6 kwi 2019

Od Chloe CD. Axela

Trudno jest mi się zaadaptować do nowej sytuacji. Całe moje przyjacielskie relacje kręciły się głównie wokół kobiet, a gdy napotkałam jakiegoś mężczyznę, to albo był nim obleśny pijaczyna z baru, albo zajęta już persona. Nigdy nie miałam szczęścia do płci przeciwnej. Zawsze brakowało mi czegoś. Może chodzi tu o pewność siebie, może o to, że moje zdolności flirtu leżą zwinięte na podłodze i płaczą, a może… to kwestia tego, że sama nie chciałam nikogo mieć? Uwierzcie, jestem do granic skomplikowaną osobą, która często sama nie wie, czego tak naprawdę chce. Z jednej strony, siedzący przede mną niebieskooki mężczyzna nie wygląda w żaden sposób podejrzanie, aczkolwiek noszę w sobie pewną blokadę. Co ona robi? Gdy jakiś mężczyzna dzwoni — każe mi nie odbierać, gdy ktoś pisze — każe zignorować, a gdy ktoś zaprasza na kawę — wrzeszczy i rozkazuje mi prędko odrzucić tę propozycję. Boję się bliższej relacji, ośmieszenia i odpowiedzialności. Ot, cały mój lęk w trzech, prostych słowach.
— Ja… — uśmiechnęłam się delikatnie, aby jeszcze bardziej nie napinać panującej między nami atmosfery.
Dużo pracy, brak czasu, przyjazd rodziców, opieka nad chorą ciotką, spontaniczny wyjazd z przyjaciółkami? Którą wymówkę dzisiaj wybrać? Mój umysł kłębił się już nad różnymi zakończeniami tej sytuacji i przygotowywał sobie kilka scenariuszy, ról do odegrania. Najgorsze było to, że aktorką musiałam być ja.
— Ty…? — odwzajemnił gest i mruknął cicho, aby o sobie przypomnieć.
Już otwierałam usta, aby wydobyć z siebie całą, ułożoną w głowie historyjkę, gdy przerwał mi to niski, nieco zachrypnięty głos dobiegający z salonu.
— Chloe, gdzie się wybierasz? — wysoki blondyn wyprostował się po dłuższej drzemce i podszedł do mnie ze specyficznym uśmiechem na twarzy, który był przepisem na katastrofę. Po chwili objął wzrokiem naszą dwójkę, zarzucił zmierzwioną grzywkę do tyłu i podał dłoń niebieskookiemu.
— Jason.
— Axel.
Gdy krótkie, męskie zapoznanie dobiegło końca, przyjaciel spojrzał na mnie zaczepnie i usiadł na sofie, kilka metrów dalej, głupkowato się uśmiechając.
Idiota.
— W takim razie, masz dziś czas na kawę? — zapytał, chyba po raz trzeci, albo nawet i czwarty. Widać, że mu na tym zależało, a ja już przymierzałam się do tego, aby mu odmówić. Jestem parszywa.
— Nie chcę się wtrącać w rozmowę, ale Chloe, z tego, co sobie przypominam, chwaliłaś mi się, że po zakończeniu dzisiejszej zmiany masz dwudniowy urlop.
Moja twarz przybrała momentalnie czerwony kolor, a dłonie pod stołem składały się w drobne pięści, które chciały powędrować wprost na twarz Jasona. Dobrze, pora zaryzykować, przecież nie może być źle. Axel zabawny, szarmancki mężczyzna o pięknych, hipnotyzujących oczach.
Ignorując kumpla, utkwiłam swoje spojrzenie na wyczekującym odpowiedzi mężczyźnie.
— Owszem, mam czas na kawę, jednak dopiero około 14.
— Świetnie. — dopił ostatni łyk herbaty, a na jego twarz wkradł się triumfalny uśmieszek.
— Gdzie dokładnie się wybieramy?
— O to się nie martw, spotkamy się pod twoim domem. — wstał, mrugnął do mnie, po czym narzucił na siebie płaszcz i pożegnał się, a jako, iż na zewnątrz robiło się już jasno, nie miałam oporów z wypuszczeniem go.
— Cholera, Chloe! —  Gdy gość opuścił progi domu, Jason wydał z siebie podejrzanie radosny okrzyk.
— A ty? Z czego tak się cieszysz? Mam ochotę wytargać cię za drzwi. — burknęłam ponuro, sprzątając kubki z wysepki.
— Fajnie jest cię widzieć wreszcie z jakimś chłopakiem! Przecież tak ładna i zadbana kobieta nie może zostać starą panną z całym stadem kotów.
— Nie pogrążaj się już i po prostu się zamknij.
Zachichotał, klasnął radośnie w dłonie i udał się do swojego mieszkania, które… Znajdowało się naprzeciwko drzwi mojego.
Może nawiązana dopiero relacja będzie początkiem końca mojego nudnego, rutynowego życia?
Zobaczymy.

Axel?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz