Z ciężkim westchnieniem kiwnąłem głową, jednak nic nie odpowiedziałem. Po prostu wróciłem do gabinetu i zamknąłem za sobą drzwi. Postanowiłem się skupić na pracy i zamknąć się w biurze, by Odette nie musiała tego aż tak bardzo przeżywać.
Pierwsza część dnia w pracy minęła mi całkiem spokojnie. Ciągle siedziałem w swoim gabinecie i pawie ani razu nie miałem styczności z Odette. Może to i nawet lepiej? Dziewczyna chciała, byśmy ograniczyli nasz kontakt do minimum. Chciała spróbować się odkochać. Fakt, miałem zamiar dać jej trochę przestrzeni, ale nie potrafiłem się pogodzić z tym, że kobieta nie chciała się do mnie w ogóle odzywać. Jedynie w ostateczności. Coś mnie wtedy ukuło. Nie wiem, czy to był żal, czy też może smutek, ale trzymało mnie to już od dłuższego czasu i wcale nie zamierzało przestać. Też wizja tego, że specjalnie dla niej będę się zamykać w swoim biurze i wychodził dopiero wtedy, kiedy będę miał naprawdę bardzo ważną sprawę do załatwienia. I wszystko dlatego, że Odette nie chce mnie widzieć.
Czułem się winny. Autentycznie czułem się winny, pomimo tego, że nic się nie stało z mojego powodu. W końcu to nie moja wina, że nie odwzajemniam jej uczuć. To… nie jest niczyja wina. Nie da się jej przypisać do konkretnej osoby. Po prostu… i tak już jest. Jednak mimo wszystko nadal coś mnie dręczyło. Nie potrafiłem się skupić na pracy. Co chwilę moje myśli uciekały gdzieś indziej, a dokładnie tak, gdzie była Odette. W tej chwili mogłem przyznać jedno. Brakowało mi jej. Cholernie. Jednak nadal nie mogłem stwierdzić, że żywię do niej jakieś głębsze uczucie. Tak, to napewno nie było to. Zwyczajna tęsknota za przyjacielem.
Kiedy ty w końcu przestaniesz się okłamywać?
Westchnąłem ciężko i wróciłem do papierów, starając się wyrzucić z głowy myśli o kobiecie, która całkowicie mi w niej namieszała.
Dzisiaj wyszedłem wcześniej z pracy, dokładnie przed zakończeniem pierwszej zmiany, bo o dziwo, wyrobiłem się z wszystkimi formalnościami. Pałeczkę i pieczę nad lokalem przekazałem Tomowi, który jak zawsze siedział za barem i zawzięcie polerował swoje ukochane kieliszki. Miał mnie informować, kiedy coś ważnego się zdarzy. Ja natomiast zamierzałem się dzisiaj rozluźnić i spróbować zapomnieć o dziewczynie, która cały dzisiejszy dzień prześladuje mnie w myślach. I ja dobrze wiedziałem, jak tego dokonać… chociaż nie spodziewałem się, że mój problem całkiem zaniknie. Miałem jednak nadzieję, że chociaż częściowo. Dlatego też chciałem udać się na spacer z psem. Konkretnie, to do lasu i zniknąć tam na parę godzin. Wyciszyć się i spróbować coś sobie ułożyć w głowie. Zapomnieć o niektórych sprawach.
Do domu wróciłem tak, jak mówiłem - parę godzin później. Mój pies był szczęśliwy, bo w końcu mógł się wybiegać. A u mnie… Szczerze? Nic się nie zmieniło. Odette nadal siedziała na swoim miejscu w mojej głowie. Naprawdę byłem zmęczony już tym dniem i chciałem jak najszybciej położyć się w łóżku i zapaść w ciężki sen. Nawet jeśli jest dopiero osiemnasta, a ja nie jadłem kolacji.
Kiedy wszedłem do domu, odpiąłem psu smycz, powiesiłem ją na wieszaku i ściągnąłem koszulkę, nie bacząc na to, kto jest w środku. Dopiero później mój wzrok spotkał się ze wzrokiem Odette. Siedziała ona na dywanie razem z Cindy i Lydią, które oblegały ją jak bluszcz i co chwilę próbowały zwrócić na siebie jej uwagę. Nie powiedziałem jednak ani słowa. Żadnego “cześć”. Żadnego “jak się masz?”. Nic. Null. Zero. Sama w końcu chciała, żebyśmy się do siebie nie odzywali. Jednak naprawdę bardzo mnie korciło, by powiedzieć do niej chociaż zwykłe “hej”. Jedyne, co zrobiłem, to ją minąłem, albo chociaż spróbowałem ją minąć. Drogę zatorowała mi Cindy, która widząc mnie, od razu poderwała się z miejsca i podbiegła w moją stronę. W jej ślady poszła Lydia, by zaraz potem obie z uśmiechem na ustach dopadły moich nóg i mocno się do nich przytuliły, wykrzykując w międzyczasie słowa przywitania. Mówiły o tym, jak bardzo się za mną stęskniły i że chciałyby dzisiaj spędzić ze mną trochę czasu, jednak pokręciłem głową w geście zaprzeczenia.
- Nie mogę, dziewczynki. Jestem naprawdę bardzo zmęczony i chciałbym położyć się spać - powiedziałem spokojnie, na co spotkałem się z jękiem niezadowolenia. - Ale jutro nie idę do pracy, więc będę mógł się wami trochę zająć. - Uśmiechnąłem się delikatni i to tym razem spotkało się z dźwiękiem aprobaty. Chciałem im jakoś wynagrodzić to, że dzisiaj no… jest dzień jaki jest.
Gdy dziewczynki z powrotem dołączyły do Odette i usiadły przy niej na podłodze, wracając do zabawy, ja starałem się w ogóle nie zwracać uwagi na kobietę i zwyczajnie obok niej przejść. Muszę przyznać, żę całkiem mi to wyszło. Może raz mój wzrok uciekł na chwilę w jej stronę, ale tak to wyszło całkiem nieźle.
Wchodząc do sypialni, od razu skierowałem się w stronę łazienki i wszedłem pod prysznic. W momencie, gdy ciepła woda wylądowała na moim rozgrzanym ciele, w głowie pojawił się obraz Odette spoglądającej w moją stronę. Westchnąłem ciężko i przymknąłem oczy, chcąc wygonić to ze swojego umysłu. Jednak on brnął w to dalej. Przypomniał mi obrazy sprzed parunastu dni, kiedy jeszcze trwał nasz układ. Szczegółowo przedstawiał mi momenty, które spędzaliśmy razem w łózku.
Pokręciłem głową. Nie mogę o tym myśleć, kiedy chcę o niej zapomnieć. Chwila. Ja naprawdę chcę o niej zapomnieć? Przecież mieliśmy pozostać tylko przyjaciółmi.
Przyjaciółmi.
Nie wiedzieć czemu, to słowo zabolało mnie jak prawy sierpowy w twarz. Jakoś dziwnie nie mogłem się z tym pogodzić. Zakochałem się?
Nie, ja na pewno się nie zakochałem. To jest bardziej niż niemożliwe. Od zawsze to był jedynie tylko i wyłącznie popęd seksualny, pociąg do drugiej osoby. Nie moja wina, że Odette tak na mnie działa. Jej ciało, miękka skóra, piękne oczy.
Oczy… Oczy miała naprawdę niesamowite.
Adam, stop. Musisz przestać. Nie jesteś w niej zakochany. Nie pozwól, by całkiem ci namąciła w głowie. Nie daj się zwariować.
Nie. Ja muszę z nią porozmawiać. Chociaż przez chwilę. Chcę tylko usłyszeć jej głos…
Szybko umyłem resztę ciała i wytarłem się ręcznikiem. Przed wyjściem założyłem jakieś pierwsze lepsze bokserki oraz spodnie i zszedłem na dół, gdzie zastałem ją. Odette.
Siedziała już sama, zbierała zabawki dziewczynek i pewnie już powoli szykowała się do wyjścia. Pozwoliłem sobie oprzeć o framugę drzwi i przez dłuższą chwilę bić się z myślami. Odezwać się, czy jednak nie?
- Pomóc ci? - W końcu to z siebie wykrztusiłem.
< Odette? :C >
+10 PD
+10 PD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz