Nie byłem przekonany, jednak coś
mi mówiło, że dziewczyna nie odpuści.
Westchnąłem, po czym zgasiłem silnik i wysiadłem z samochodu. Idąc za Odette,
cały czas się rozglądałem. Ukradkiem wyjąłem też broń i trzymałem ją w dłoni.
Było ciemno, szybko mogłem ją schować. Nie ukrywałem tego, że byłem spięty.
Kiedy Odette otworzyła drzwi do pokoju, schowałem broń za pasek. Nie ukrywałem
już przed nią, że ją noszę ze sobą, w końcu i tak widziała jak zabijam
człowieka.
- Dobra, siadaj. Zaraz to
oczyszczę – Wywróciłem oczami. Zdjąłem z siebie koszulę, dopiero teraz zauważyłem,
jak wielka była plama krwi. Usiadłem na łóżku, dalej jednak nie opuszczało mnie
przeczucie, że dzisiejszy dzień, to tylko początek. Wiedziałem tylko to, że nie
mogłem wrócić do mieszkania. Wyjąłem telefon.
- Stary, poszukaj Daemona na
mieście. Te skurwysyny ścigały mnie przez całe miasto, do tego była ze mną
dziewczyna. Tak, ona. Słuchaj, potrzebuję dla niej obstawy, nie chcę aby ją
odstrzelili. Tak, dobra dzięki. Bez gadania masz u mnie kolejkę na najbliższej imprezie.
Odette nic nie mówiła, podeszła
do mnie z apteczką i usiadła obok. Spojrzała na mnie przepraszająco, tylko
skinąłem głową a dziewczyna przyłożyła do rany wacik. Zacisnąłem zęby, jednak
nie poruszyłem się. Chwilę potem, rana była już obandażowana. Siedziałem na
łóżku z zamkniętymi oczami, oddychając głęboko. Szybko jednak mi przeszło,
zerwałem się na równe nogi i zabrałem koszulę, którą już chwilę potem miałem na
sobie.
- Kim jesteś? Co to za ludzie?
Co tu się dzieje…
- Odette, mówiłem ci, że nie
mogę ci powiedzieć. Sama musisz poszukać. Podpowiem ci tylko, żebyś szukała
nazwiska Weston. Muszę iść.
Wyszedłem z budynku bardzo
szybko. Równie szybko odjechałem w kierunku mojego mieszkania. Musiałem
zobaczyć co tam zrobili, czy Daemon zdołał uciec, a może coś mu się stało.
Kiedy wjechałem windą do mieszkania, nie było tu zbyt źle. Kilka rzeczy było
potłuczonych, jednak psa nigdzie nie było. Wtedy też ktoś zapukał do drzwi, a
po chwili wbiegł przez nie pies.
- Daemon! – Uśmiechnąłem się,
kiedy pies podbiegł do mnie zaczął lizać mnie po twarzy – Czyli jednak mnie
tolerujesz potworze. – Jeden z moich kumpli stał w drzwiach uśmiechając się,
ale szybko zniknął. Ja za to, zabrałem się za sprzątanie. Eh, kolejna noc nie
przespana. Włączyłem muzykę, zupełnie nie przejmowałem się tym, że sąsiedzi nie
mogą spać. Zasnąłem dopiero po szóstej rano.
***
Przez kolejne dwa dni miałem
spokój. Musiałem odpocząć po atakach, więc nie wychodziłem z domu. Głównie to
spałem, jednak czasem zdarzyło się, że wyszedłem z psem na spacer, kilka razy
odwiedzili mnie znajomi oraz mój ojciec który bardzo się przejął tym, co się
działo. Mogłem się domyślić, że prędzej czy później o wszystkim się dowie.
Długo musiałem mu tłumaczyć, że nic mi nie jest i że może wracać do domu.
Jednak, drugiego dnia ktoś długo
próbował do mnie dodzwonić. Nie odbierałem, byłem prawie pewny kto to jest, a
nie chciałem z nią rozmawiać. Siedziałem właśnie na kanapie oglądając jakiś
głupi serial, kręcąc głową z niedowierzaniem, że takie gówno jest produkowane.
Przecież tam nie było nic prawdziwego o mafii. Daemon podniósł się z legowiska
i zaczął ujadać pod drzwiami. Wstałem z kanapie i w mgnieniu oka otworzyłem
drzwi po czym bez słowa, wciągnąłem do środka Odette, po czym jak gdyby nic
wróciłem na kanapę a Daemon podreptał za mną.
- Co cię tu sprowadza Odette? –
Nie patrzyłem na nią, doskonale wiedziałem po co przyszła. Chciała abym
odpowiedział jej na pytania, lub dowiedziała się o mnie trochę i teraz chciała
ze mną o tym pogadać. Stała tam gdzie ją zostawiłem.
- Wiem kim jesteś…
- W końcu, więc kim jestem?
Odette?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz