Wszystko.
A jednak dziwne skrępowanie blokowało mnie teraz bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Zwłaszcza kiedy ledwo ubrana, nieznajoma pani ― ach, przepraszam, Sylvia ― rzuciła się na szyję Adamowi i wyszeptała mu zapewne niezbyt przyzwoite słówka do ucha. Zapiłam wtedy te dziwne uczucie zakłopotania szybkim łykiem kawy, który całkowicie opróżnił kubek, a napój mimo dawki kofeiny nie wydawał się stawiać mnie na nogi.
- Nawet nie pamiętałeś jej imienia, hm? ― spytałam mimochodem, kiedy śpiąca królewna już wdrapała się zgrabnym ruchem po schodach.
Ciężko mi przychodziło to na myśl, naprawdę ciężko, ale Adam chyba nie miał problemu z korzystaniem z pań o niskim poszanowaniu własnego ciała. Wystarczyło, że wypił i miał ochotę się za nią zabrać, co stwierdził zupełnie tak, jakby była to codzienność. Zresztą, mogłam się tego spodziewać po tym, co wyczyniało się na ostatniej imprezie, a ja głupio próbowałam wydrzeć to z pamięci bądź przypisać do tego nieistniejące zalety.
- No nie… ― Podrapał się po głowie z głupkowatym uśmiechem.
- To już koniec wypadów? ― Zaczęłam czyścić kubek z gęstych fusów kawy.
- Znając życie, Andree jeszcze coś wymyśli.
- Ale ty nie musisz się na to zgadzać. ― Na mojej twarzy odmalował się uroczy uśmiech.
- Co innego, gdy chcę ― odpowiedział tym samym, wywołując przy tym moje nieuzasadnione zrezygnowanie. Dlaczego on zapuszczał się coraz bardziej w to, od czego uciekał? W moim wnętrzu wręcz darł się głos, by wyplątać go z tych sideł, zanim będzie za późno, ale tłumiłam go w sobie niczym potwora w klatce. Ostatnie, co chciałam, to narzucać mu swoje własne racje.
- Jasne, rozumiem. ― Nie wiedziałam, jak długo będę w stanie trzymać niezadowolenie pod uśmiechem.
On jednak nie silił się, by to wykryć, i od razu wyjął z szafki leki przeciwbólowe. Podeszłam spokojnym krokiem do telefonu, odblokowałam wyświetlacz, zderzając się ze sporym zaskoczeniem. Nieznajomy numer widniał w świeżo zapisanych kontaktach.
- Adam? ― Skierowałam głowę w jego stronę. ― Wiesz może, czyj to numer? ― Pokazałam mu telefon, który ujął po chwili w dłoń. Ból głowy zapewne spotęgował ostry blask ekranu, przez co blondyn zmrużył oczy, zanim zdołał przeczytać cyfry.
- Andree? ― Jego głos wykazywał mieszanką zdziwienia z niedowierzaniem. ― To kobieciarz, tak tylko mówię. ― Odłożył telefon, kiedy byłam bliska pomyślenia, że usunie mi ten numer. Nie był na tyle głupi.
- Dlaczego Andree miałby chcieć się ze mną skontaktować?
Podstęp?
Adam cicho prychnął i popił tabletki dużym łykiem wody.
- Sam nie wiem. ― Zdecydowanie nie podzielił moich uczuć, a potraktował je tak, jakby były wyssane z palca i niepoparte żadnymi faktami. ― Raczej to nic nie znaczy, wielu dziewczynom tak robi.
- Skąd to wiesz? ― mruknęłam niezbyt przekonana.
- Bo znam go dłużej? ― Uniósł brwi do góry i osaczył mnie oczywistym uśmiechem, przez który poczułam się nieco głupia. ― Radzę zapomnieć. ― Mrugnął niebieskim spojrzeniem i skierował się z powrotem na górę.
Jego rady były przecież tak bogate.
***
Przegryzłam kęs kanapki i odebrałam nagły telefon.
- Halo? ― Resztki jedzenia w ustach stłumiły mi głos, a po chwili czułam jak chleb wręcz staje mi w gardle, gdy rozmówcą okazał się być Andree.
Adam posłał mi zaniepokojone spojrzenie. Nie dziwię się. Na jego miejscu wezwałabym egzorcystę.
- Odette? Super, że odebrałaś. ― Wyczułam uśmiech, mimo że nie mogłam dokładnie zbadać go wzrokiem. ― Nie będę owijał w bawełnę. Dostałem pracę i urządzam małą imprezę z tej okazji u mnie w domu. Dostałbym szału, gdybyś nie przyszła ― rzekł przekonującym, wręcz naciskającym tonem.
- To świetna wiadomość. Co do imprezy...
- Czekaj, skarbie, mam drugi telefon. ― Przełączył się, przez co rozmowa została wstrzymana.
I znikąd odezwał się głos, którego właściciel, jak się okazało, siedział niedaleko z telefonem przy uchu i wpatrywał się we mnie.
- Nie może przyjść, przykro mi.
- Co robisz? Ale ja chcę przyjść! ― Doskoczyłam do niego porywczo, jednak ten zwinnie mnie wyminął i zaczął poruszać się po kuchni, ignorując dwie ręce sięgające do niego z każdej strony. No co za uparty bachor!
- Nie ma mowy, dopiero wyzdrowiała i to nie jest dobry pomysł, żeby przychodziła ― kontynuował rozmowę w telefonie, w ogóle nie zwracając uwagi na wolność moich decyzji. Deptał je wręcz pod swoimi stopami i krążył po pomieszczeniu, dopóki rozmowa nie skończyła się po jego myśli. Potem odłożył telefon jakby nigdy nic i nie rzucił w moją stronę żadnego, nawet najmniejszego spojrzenia, pozostawiając mnie w stanie totalnego osłupienia.
- Dlaczego to zrobiłeś? ― spytałam z wyraźną pretensją.
- Dopiero byłaś chora ― zaczął neutralnym głosem.
- Ty też.
- I Andree to dupek.
Jasne. Od początku wydawał się miły, więc nie miałam zbyt wielu podstaw, by wierzyć blondynowi w tej kwestii.
- Co nie znaczy, że nie mogę się jakoś rozerwać. Przestań. Zgaduję, że ty pójdziesz na tę imprezę?
- To mój kumpel, muszę. Poza tym ty nie masz jutro żadnego kolokwium? ― Podniósł brew, dając mi do zrozumienia, że nie czuł się źle ze swoim postępowaniem i chciał jak najszybciej zmienić tor rozmowy. Faktycznie udało mu się, bo wszelki entuzjazm oraz chęć walki uciekły ze mnie niczym powietrze z balonika. Wycofałam mi się z posępnym wyrazem twarzy z zasięgu kuchni i wzrok nie spoczął więcej na błękitnych oczach.
Przecież i tak tam pójdę.
[Adam? Robienie blondynkowi na złość czas start]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz