Będąc opieprzonym przez swojego pracodawcę w temacie nawiedzenia szpitala o wczesnej porze, został w trybie natychmiastowym odesłany na kilkudniowy odpoczynek. Sprawę przesłuchania brata tajemniczej kobiety z baru, zlecił swojemu nowemu przydupasowi. Raczej on sam został przez niego mianowany tą rangą, co uderzyło w jego morale. Nie była to miłość od pierwszego wejrzenia, jak było w przypadku Morty'ego. Starszy o kilka lat mężczyzna który postanowił po urazie powrócić do pracy, chełpił się większym doświadczeniem. Młody stróż prawa nie zamierzał odpuścić, walcząc o swoje miejsce. Fakt zbierania przez starego nowego laur jego pracy, powodowało coraz częstszą ochotę utrudnienia jego życia.
Oto tym sposobem wylegiwał się na swoim ukochanym łóżku, wbijając wzrok w śnieżnobiały sufit. Pomimo zacienionego pomieszczenia przez rolety, sen zdawał się wcale nie nadchodzić. Zegar biologiczny heterochromika wydawał się najbardziej skomplikowany, niż inni mogli sobie to wyobrazić. Przysypiał mało godzin, noce spędzał na komisariacie grzebiąc w starych aktach, kartotekach i spisanym rozmową świadków. Analizował. Myślał, wymyślając to coraz nowsze scenariusze. Po długich przemyśleniach postanowił opuścić dotychczasowe miejsce spoczynku, na rzecz porannego maratonu po obrzeżach miasta.
- Trace Phoenix. Obecnie użytkownik telefonu jest na przymusowym odpoczynku. Jeśli jesteś nowym przydupasem, należy rozłączyć się w trybie NATYCHMIASTOWYM. - mruknął do słuchawki telefonu, parodiując automatyczną sekretarkę. - Przerywasz mi bieganie, dupku.
- Jestem świadomy twojej niechęci do nowej współpracy - usłyszał szybką odpowiedź. Jego świadomość ucieszyła stróża prawa, który tymczasem zatrzymał się - Co nie zmienia faktu, że musisz się przyzwyczaić do mojej osoby. W naszej pracy chodzi o pomoc innym, wyjaśnianie zdarzeń… A nie kłótnie na poziomie przedszkola.
- Jeśli próbujesz sprawdzić moje poczucie humoru, w obecnej sytuacji jego poziom jest znikomy. BEZ ODBIORU!
~ * ~
- Cóż… Moim zdaniem szukanie kogoś powinno się zaczynać od pukania w drzwi domu, prawda? - usłyszał za sobą dość znajomy głos. Zdziwił się widząc kobietę prowadzącą konia.
- Chyba chcesz mieć człowieka na sumieniu… Który prawie zszedł na zawał serca, hm? - powiedział teatralnie, łapiąc się za serce. W jednej chwili oddalił się o kilka kroków do tyłu, aby obronić się przed koniem. - Zabierz tą kobyłe.
- Przecież to piękne i miłe stworzenia… - jakby dla podkreślenia swoich słów, pogłaskała zwierze po szyi. - Co stróża prawa sprowadza w moje skromne progi?
- Zdarzenie sprzed kilku dni, niestety… - westchnął, przeczesując włosy do tyłu. - Wasza koleżaneczka zbytnio nie chce mówić, a myślałem, że zastanę Twojego brata. Co z tym zrobimy, hm?
Katfrin?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz