Zdziwiony sięgnął po leżący na blacie telefon, analizując treść odebranej od siostry wiadomości. Zliczając ilość produktów, które miał jeszcze tego wieczoru kupić do mieszkania, psuły mu humor jeszcze bardziej. A zagrywki ze strony zakutego w kajdanki chłopaka tylko sprawdzały wytrzymałość stróża prawa. A granica stawała się coraz bardziej krucha i nikła.
Chyba piesek prawa nie jest specjalnie zainteresowany, siostrzyczko. -zaśmiał się drwiąco, przywracając bruneta do rzeczywistości ze świata przemyśleń. Nie wzruszony strzepał nadmiar popiołu z końcówki papierosa do pobliskiej popielnicy, podejmując swoiste wyznanie.
Nie biję idiotów na oczach pięknych kobiet, O’Hara. Jestem kim jestem, lecz mam kodeks moralny. - wzruszył ramionami, podsuwając akta pod swój nos. Przewracał to kolejne strony, chcąc dokończyć czytanie biografii karnej. - Szczerze? Jestem tutaj tylko na zastępstwie. Ludźmi, którymi się zajmuje w moim zawodzie...Przeważnie od rozpoczętej sprawy lądują w lodówce, a przesłuchuje potencjalnych świadków, bądź samych morderców.
- Jednym słowem, DUPA. Widać ewidentnie za jakich fachowców są uważani w społeczeństwie. - przerwał wypowiedź własnej siostry, aby po raz kolejny dorzucić swoje trzy grosze. Powoli swoim zachowaniem zaczął szarpać nerwy starszego.
- Tak samo jak przemoc domowa względem rodzeństwa, Gabe! - całe zajście wydarzyło się równo z mrugnięciem oka. Krzesło uderzyło z hukiem o podłogę, w akompaniamencie pisku kobiety. W tym czasie Phoenix chwycił drugiego mężczyznę za ubranie wierzchnie w ostatniej chwili, zatrzymując pięść przez jego twarzą. Niespodziewanie policjant przeniósł wzrok na miejsce na ramieniu, gdzie dostrzegł zaciskające się mniejsze dłonie.
- Naprawdę... Rany nie są wynikiem pobicia. Zapewniam. - odezwała się nareszcie po dłuższej chwili, próbując naprostować napiętą sytuację.
- Załatwię dokumenty zwalniające z posterunku. Postaram się jednak, aby obyło się bez wpłaty pieniężnej. Nie mogę patrzeć jak tak piękna dziewczyna płaci za rzeczy, które wyrabia niedorozwinięty płód.
~ * ~
- Podczas tej bezsensownej rozmowy próbuje panu uświadomić, że nawet nie dotknąłem tamtego świadka. Prawda. Oszczerstwa jakieś tam poleciały, ale nigdy nie krzywdzę niewinnych. - przeczesał włosy, chcąc jakoś zamaskować swój tymczasowy brak argumentów.- Twoje metody przesłuchań są efektywne, ale nawet JA zauważam coraz częściej przesadność. Dlatego wcale nie dziwi mnie to wezwanie, lecz porozmawiam z facetem. - rzucił plik papierów na biurko, obracając się w stronę oka. - Jesteś wolny, Phoenix. Widzimy się jutro.
- W tym roku zamierzam ubiegać się o większą stawkę wypłaty, kapitanie. Oraz powrócić do moich zabójstw. - odpowiedział na odchodne, zatrzaskując za sobą szklane drzwi gabinetu pracodawcy.
Opierając się o karoserię własnego samochodu zaparkowanego przed posterunkiem, właściciel wbijał wzrok w piękne niebo przyozdobione księżycem i wesoło migającymi gwiazdami. Miło zapowiadające się popołudnie i plany z nim związane legły w gruzach, a on dostał kolejną stertę dokumentów do wypełnienia. Samo upomnienie wlepione przez kapitana zrujnowały do reszty jego morale jak i dzisiejszy humor. Zwieńczeniem tego wszystkiego były utrzymane zarzuty od adwokata jednego z świadków sprawy, za domniemane naruszenie godności i uszczerbek fizyczny. Przed zapaleniem kolejnego w krótkim odstępie czasowym papierosa, przeszkodziły mu dwie osoby opuszczające jego miejsce pracy. Nadal gryzło go sumienie, kiedy zauważył źle wróżące rany na jej delikatnej twarzy. Dla własnego spokoju ducha i sumienia podszedł do nowo poznanej dwójki, stając na ich drodze.
- Przepraszam… Chciałem zaspokoić swoje myśli, znaczy zapytać...Czy wszystko dobrze z panią? Czy rany na twarzy nie są spowodowane przez Twojego brata? Znaczy… - westchnął, przeczesując dłonią włosy. Debil, skarcił się w myślach. Widząc prześmiewcze spojrzenie palącego faceta, złapał go niespodziewanie za kark. - W ramach przeprosin, oferuje podwiezienie do miejsca zamieszkania.
>Sarah?<
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz