6 kwi 2019

Od Aarona CD. Catniss

Jako, iż wkrótce otwieram nowy dział w firmie, muszę zatrudnić kilku nowych pracowników, ale i zwolnić tych, których rezultaty pracy nie są dla mnie zadowalające. Można określić ten dzień, jako swoistą „czystkę”.
Właśnie kroczę długim, wąskim korytarzem, niczym drapieżnik wśród ofiar. Mijam kolejno pracowników, którzy wyglądają na bardzo zestresowanych, jednak silą się na uprzejme uśmiechy i proponują pomoc przy sprawach papierkowych. Ach, ależ nienawidzę takiej dwulicowości. Stawiam kolejne, pewne siebie kroki i surowym spojrzeniem mierzę kolejkę ludzi stojących przed drzwiami mego gabinetu, którzy zerkają na mnie niepewnie, trzymając w dłoniach teczki z CV.
Wyciągam z kiszeni marynarki klucz, wsadzam go do zamka i otwieram drzwi, po czym rozsiadam się wygodnie na obrotowym krześle, stukając palcami o mahoniowe biurko.
Do środka wchodzi pierwsza zainteresowana. Jest bardzo spięta i zaczyna się jąkać. Moi drodzy, oto co Aaron Brown robi z ludźmi.
— Dzień dobry. — unika ze mną kontaktu wzrokowego. Po kilku sekundach jestem w stanie śmiało stwierdzić, że ta osoba sobie tutaj nie poradzi. Potrzeba mi silnych psychicznie ludzi, którzy ociekają pewnością siebie, nawet podczas rozmowy z szefem. Jednak dajmy jej ostatnią szansę, może się wybroni.
— Do widzenia. — odparłem obojętnie, marszcząc delikatnie brwi.
Dziewczyna poczerwieniała, po czym wyszła bez słowa. Nawet się nie broniła, oblała mój test.
*
Julie właśnie kładzie na moim biurku mocną, czarną kawę, a do mojego gabinetu wchodzi kolejna kandydatka.
— Dzień dobry.
— Dobry. — odpowiadam surowo, po czym otwieram laptopa, rozpoczynając tym samym drugą próbę swojego przyszłego pracownika.
— Oto CV. — podsuwa dokument pod moją dłoń, jednak ja kontynuuję grę w pasjansa na swoim urządzeniu.
— Super, super. Proszę opowiedzieć mi o swoim doświadczeniu.
— Pracowałam w drobnej firmie swego ojca jako sekretarka, później firma podupadła, ale byłam zatrudniona na staż w kilku innych podobnych placówkach.
Nie odpowiedziałem, jednak z wielkim zaangażowaniem przekładałem kolejne karty, popijając powoli kawę. Jestem bezczelny - wiem, nie trzeba mi tego mówić, jednak dzięki temu jestem w stanie dobrze selekcjonować pracowników.
— Proszę Pana?
— Tak?
— Czy Pan mnie wysłuchał?
Kiwnąłem obojętnie głową i w dalszym ciągu kontynuowałem grę.

— Panie Brown, przyszłam tutaj, aby dostać pracę, na której mi zależy. Nie zamierzam wychodzić stąd z płaczem, tak, jak poprzednia dziewczyna.
Gwałtownym ruchem zamknąłem laptopa, po czym zaplotłem ręce na wysokości klatki piersiowej. Siedząca przede mną kobieta sprawiała wrażenie nieco niepewnej i zawstydzonej, ale zdeterminowanej.
— Masz tę pracę. — podałem jej dłoń i ścisnąłem ją ze zdecydowaniem.
Kandydatka uśmiechnęła się szeroko, podziękowała, po czym pożegnała się i opuściła gabinet.
*
Próg mojej samotni przekracza właśnie wysoka blondynka, ubrana w obleśnie krótką spódnicę i bluzkę z głębokim dekoltem.
— Chyba pomyliłaś ogłoszenia. Nie szukam panny lekkich obyczajów, tylko porządnej pracownicy. Proszę stąd wyjść. — oparłem głowę na dłoni w geście załamania i spojrzałem na swoją sekretarkę, która wybuchnęła salwą niekontrolowanego chichotu.
— I z czego się śmiejesz Julie? Powinnaś płakać.
— Aaron, nie bawi mnie ona, tylko twoja bezczelność.
— Jak mnie określiłaś?
— Bezczelnym.
— Chcesz stracić pracę?
Zaśmiała się jeszcze głośniej, po czym zaprosiła do gabinetu czwartego ochotnika — tym razem mężczyznę.
— Dzień dobry Panu.
— Dzień dobry. — uścisnęliśmy sobie dłonie, po czym rozpoczęliśmy rozmowę.
— Jest Pan w stanie pracować po osiem godzin w zamkniętym pomieszczeniu, przeglądając sterty papierów i ewentualnie zostając na niepłatne nadgodziny? A i jeżeli pan nie zdąży przenieść wszystkich danych do komputera, musi Pan odrobić to w domu w ciągu jednego dnia —uśmiechnąłem się parszywie, po czym z zaciekawieniem przyglądałem się mężczyźnie i jego reakcjom, aby móc stwierdzić, czy zdał mój test.
— Tak. — odparł te słowa z wielkim przekonaniem, co nie pozostawiło u mnie choć cienia niepewności.
— W takim razie masz pracę. Aktualnie możesz nacieszyć się jeszcze wolnością, do momentu oficjalnego otwarcia nowego działu. Ach, zapomniałbym, w twojej kompetencji będzie spędzanie sześciu godzin dziennie w gabinecie wraz z trzema innymi współpracownikami. Ewentualnie, możesz zostać na płatne nadgodziny, a jeżeli nie zdążysz przenieść wszystkich informacji do komputera, masz dwa tygodnie na ich nadrobienie. — ponownie uścisnąłem jego rękę. Mężczyzna podziękował, po czym pożegnał się i wyszedł.
Wstałem ze skórzanego fotela, rozprostowałem kości, chwyciłem teczkę, po czym wyszedłem na korytarz i spojrzałem na niekończącą się kolejkę przed drzwiami gabinetu.
— Nie mam teraz dla was czasu, ale jeżeli bardzo wam zależy na pracy, przyjdziecie jutro. Do zobaczenia. — Wraz z Julie kroczyłem przez korytarz pewnym siebie krokiem, po czym udałem się do sali konferencyjnej, gdzie wraz ze swoimi sekretarzami zasiadłem do obszernego stołu.
— Dzień dobry Panie Brown.
— Witajcie.
Po krótkich powitaniach, przedyskutowaliśmy niektóre tematy i uzgodniliśmy, że zwalniamy zaledwie dwóch pracowników, którzy słyną z tego, iż obijają się pracy.
— Dziękuję wam za to spotkanie, jutro przywołam tych dwóch do swojego gabinetu i oznajmię im, że mają dwa miesiące na znalezienie nowej pracy. A teraz wybaczcie, muszę już iść, gdyż jestem umówiony na ważne spotkanie.
Chwyciłem teczkę w dłoń i idąc przez korytarz ponownie napotykałem niepewne wyrazy twarzy moich pracowników. Ignorując to, wsiadłem do windy, zjechałem na parter i czym prędzej opuściłem wieżowiec. Żwawym krokiem wsiadłem do samochodu i dojechałem do celu. Gdy stanąłem przed drzwiami, spojrzałem z satysfakcją na zegarek.
— Idealnie.
Wcisnąłem dzwonek do drzwi i podczas oczekiwania na ich otwarcie, zdążyłem poprawić krawat, przygładzić włosy i strzelić palcami rąk – każdym z osobna.
— Dzień dobry, Aaron.
— Witaj, Catniss. — obdarowałem ją delikatnym uśmiechem, aby nie czuła się przytłoczona moją obecnością, na co dziewczyna odwzajemniła ten gest.
— Wejdź do środka.
Zdjąłem płaszcz, po czym powiesiłem go na wieszaku. Gdy tylko przekroczyłem próg domu, poczułem, jak szybko roznosi się wokół zapach moich perfum, co sprawiło, że przez mą twarz przemknął cień rozbawienia.
— Proszę iść za mną, już pokazuję efekty.
Kroczyłem przez niewielkie mieszkanko, zostawiając po sobą dźwięk stukotu butów o podłogę. W końcu, Catniss się zatrzymała, po czym nachyliła się nad swoim projektem. Stanąłem tuż za nią, bacznie przyglądając się skrawkom materiału, które wreszcie zaczęły przypominać mój smoking.
— Doskonały.

Catniss?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz