Był zajebiście niecierpliwy i zajebiście rozjuszony, a to w połączeniu nijak nie chciało się zgrywać na coś dobrego. Wręcz przeciwnie, była to mieszanka wybuchowa, która mogła doprowadzić do sytuacji nadzwyczaj nieprzyjemnych. Jednakże nie rozumiałem, o co może chodzić mężczyźnie, którego imienia nawet nie znałem i chyba nie miałem najmniejszego zamiaru poznać. Szybkie wypady, szybkie akcje, bez niepotrzebnego migdalenia się. Przepełnione warknięciami, takimi, jak teraz, które nagle wyrwało się z jego gardła. Uniosłem brwi, targnąłem włosami ostrzegawczo.
Łypnął na mnie rozeźlonym okiem, z gniewem tlącym się pod skórą i już zdecydowanie widocznym wzwodem. Parsknąłem pod nosem, widząc i czując to wszystko, a za chwilę przyciągnąłem go, ponownie wpijając się w smakujące tytoniem i jakimś piwem usta.
Oszczędził już sobie zachowań podpadających stricte pod bycie furiatem. Uspokoił się, teraz jedynie całował mnie i bujał się w rytm grającej muzyki, coraz mocniej napierając na mnie biodrami, na co szczerze mówiąc, nie narzekałem.
— Zabierz mnie stąd… — wyszeptałem, odciągając od siebie jego głowę. Możliwe, że pociągnąłem włosy nieco za mocno, jednakże chciałem go rozdrażnić, zerknąć wyzywająco w niebieskie, otępiałe oczy. — Zabierz mnie stąd, a dam ci wszystko, czego tylko zapragniesz… — dokończyłem, za chwilę i ponownie złączyłem nasze usta w pocałunku, tym razem delikatniejszym, nieco łagodniejszym i spokojniejszym, mającym na celu tylko i wyłącznie doprowadzenie go do szewskiej pasji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz