— Nie wiedzie nam się.
Odpowiedź była natychmiastowa, a jednak dało się dosłyszeć jakieś wahanie w słowach mężczyzny doprawione odrobiną skwaszenia na twarzy i dłońmi schowanymi w kieszeniach. Oraz uciekającym wzrokiem, Przewalska, nie zapominaj o uciekającym wzroku.
Skwitowałam to wszystko cichym westchnięciem, bo w końcu co ja mogłam na to poradzić.
— Spotkałem go fantem po, nie wiem, dziewięciu latach? — jęknął, kiwając się raz do przodu, raz do tyłu, a może i na boki. Pokiwałam głową, jakby zachęcając go, by dalej mówił, podczas gdy ja zajmowałam się tym małym, chyba ciut nieszczęsnym bukiecikiem. — I, no, trochę znowu go wystawiłem. I no, niby to naprawiłem, ale to chyba wszystko za mało. Zdecydowanie za mało. I podziękuję za herbatę, nawet mrożoną. Za niepotrzebne sponsorowanie też, wiesz przecież, jak tego nie lubię, Wanda.
I może w tym momencie powinnam była odłożyć nożyczki na bok, by aby na pewno nic sobie nie zrobić, odetchnąć głęboko, by organizmowi nie zabrakło tlenu i po prostu usiąść, opuszczając głowę i chowając twarz w dłoniach. To wszystko tak na wszelki wypadek.
A jednak tego nie zrobiłam, no bo w końcu skąd miałam wiedzieć.
— Yamir ciebie szukał.
Z moich ust wydobyło się ciche “kurwa”, bynajmniej nie z powodu wiadomości, która po chwili do mnie dotarła, choć i ona miała pewnie swój mniejszy lub większy udział przy całym zdarzeniu. Ostrze nożyczek tak jakoś zwinnie zahaczyło o skórę zamiast o wstążkę, odrobina nieuwagi i myk. Skończyłam z małą, a jednak cholernie bolesną ranką na palcu.
— Och — szepnęłam, a może raczej jęknęłam, odkładając narzędzie na bok i przy okazji przenosząc wzrok z dłoni na Nivana, już totalnie odkładając na bok kwestię ociupinkę krwawiącej ranki. — Co u niego? Jak się czuje?
Proste, niezobowiązujące pytanie, bo na nic innego nie było mnie stać.
Tak samo, jak wtedy, gdy zostawiłam go jedynie z miałkim, nic nieznaczącym “do zobaczenia” oraz widmem wiśniowych warg na policzku.
Na nic innego nie było mnie stać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz