24 cze 2018

Od Lucii C.D Althea

   Spojrzałam na siostrę przerażonym wzrokiem. Jeszcze nigdy na mnie nie krzyczała… Czułam, jak powoli moje oczy robią się mokre, a łzy tworzą drogę po moich policzkach aż do brody, skąd skapują na podłogę. Wzrok miałam wbity w jej uniesioną pięść, lecz po chwili przeniosłam go na jej rozwścieczoną twarz.
   Szybko przetarłam policzki wewnętrzną częścią dłoni i pociągnęłam nosem.
    - Nie wpakowałabym się w głupoty, tylko ty teraz nas ciągniesz coraz bardziej na dno, nie chcąc pozwolić mi pójść do pracy. - Starałam się mówić spokojnie. Z mojej twarzy odpłynęły jakiekolwiek uczucia, a wzrokiem przeszywałam ją na wskroś. - Nie stać nas nawet na czynsz. Za niedługo wylądujemy pod mostem i to będzie twoja wina!
    - Nie rozumiesz… Nie wylądujemy. - Zdążyła już uspokoić głos, ale ja nie zamierzałam przestawać.
    - Nie rozumiem?! Wszystko doskonale rozumiem. Myślisz, że ja nie widzę tego, jak liczysz codziennie pieniądze, a raczej to, co z nich zostało? Prawie codziennie wracasz do domu po północy i Bóg jeden wie co ty robisz! Może już nawet zdarzyło się, że puściłaś się za pieniądze, kto wie?
    - Lucia… Przestań. - Słyszałam, jak jej głos się łamie. Chciałam przestać mówić, ale nie mogłam. Czułam, jak to wszystko, co kotłowało się we mnie przez tyle miesięcy, w końcu znajduje ujście i zostawia w moim wnętrzu czarną pustkę. Doznawałam ulgi, a zarazem było mi coraz gorzej. Wiedziałam, że wypowiedziane przeze mnie słowa strasznie ją ranią. Wiedziałam, ale nic z tym nie robiłam, jakbym była w dziwnym transie. Nie potrafiłam tego zatrzymać.
    - Nie przestanę! - podniosłam głos. - Nawet nie mamy za co kupić ubrań, pod koniec miesiąca prawie nic nie jemy. Czy to jest według ciebie dobrze? Wydaje mi się, że tak, skoro nie chcesz pozwolić mi pomóc - powiedziałam z pretensją. Świeże łzy poczęły ponownie spływać mi po policzkach. Nawet nie siliłam się na to, żeby je zetrzeć. - Nie dostrzegasz tego, że mogę być pożyteczna? Uważasz, że jestem za głupia, że ktoś mnie może łatwo oszukać?
    - N-nie, co ty wygadujesz. Nigdy bym tak nie pomyślała - powiedziała smutno, kładąc delikatnie swoją dłoń na moim ramieniu. Szybko ją strzepałam.
    - To dlaczego nie chcesz pozwolić mi pomóc? - spytałam płaczliwie. - Łatwiej by ci było beze mnie. Wszystko zaczęło się od tego, że się urodziłam. Gdyby nie ja, nadal miałabyś rodzinę - zaszlochałam. Nie mogłam uwierzyć w to, co mówię. - To ja wszystko zniszczyłam. O-ojciec dobrze mówił, nazywając mnie potworem.
    Althea zaniemówiła. Chyba pierwszy raz, nie wiedziała co powiedzieć. Zaczęła tylko powoli kręcić głową w geście protestu. Podeszła do mnie i złapała za rękę, którą momentalnie wyrwałam z jej uścisku.
    - Zostaw mnie - mruknęłam cicho, chcąc powstrzymać kolejną falę łez. - C-czemu zaprzeczasz i nie możesz tego przyznać? Dlaczego tak uparcie się tego trzymasz? To prawda.
    - Gówno prawda - powiedziała ostro. - Nie możesz tak myśleć, jesteś dla mnie najważniejsza…
    - Nie jestem - odparłam momentalnie. - Czemu nie możesz przyznać, że beze mnie byłoby ci lepiej? Nie musiałabyś tyle harować, miałabyś więcej czasu dla siebie, stać by cię było na czynsz…
    - Nie byłoby mi lepiej. Nie mogłabym bez ciebie żyć - wyciągnęła rękę w stronę mojego policzka, ale ja oddaliłam się o krok, kręcąc głową i łapiąc za klamkę od sypialni.
    - Kłamiesz. Zawsze kłamałaś! - Zaszlochałam głośniej, otwierając drzwi od sypialni. - N-nie chcę cię znać! - Nie zważając na żadne jej kolejne słowa, wbiegłam do sypialni i zamknęłam się na klucz. Szloch rozsadzał mnie od środka. Targał moim ciałem jak jeszcze nigdy. W mojej głowie krążyły zdania, o których nigdy wcześniej bym nie pomyślała. “To wszystko twoja wina.” To ja zabiłam matkę, przychodząc na świat. To przeze mnie ojciec odszedł, widział we mnie potwora. Gdyby nie ja, babcia by się tak szybko nie wykończyła… to wszystko zaczęło się ode mnie.
   Rzuciłam się na łóżko, chcąc, żeby te myśli przestały mi ciążyć. Były jak złośliwy chochlik, który ciągle mi mieszał w głowie, nie chcąc, by coś się z niej wydostało. Podsuwał mi wszelakie wątki, które wcale nie musiały być przyjemne. “Zniszczyłaś swojej siostrze życie.” Dudniło mi w głowie. Chciałam krzyczeć, a nie mogłam. Chciałam się szarpać, ale coś trzymało mnie za kończyny i nie chciało puścić. Chciałam, żeby to wszystko zostawiło mnie w spokoju. Miałam dość, tego było za dużo.
   Tak bardzo pragnęłam, żeby wszystko wróciło do normy, że gdybym wstała rano i wyszła z pokoju, zastałabym moją siostrę rozwaloną na kanapie przed telewizorem, jedzącą czipsy. Żeby te wszystkie problemy zniknęły, żebyśmy zamieszkały w lepszej dzielnicy z lepszymi sąsiadami, żebyśmy nie musiały codziennie zastanawiać się, co do gara włożyć, żeby wystarczyło nam wszystkiego na cały miesiąc. Tyle pragnień, które od dawna nie zostały spełnione. Nikt nam nie chciał pomóc, nawet Bóg, o ojcu już nie wspominając… “To twoja wina, że was zostawił.” Tak, to wszystko prawda. Z każdą chwilą coraz bardziej zgadzałam się z tymi stwierdzeniami. Czułam, jak zatracam się we własnym umyśle, popadając w obłęd. Nie potrafiłam tego powstrzymać. Nie mogłam...
   Czerń mojej podświadomości pożerała całą duszę. Wchłaniała ją, niczym najlepszy krem i nie chciała, żeby cokolwiek z powrotem wypłynęło. Zaciskała na mnie swoje żelazne szpony, wkłuwając je we mnie i robiąc nimi miliony dziur w skórze. Ból psychiczny, jaki rozprzestrzeniał się po moim ciele, był nie do zniesienia. Jeszcze nigdy tak bardzo nie chciałam zapaść w sen, jak teraz.
   Po pokoju roznosił się mój szloch, odbijając się od ściany do ściany, nie wychodząc za drzwi. Dudniło mi w uszach, a poduszka, na której położyłam swoją głowę, zrobiła się cała mokra. Nawet nie wiem, w którym momencie się uspokoiłam, a co dopiero w którym zasnęłam.
   Nim otworzyłam oczy następnego dnia, fala zdarzeń z poprzedniego uderzyła z ogromną siłą. Najpierw zgubił się pies, a później kłótnia z siostrą, która wypaliła ogromny ślad na mojej psychice. Jedyne czego jestem pewna to to, że nie będę w stanie szybko jej zalepić. To będzie żmudniejsze, niż czas przeczekany do kolejnego spotkania z ojcem. Ciekawe gdzie on teraz jest?
   Szybko wyrzuciłam z głowy myśl o nim i podniosłam się do siadu. Pamiętałam o tym, jak wczoraj potraktowałam siostrę. Jak podniosłam na nią głos i nakrzyczałam, wyrażając swoje uczucia. Od razu wzdrygnęłam się na myśl tego momentu. Nie powinnam. Nie zasłużyła na to. Muszę jej to jakoś wynagrodzić.
   Podniosłam się szybko z łóżka i podeszłam wolnym krokiem do drzwi, otwierając je delikatnie, Pierwsze co zobaczyłam, wychodząc z pokoju to moją siostrę, siedzącą na kanapie i owiniętą kocem, z kolejną paczką chusteczek w ręce. Momentalnie spojrzała w moją stronę, gdy usłyszała ciche skrzypienie drzwi do sypialni.
   Gdy ją zobaczyłam, coś szarpnęło mnie za serce. Nie mogłam się powstrzymać i podeszłam do niej powoli, nie spuszczając wzroku z jej zaszklonych oczu. Było mi tak cholernie głupio.
   Stojąc ledwo parędziesiąt centymetrów od niej, nie myślałam długo, usiadłam obok i wtuliłam się w jej ciało, od razu wypuszczając falę szlochu z ust.
    - P-przepraszam - wyjąkałam. - Nie powinnam tak mówić… Jesteś dla mnie najważniejsza...  Kocham cię.

<Althea? <3 >
+20PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz