- Nie, dam sobie radę sama - odpowiedziałam na propozycję kobiety z delikatnym uśmiechem, by po chwili pójść za nią w głąb budynku. Trochę rozglądałam się po pomieszczeniach, przez które przechodziłyśmy, dopóki ta nie otworzyła przede mną drzwi do garderoby.
- Pora ściągnąć tę odświętną kieckę - powiedziała dziewczyna z uśmiechem, odwracając się do mnie przodem. Położyła dłonie na biodrach i ruchem głowy zaprosiła mnie do środka. Gdy zamknęła za sobą drzwi, ja, nie czekając dłużej, rozsunęłam zamek od sukienki. Nie pozwoliłam jej jeszcze całkiem opaść na ziemię i nadal trzymałam ją na ramionach, w takim stanie, w jakim była wcześniej.
- Nie dawaj mi nic obcisłego na górę, proszę - powiedziałam wręcz błagalnie w momencie, gdy wcisnęła mi dłonie krótkie, czarne spodenki.
- Hmm, pomyślmy - powiedziała ciszej, przebierając dłońmi między tonami ubrań. Chwilę później pod mój nos trafiła zwykła, biała koszulką i czerwona koszula w kratę. - To powinno ci pasować. Nie ściągaj rajstop. W nich będziesz wyglądać sexy. - Puściła mi oczko, na co ja cicho zachichotałam.
- To nie są rajstopy - podniosłam materiał sukienki do góry, by pokazać, że to tak naprawdę są tylko zakolanówki.
- To tym bardziej - zaśmiała się cicho, odwracając się do mnie plecami. - Przebierz się, nie patrzę.
- Nie przeszkadza mi to tak czy inaczej - uśmiechnęłam się delikatnie, pozwalając, by sukienka, w której duszę się od paru godzin, opadła swobodnie na podłogę. Potem po kolei zakładałam ubrania, które otrzymałam od dziewczyny - spodnie, koszulkę i koszulę, którą zostawiłam rozpiętą. - Już - oznajmiłam, odkładając zielony materiał na jedno z pudeł, które tam się znajdowały. - Później to stąd zabiorę.
Dziewczyna pokiwała głową z uśmiechem, by chwilę później powiedzieć:
- Będę mieć kompleksy, wyglądasz w tym lepiej, niż ja - zaśmiała się wesoło, na co ja odpowiedziałam jej tym samym. W końcu mogłam czuć się swobodnie.
- Przesadzasz - odparłam, poprawiając włosy, gdy obie już wyszłyśmy z garderoby.
- Nie. - Machnęła na to ręką. - Nie kłóćmy się. I tak ja mam racje.
Parsknęłam cicho pod nosem.
- Jak chcesz.
Gdy wróciłyśmy z powrotem do towarzystwa, to raczej nikt nie zwrócił na mnie uwagi, prócz Samuela, który siedział na kanapie i czekał, aż przyjdziemy. W tym momencie też rozstałyśmy się z Tori, która poszła… w swoją stronę. Nie wiem dokładnie, bo mi nie powiedziała, a ja sama nie chciałam się o to dopytywać.
Usiadłam obok Samuela na kanapie, albo raczej opadłam na nią z westchnieniem, nie zachowując przy tym ani krzty gracji. Zaraz po tym otrzymałam od niego kieliszek z zabawnie połyskujacym, niebieskim napojem.
- Co to jest? - spytałam, marszcząc brwi i zaciągając się zapachem.
- Drink - powiedział, bez większego zastanowienia i napił się swojego. Po chwili spojrzał w moją stronę. Mógł zauważyć, że się wahałam. W końcu - nie znałam go. Kurwa, teraz sobie to uświadamiasz, kiedy już gdzieś z nim pojechałaś? Głupiaś jest i tyle. - Nic ci nie dosypałem, troszkę zaufania - parsknął, rozbawiony moim zachowaniem.
Zbliżyłam naczynie do ust i wzięłam parę łyków cieczy. Zmarszczyłam brwi, zdziwiona, że ledwo co poczułam palący smak alkoholu.
- Słabe jakieś - mruknęłam, na co on wymienił nasze drinki.
- Spróbuj mojego.
Wzięłam łyka, tym razem nie zastanawiając się ani chwilę. W tym samym czasie on zrobił to samo. Zaraz potem poczułam, jak paląca ciecz rozchodzi się po moim gardle i przełyku, wypalając mnie od środka. Zakaszlałam kilka razy, na co Sam zareagował delikatnym uśmiechem i odebraniem mi drinka.
- Boże, jakie mocno - zaskrzeczałam cicho, co było skutkiem wypitego napoju.
- Za to twój, rzeczywiście jest słaby - mężczyzna zaśmiał się szczerze na moją reakcję.
- Chyba jednak wolę ten mój, wiesz - parsknęłam cicho, wycierając wierzchem dłoni moje z lekka załzawione oczy.
Ten drink serio był mocny.
< Samłel? Kolejne bez szału xD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz