Zacznijmy od tego, że jestem tolerancyjna jak mogę, ALE kiedy mój kochany braciszek komentuje kobiety przechodzące przez przejście, to automatycznie w moim gardle staje wielka gula, która wywołuje u mnie nudności.
Na szczęście, moje tortury w tym nieszczęsnym samochodzie dobiegły końca, bo zauważyłam mężczyznę, którego spotkałam wczoraj pod spożywczym.
Kazałam bratu zatrzymać auto i jak najszybciej zaparkować. Wysiadłam, trzasnęłam drzwiami i ruszyłam w stronę nieznajomego.
- Hej, ty! - Krzyknęłam, aby go zatrzymać.
Usłyszałam jedynie krótki dzwonek, a kilka sekund później poczułam mocne uderzenie w okolicy pasa. Bezwładnie upadłam na bruk.
Przez moment wszystko przed moimi oczami było czarne. Chciałam wstać, przeprosić za zaistniałą sytuację i zapaść się pod ziemię, ale nie czułam nawet władzy w nogach. Niedługą chwilę później zaczęłam widzieć kontury twarzy.
Stał nade mną jakiś starszy nieznajomy w bereciku, trzymając się za głowę, a tuż obok niego widziałam przerażone oczy mojego brata i nieco zaniepokojonego mężczyznę spod sklepu.
- Nic panience się nie stało? - Zapytał.
- Boże, czy jestem w piekle, w którym są sami mężczyźni? - Wstałam powoli, podpierając się o ramię nieznajomego.
Otrzepałam się, a moja twarz nabrała wręcz komicznie buraczanego koloru.
David z trudem powstrzymywał się od śmiechu. Już słyszę te docinki, którymi będzie mnie bombardował po powrocie do domu.
- Nic mi nie jest, dziękuję za troskę. - Odparłam, sztucznie się uśmiechając, ale w głębi cieszyłam się, że nie nieznajomy nie przeszedł obojętnie.
- Przepraszam, ja.. - Próbował z siebie wydusić mężczyzna w bereciku.
- Pan nie zawinił, to ja wbiegłam pod koła.- Rzekłam, po czym przyłożyłam rękę do bolącej mnie głowy. Zapewne jutro, będzie na niej piękny siniak.
Jeszcze ktoś pomyśli, że mój braciszek jest damskim bokserem.- Może pan jechać. - Dodałam.
Mężczyzna jeszcze raz przeprosił, kiwnął ręką na pożegnanie i odjechał.
Zachwiałam się i prawie przewróciłam. Po chwili jednak, zebrałam się do przysłowiowej kupy i zaczęłam stukać dłońmi w kieszeniach.
- Kurna, gdzie one są?! - Krzyknęłam nerwowo, patrząc z lekkim zmartwieniem na dwóch stojących naprzeciw mnie panów.
Brawo Camilla, wpadasz pod rower, gubisz klucze i masz zapalniczkę w różowe kwiatki. To doskonały przepis na życiowego przegrywa.
- Tego szukasz? - Odparł David, przynosząc mi pęk kluczy, który leżał pod krzakiem, kilka metrów ode mnie.
- Uff. - Westchnęłam, a na mojej twarzy zagościł uśmiech. - Proszę, to chyba twoje. Wypadły ci, jak odchodziłeś. Chciałam je oddać, ale zgubiłam cię w tłumie. - Rzekłam, po czym oddałam mężczyźnie pęk kluczy.
<Nivan?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz