- Po pierwsze nie masz za bardzo prawa oceniać mojego wyglądu, bezczelny gówniarzu, a po drugie, to już nigdy nie chcę i nie zachcę buziaka. - powiedziałam i mimo to, ruszyłam do piekącej się potrawy. Znaczy, ledwo szłam. Dotarłam do wyznaczonego celu. Kolacja mogła się jeszcze trochę piec. Chociaż, gdybym nie zechciała wyjąć jej już teraz, mięso byłoby za twarde i kruche. Złapałam za tacę i wyjęłam przedmiot na zimny blat. Spojrzałam na dłonie, które oczywiście były całe poparzone, przez moją piękną sklerozę i nieuwagę. Nawet przez chwilę nie pomyślałam o złapaniu za rękawice. W niektórych przypadkach brak czucia bólu przeszkadza, a w niektórych bardzo pomaga.
- Szampan, wódka, spirytus, whiskey, brandy? Co chcesz? - zapytałam i przekręciłam głowę w stronę policjanta.
- Najmocniejsze. - odpowiedział bez chwili namysłu.
No to się chłopaczek zdziwi. Najmocniejszy ma 96 procent, ale nie chcę, aby wypaliło mu wnętrzności. Bowiem śmierć długa i bardzo bolesna dla zwykłych osobników. Wzięłam osiemdziesięcioprocentówkę i zabrałam kieliszki. Postawiłam je na stole i wróciłam po jedzenie. Nałożone na talerze. Jedyne dwa, jakie miałam w szafce. Jedyne, jakich kiedykolwiek używałam. Jeden rano, drugi wieczorem. Rzadziej, jeżeli ktoś był. Bo był rzadko. Może bali się i unikali posiadłości Wunderbrischerów dalekim łukiem, a może po prostu okolica była mało atrakcyjna. A może, prawda, czyli to, że Noelia nikogo nie szanuje i nie ma znajomych skutkuje samotnością? No może nie do końca. Siedziałam teraz na przeciwko swojego odwiecznego wroga. Człowiek, którego jeszcze kilka dni temu torturowałam. Którego mogłam zabić już za pierwszym spotkaniem. Nie zrobiłam tego jednak. Czyżby sumienie do mnie uderzyło? Na pewno nie. Najprawdopodobniej poskutkowała chęć pomęczenia go, aż sam poprosi o śmierć. Nie byłam chyba gotowa na taki czyn. Zabić psa, który szuka zabójcy? No nie. Na to nie mogłam sobie pozwolić. Polałam alkoholu w obywa, dość duże kieliszki. Połknęłam ciecz szybko. Bez problemów. Za to brunet, zaraz po wypiciu pokręcił głową na co uśmiechnęłam się. Patrzyłam na jego grymas jeszcze przez chwilę. Zaraz nalałam kolejny kieliszek. Tym razem facet próbował nie pokazywać mocy alkoholu, ale nie udało mu się to w żaden sposób. Potrząsnął głową jeszcze mocniej.
- Może coś do popicia? - zapytałam, na co pokiwał przecząco głową. I tak kilka kieliszków. Kilkanaście może nawet. Wesoła zaczęłam robić się dopiero teraz, jednak przybysz był już trochę sponiewierany przy piątej kolejce. Chyba mam aż za mocną głowę na takie zabawy. Dużo słyszałam o osobach, które nie potrafią pić, a później wymiotują na każdym kroku. Ja do tego grona nie należę. Bynajmniej na razie. I czuję, że to się nie zmieni. Powoli zaczęłam się śmiać z towarzysza, który powoli zaczynał przekręcać się na lewo i prawo. Najwidoczniej były to niekontrolowane ruchy. Złapałam go wreszcie za ramiona i pomogłam oprzeć się o oparcie kanapy.
- Czemu taka jesteś? - zapytał nagle nieco zagłuszonym i przytłumionym głosem.
- Jaka?
- No bo ty taka wredna kobieta jesteś.
- Ja jestem bardzo miłym człowiekiem. - dopadł go niekontrolowany napad śmiechu. Spoglądałam na niego kątem oka udając poważną, jednak zaraz także zaczęłam się śmiać. Najbardziej rozbawił mnie fakt, że jeszcze kilka dni temu ten policjant nazywał mnie wiedźmą i szmatą, a teraz siedzi u mnie w domu i jak gdyby nigdy nic, pije mój najmocniejszy alkohol.
Trace?
Uważaj, Noelii nie można ufać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz