25 maj 2019

Od Harper do Ivana

Młoda kobieta kluczyła zwinnie między wysokimi, drewnianymi regałami uginającymi się pod ciężarem umieszczonych na nich książek, a swobodnie rozpuszczone, długie kruczoczarne włosy podskakiwały nieznacznie w rytm stawianych przez nią żwawo kroków. Odkąd tylko weszła do środka, rozpoczęła poszukiwania jednego z egzemplarzy nowego, dosyć popularnego obecnie horroru - Timora, jednak wraz z upływem kolejnych minut niewielkie pokłady jej cierpliwości coraz widoczniej malały - wcześniej starannie rozczesana i ułożona fryzura przybierała coraz bardziej niedbałą formę, a jeszcze chwilę temu delikatnie uśmiechnięta twarz, stawała się zachmurzona.
Och tak, Harper Beckett nigdy nie słynęła z opanowania.
Przeczesała dłonią splątane kosmyki i, uprzednio biorąc kilka głębokich, pełnych wdechów, skierowała się ku stanowisku sprzedawcy, aby zapytać go o pomoc. Kosztowało ją to nie lada poświęcenia - jej rodzice od samego początku wpajali córce, iż powinna radzić sobie ze wszystkimi napotykanymi trudnościami samodzielnie. W szkole, w pracy czy nawet w zwykłej księgarni.
Tego typu postawa z pewnością miała wiele zalet. Harper szybko, znacznie szybciej niż jej rówieśnicy, stała się dzieckiem niezależnym oraz praktycznie całkowicie samowystarczalnym, co często spotykało się z zachwytem matek i ojców innych dzieciaków, którzy nie szczędzili ochów i achów pod jej adresem. W końcu kto by nie chciał, aby jego pociecha potrafiła zająć się sama sobą? Jednak prędko okazało się, że wychowanie to przysparza równie wiele problemów, co ich rozwiązuje. Jako uczennica szkoły podstawowej i gimnazjum, a nawet jako osoba dorosła, Beckett nie była graczem zespołowym. Grupowe projekty, sporty drużynowe czy wyprawiane przyjęcia nie dość, że wychodziły poza szereg lubianych przez nią aspektów edukacji lub później - pracy, to dodatkowo wywoływały u młodej dziewczyny irytację. Szybko stało się jasne, iż najlepiej czuje się we własnym albo, w drodze wyjątku, dokładnie oraz starannie przez nią dobranym towarzystwie i wtedy też osiąga najlepsze wyniki.

Dlatego też, spoglądając na stojącego przed nią z delikatnym i niewątpliwie urokliwym uśmiechem mężczyznę, wkładała całe pokłady swojej determinacji, by ani się nie skrzywić, ani nie spojrzeć na niego wilkiem. Chociaż bardziej uważny obserwator dostrzegłby, jak tęczówki jej oczu o raczej ciepłym, czekoladowym odcieniu, lustrują otoczenie z chłodnym dystansem.
- Wystarczy mi wiedza, gdzie mam szukać. To będzie aż nadto pomocy z pana strony - chociaż jej głos brzmiał spokojnie i raczej sympatycznie, sama Harper nie mogła powstrzymać myśli, że może niezbyt trafnie dobrała słowa. Nie chciała przecież wyjść na gbura. Miała zdecydowanie dość wysłuchiwania tyrad na temat tego, jak nieprzyjemna potrafi być w stosunku do drugiego człowieka.
Przejęta tym faktem dodała szybko:
- Szukam książki pod tytułem Timor.
Mężczyzna, który zadeklarował jej pomoc, posłał kobiecie kolejny uprzejmy uśmiech, który, po krótkiej chwili namysłu, niezdarnie odwzajemniła.
- Trzeba było tak od razu, najpopularniejsze pozycje trzymamy w środkowej części sklepu. Aż dziwne, że nie zauważyłaś go, kiedy wchodziłaś - ruszył przed siebie, nieznacznym ruchem głowy sugerując, aby Beckett poszła w jego ślady. Co też momentalnie zrobiła. Gdzieś w połowie drogi, kiedy Harper myślała, iż rozmowa dobiegła końca i zaraz wróci do najwygodniejszej dla niej samotności, mężczyzna znowu się odezwał, jakby coś sobie nagle przypomniał. - Mogę się do ciebie zwracać na 'ty'?
Wzruszyła obojętnie ramionami.
- Jasne.
Właśnie wtedy mężczyzna zatrzymał się przed wysokim, smukłym regałem, którego jedna półka wypełniona była prawie całkowicie egzemplarzami poszukiwanej przez kobietę książki. Uśmiechnęła się lekko na ten widok, bowiem w poprzednich dwóch księgarniach, które odwiedziła w drodze powrotnej do domu, nie znalazła ani jednej sztuki horroru. Szybko sięgnęła po jedną z książek i, przyciskając ją opiekuńczo do klatki piersiowej, zwróciła się do towarzyszącego jej szatyna z, tym razem szczerym, uśmiechem.
Cóż, lektury były jedną z niewielu rzeczy, która tak prędko potrafiły uszczęśliwić Harper Beckett.
- Kasa była...? - rozejrzała się nieporadnie po księgarni, z lekką irytacją uświadamiając sobie, iż nie zwracała uwagę na to, którędy dotarła do tego miejsca. Poprzednio znalezienie kogokolwiek do pomocy zajęło jej również trochę czasu. A to wszystko przez jej fatalną orientację. Jeśli o nią chodzi, przed każdym budynkiem powinna stać mapa z rozkładem pomieszczeń i, w przypadku sklepów i księgarni, działów.
- W tę stronę - ponownie pozwoliła mężczyźnie prowadzić się w tym labiryncie regałów z książkami. Gdyby akurat jej się nie spieszyło, z pewnością doceniłaby piękne rzeźbione drewno, zapach świeżego druku pokrywającego strony stojących na półkach pozycji i cichy szmer rozmów dotyczących książek, kiedy inni kupujący wymieniali się uwagami na temat ich treści oraz autorów, jednak w domu czekało ją sporo pracy nie tylko nad własną książką, ale również kilka spraw firmowych do dokończenia. Czasami zastanawiała się czy nie rzucić którejś z tych rzeczy w cholerę i zdobyć trochę czasu dla siebie.
Kiedy dotarli na miejsce, podała książkę stojącemu za ladą chłopakowi. Szatyn, który jej pomógł, odezwał się po raz kolejny:
- Mam nadzieję, że ci się spodoba - może, gdyby podobna sytuacja miała miejsce w inny dzień, przewróciłaby ze zniecierpliwieniem oczami i zacisnęłaby usta w wąską, zdradzającą zirytowanie faktem, iż ktoś się do niej odzywa, kreskę. Wtedy miała jednak zaskakująco dobry, jak na nią, humor.
- Dzięki, czytałeś już?
- Właśnie skończyłem. Jeśli o mnie chodzi, to na razie najlepsza książka tej autorki. Chociaż pozostałe też są naprawdę dobre. Wiesz zresztą co? - pytanie zawisło w powietrzu, kiedy mężczyzna sięgnął do kieszeni spodni, by wyjąć komórkę, a Harper uniosła brwi ku górze w wyrazie zaskoczenia. - Możemy wymienić się numerami na wypadek, gdybyś chciała porozmawiać z kimś  albo podzielić się odczuciami na jej temat.
- Nie lubię smsów. Strasznie męczy mnie pisanie na telefonie, ale moglibyśmy, gdyby naszła mnie czysto hipotetyczna chęć na poznanie opinii kogoś innego, podać sobie nawzajem swoje maile. Tylko nie akceptuję wiadomości napisanych dziwnymi czcionkami - zaznaczyła i rzuciła mu szybkie, może nieco rozbawione spojrzenie znad własnie podanej przez pracownika księgarni torebki, w której zapakował jej egzemplarz Timora.
Wyciągnęła z torebki firmowy notes i podała go mężczyźnie, by zapisał w nim adres swojej poczty elektronicznej. W tamtej chwili wątpiła, iż kiedykolwiek go użyje, ale zawsze miło mieć możliwość wymienienia się wrażeniami po przeczytaniu książki. W jej otoczeniu już od bardzo dawna nie było osoby, z którą mogła dzielić swoją miłość do czytania, a wizja poznania kogoś, kto mógłby się nią stać, o dziwo nie była dla niej tak nieprzyjemna, jak mogłaby jeszcze do niedawna przypuszczać.
Dlatego też, po upływie około tygodnia, kiedy stukała pospiesznie w klawiaturę laptopa, pisząc rozległego maila na temat jej opinii odnośnie właśnie skończonej lektury, sama dziwiła się sobie z jaką łatwością przychodzi jej dzielenie się przemyśleniami z obcą osobą. Cholera, przecież ona nawet nie znała jego imienia. A co jeśli pomyśli, że jest jakąś wariatką?
Później żałowała, że przemyślenia te naszły ją dopiero po tym, gdy nacisnęła przycisk wyślij.

Ivan?

+10 PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz