19 wrz 2018

Od Charlesa cd. Odette

Loki z pewnością upatrzył sobie w Odette kolejną swoją ofiarę, która będzie go głaskać w nieskończoność. Uśmiech dziewczyny był tak zaraźliwy, że mimowolnie odpowiedziałem na jej pytanie własnym wyszczerzeniem zębów.
-Kawa o tej porze to całkiem dobry pomysł. - Odparłem niewiele myśląc. - A w tak przyjemnym towarzystwie to naprawdę świetny początek dnia.
-Tutaj niedaleko jest taka przyjemna kawiarnia, gdzie można wchodzić z psami. - Dziewczyna wskazała kierunek swoją szczupłą dłonią.
-Wziąć od ciebie tego małego rozrabiakę, czy dasz mu się sobą nacieszyć? - Zmierzyłem niepewnym wzrokiem szczeniaka w rękach Odette.
-Mogę go poprowadzić? - Wydawała się lekko zawstydzona tym pytaniem.
-Jasne. Skoro sama nie możesz mieć psa to mogę ci swojego wypożyczyć na tą chwilę. - Zaśmiałem się.
-Dzięki.- Odparła krótko i spojrzała rozpromieniona na Lokiego. Ruszyliśmy spacerem do wyznaczonego celu. Nasza rozmowa kręciła się wokół banalnych tematów, co w pewien sposób pomogło mi zapomnieć o kacu. Dotarliśmy do przyjemnej kawiarenki, która oferowała ciepłe i przytulne wnętrze. Zajęliśmy stolik przy oknie. Zamówiliśmy kawę. Ja wziąłem podwójne espresso, żeby przegonić ból głowy i ogólną słabość, a Odette karmelowe latte. Poprosiłem jeszcze o wodę dla Lokiego i wraz z parującymi kubkami wypełnionymi aromatycznym napojem, zasiedliśmy przy stoliku. Wziąłem pierwszy łyk czarnego płynu i westchnąłem z ulgą.
-Wyglądasz na zmęczonego, czy mi się tylko wydaje? - Blondynka spojrzała na mnie z pewnym zatroskaniem w oczach, co było dość nietypowe, jak na praktycznie obcą osobę. Musiała być bardzo empatyczna wobec innych.
-Hmm... Prawdę mówiąc nie zmrużyłem oka tej nocy. - Potarłem zmęczone oczy.
-Praca? - Moja rozmówczyni zmarszczyła brwi.
-No nie do końca. - Uśmiechnąłem się pod nosem. - Razem ze znajomymi z pracy, świętowaliśmy zakończenie projektu. Była to dość spora impreza i możliwe, że odrobinę przesadziłem.
-Zabawne. - Dziewczyna wyszczerzyła białe ząbki w uśmiechu. - Moja współlokatorka też była na grubej imprezie. Już tego żałuje, a dodatkowo mamy dzisiaj egzamin.
- To ładnie. - Gwizdnąłem. - Wyrobi się?
- Nie mam pojęcia. - Odette przewróciła oczyma. - Jak wróciła to ciągle zachwycała się jakimś idiotą, który na tej imprezie skoczył z anteny do basenu... Jak można być tak nieodpowiedzialnym? Życie mu niemiłe czy co?
Taka opinia na mój temat była dość zaskakująca. Zrobiło mi się trochę głupio, bo nie myślałem, że taki wyczyn może być odebrany jako głupota.
-Ehem... - Odchrząknąłem. - Chyba twoja koleżanka była na tej samej imprezie co ja.
-Naprawdę? Widziałeś tego kolesia? A może go znasz? - Dziewczyna spojrzała na mnie zaciekawiona. Chyba chciała się dowiedzieć, co mogło kierować takim człowiekiem.
-No cóż... Znam go i to nawet dość dobrze. - Westchnąłem. - Bo ja jestem tym idiotą, który skoczył do basenu.
Blondynka, która dotychczas utrzymywała ze mną kontakt wzrokowy, wbiła swoje spojrzenie w podłogę i oblała się rumieńcem. Między nami zapadła cisza.
-Znaczy nie przeszkadza mi to, że mnie tak nazwałaś... No może trochę mnie to zaskoczyło, ale nie obwiniam cię, bo różni ludzie mają różne spojrzenie na to co robię. -Zacząłem szybko tłumaczyć, żeby dziewczyna nie poczuła się winna.
-Ale wtopa. - Odparła cicho. - Przepraszam cię.
-Ale za co? - Zaśmiałem się. - Jestem tym samym idiotą co podczas tej imprezy tylko trzeźwy. No może prawie trzeźwy.
-Nie uraziłam cię?
-Prawdę zawsze doceniam. - Uśmiechnąłem się. -A nie każdy potrafi zrozumieć mój styl życia.
-Ulżyło mi. - Odette westchnęła z ulgą. - A w takim razie czym się zajmujesz na co dzień, skoro posuwasz się do takich wyczynów na imprezach?
Zanim zdążyłem odpowiedzieć do kawiarni wparowała płomiennoruda dziewczyna, która nie wyglądała najlepiej.
-Odette! Miałaś biegać a nie... - Wbiła we mnie zaskoczone spojrzenie zielonych oczu. - Czy to... Byłeś wczoraj na imprezie w klubie Iguana?
-Ee tak... Jak mniemam jesteś współlokatorką Odette? - Rzuciłem badawcze spojrzenie tej ciekawej osóbce.
-Zgadza się! Jestem Jamie i to co wczoraj zrobiłeś było niesamowite! - Z jej twarzy zniknął na chwilę wyraz udręczenia, wynikający zapewne z przeżywanego kaca i zastąpiła go czysta euforia. Chyba jeszcze nikt, nigdy nie cieszył się tak na mój widok.
-Charles. - Podałem jej rękę w ramach powitalnego obrzędu. Ścisnęła ją mocno i intensywnie wpatrywała się we mnie. Chociaż jej oczy niekoniecznie zatrzymały się na mojej twarzy, a błądziły gdzieś w okolicy klatki piersiowej.
- Jamie, o co chodzi? - Odette przerwała swojej koleżance jej wybuch pozytywnej energii.
-Szukałam cię, bo naprawdę potrzebowałam tych tabletek na ból głowy, ale nie mogłam znaleźć swojego portfela, więc poszłam znaleźć ciebie. - Wytłumaczyła i po raz pierwszy odkąd się pojawiła, oderwała na chwilę ode mnie wzrok. - Jednak widzę, że ładnie się tutaj zabawiasz.
-Pijemy po prostu kawę. Chcesz do nas dołączyć? - Blondynka wskazała na puste krzesło przy naszym stoliku.
-Jasne. - Przytaknęła i zajęła miejsce. Zamówiła espresso i dalej wpatrywała się we mnie, jakby nie mogła uwierzyć, że istnieje. Nasza rozmowa potoczyła się w innym kierunku niż przed przybyciem Jamie.
-Odette, często biegasz? - Zapytałem się, przypomniawszy sobie w jakiej sytuacji się poznaliśmy.
-Praktycznie codziennie. - Odparła. - Bardzo lubię bieganie.
-Może chcesz czasami razem się przebiec? - Mrugnąłem do niej.
-Też biegasz? - Zapytała zaskoczona ruda koleżanka.
-Zdarza się. Muszę utrzymywać dobrą kondycję, a czasami mam mało czasu i wtedy bieganie przychodzi mi z pomocą. - Uśmiechnąłem się.
-W sumie czemu nie? - Odparła tym razem Odette.
-No i świetnie. - Mruknąłem. - Wymieńmy się numerami.
-A nie chcesz czasami wybrać się razem do klubu? - Jamie znowu się wcięła.
-Można o tym pomyśleć. - Westchnąłem i nastąpiła kolejna wymiana telefonów.- Dobra dziewczyny, muszę się zbierać niestety.
-Jasne. My też powinnyśmy, bo niedługo egzamin. - Odette spojrzała na współlokatorkę, żeby sprawdzić, czy ta jeszcze o tym pamięta.
-Dokładnie. - Jamie przytaknęła. - Dzięki za miły poranek i do zobaczenia mam nadzieję!
-Trzymajcie się i powodzenia na egzaminie. - Przytuliłem je na pożegnanie, wziąłem smycz Lokiego i ruszyłem do swojego mieszkania. Na miejscu wziąłem prysznic, zjadłem tosta i miałem się położyć spać, gdy pomyślałem, że w sumie to mógłbym zrobić jeszcze coś dla dziewczyn. Wybrałem numer Odette.
-Hej, mam nadzieję, że nie dzwonię w złym momencie?
-O hej, nie. O co chodzi? - Głos dziewczyny wyrażał zdumienie tym nagłym telefonem.
-Może chcecie, żeby was podwieźć na egzamin? I tak muszę załatwić jedną sprawę na mieście. - Zaproponowałem. Ta sprawa nie była aż tak pilna, ale zawsze jakaś wymówka.

[Odette?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz