Spierdolił. W całej akcji za bardzo wczuł się w rolę, a porywczość przejęła kontrolę nad ciałem. Odznaczył się brakiem profesjonalizmu. Bez bicia przyznał się do tego, chroniąc w ostatniej chwili ciało Noelli przed upadkiem. Położył ją jak najdelikatniej na ziemi, pod głowę na szybko zwijając marynarkę od garnituru. Uciskając krwawiącą ranę, poszukiwał potencjalnej pomocy. Kogoś, kto zadzwonił po karetkę i wsparcie. Nigdu nie widział komisarza, który postanowił brać udział w potajemnej akcji. Najpewniej pobiegł za zbiegiem, Trace przeczuwał, że blondyn został załatwiony przez ukrytego strzelca na jednym z dachów.
- Diablico… Mam nadzieję, że przeżyjesz niewinny pocisk. Sam mam z tobą porachunki, pamiętasz? Słuchaj uważnie kolego, potrzebujemy wsparcie… - zaczął opisywać sytuację przez telefon, który został odebrany przez jakiegoś faceta.
- Proszę podać mi szczegóły…
- Podam ci jebane szczegóły! Jednak dopiero na sali rozpraw, albo kiedy osobiście cię dopadnę w centrali! - wrzasnął, mocniej uciskając ranę. - Potrzebuję jak najszybciej karetki dla ranionej pociskiem, oraz wsparcie policji! Teraz!
- Przyjąłem zgłoszenie. - tyle zdołał usłyszeć, przed szybkim zakończeniem połączenia. Poprawka, po szybkim wyrzuceniu telefonu na podłogę.
Wszystko potoczyło się w mgnieniu oka. Pamiętał tylko przyjazd karetki, szybkie tamowanie rany do transportu blondynki. Sam został zaproszony do drugiej, w celu zaszycia rozwalonego łuku brwiowego oraz bólu barku. Upadek na solidny stół jakim odznaczała się kawiarenka, solidnie obił jego ciało. Informacja o złapaniu niejakiego Gustawa tylko podniosła jego satysfakcję. Nie głupim pomysłem była osoba obserwująca z góry całe zajście. A posiadanie przy sobie broni długodystansowej, okazało się dobrze przemyślanym pomysłem.
Kolejną godzinę spędził na szpitalnym korytarzu, czekając na jakiekolwiek informacje o stanie zdrowia. Sam dokładnie nie wiedział, dlaczego postawił na takie zachowanie. Czuł pewnego rodzaju poczucie winy. Gdyby nie skoczył na plecy rosłego faceta, tylko podjął się strzelania… Jego niedoszła morderczyni nie byłaby operowana kolejną godzinę. Po trzech godzinach niespokojnego chodzenia po budynku, czy wychodzeniu na papierosa nareszcie dostał informacje. Musiał się nieźle nagimnastykować, aby przekonać lekarza prowadzącego że jest partnerem psychopatki. Tym samym powrócił do szpitala po czterech dniach. Przeklinając naruszone kolano po wszystkim, ponownie został zmuszony do kół razem z stabilizatorem.
- Niedawno niewinna dziewczyna z ukrytym pociągiem do znęcania się, która była niczego sobie. A teraz? - pokręcił głową, uśmiechając się sarkastycznie na samym wejściu.
- No proszę… Mój niedoszły partner, który udawał nadzwyczaj opiekuńczego psiaka. Nie dałam tobie rozkazów, aby być wiernym na takim poziomie. - odpowiedziała na jego zaczepkę, jednak szczerze wyglądała słabo. Stróż prawa rzucił dodatkowe nogi pod łóżko, siadając na najbliższym krzesełku.
- Nie wyobrażaj sobie za dużo, przyjemniaczku. Mogłem szczerze tam pozostawić twoje marne ciało, skazując na wykrwawienie. - skrzyżował ręce na piersi. Zdziwił go fakt wiszącego woreczka z krwią. Czy to oznaczało, że próbowała na własną. - Uzyskałem informację na twój temat, mój czar osobisty trafił do serc. Nawet faceta.
- Czego chcesz?
- Zakończyłem naszą prywatną misję. Dzięki znajomemu ze snajperką, Gustawik ładnie wylądował w areszcie z postrzelonym barkiem. - mruknął, podsuwając torbę. - Zdołałem kupić jakieś nowe ciuchy dla ciebie, rzeczy do pielęgnacji też tam znajdziesz, jedzenie też. Moja dobroć serca dla psychopatki. Teraz muszę rozpierdolić całą jego ferajnę.
- Myślałam… Zresztą, jednak nie jesteś amebą. - powiedziała, przenosząc wzrok na biały sufit. - Jednak ostrzegam. Zabawy nie skończyłam.
- Mam w dupie zagrywki jakieś dziewczynki z naruszeniem psychiki. Staniesz mi na drodze, albo skrzywdzisz moją rodzinę. - nachylił się w jej stronę, szepcząc prosto do ucha z nutą pogardy w głosie. - Zabawimy się na moich warunkach, psino.
Łapiąc za dwa patyki wyszedł bez większego gadania opuścił pomieszczenie, kierując się w stronę windy. Musiał się dostać na inny drugą stronę budynku szpitala, w celu odwiedzenia partnera zawodowego. Mielo poważnie do pogadania, między innymi o ich przygodzie. Dla bezpieczeństwa musiał siedzieć cicho.
Noellia?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz