale jak to fałszywych? ― spytałam z niedowierzaniem w głosie. ― To w ogóle możliwe?
- Możliwe, bo właśnie nas tak ojebali. ― Przeczesał nerwowo czuprynę. ― Muszę sprawdzić zestawienia z ostatnich dni, sprawdzić, kto zamawiał na życzenie zapas jedzenia i…
- I załatwić to pokojowo ― dokończyłam za niego. ― Dostaniesz swoje pieniądze. Skontaktujemy się z tym kimś i zamiast wzywać policję, po prostu to wyjaśnimy. ― Powędrowałam obok biurka i przeczesałam wzrokiem liczne dokumenty. Człowiek, który tego dokonał, na pewno nie miał czystego sumienia oraz nie zrobił tego przypadkiem, ale z pewnością dałoby się uniknąć niepotrzebnych nieprzyjemności.
[Adam?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz