- Naprawdę muszę przejść na emeryturę… Albo nie! Od razu pierdolnę sobie strzała w głowę! - mężczyzna chodził stałą trasą od bliska dziesięciu minut. Tym samym nie zwracał większej uwagi na swojego partnera, który wypruwał swoje flaki na światło dzienne. - Jakim cudem dostałeś się do policji, Morty? Japierdole… Stać się pośmiewiskiem komisariatu przez głąba, który zwymiotował na zmasakrowane zwłoki…
- Jestem Monty… - wydukał nienaturalnie blady chłopak, opierając się ostatkiem sił o pobliskie drzewo. Ewidentnie wymioty pozbawiły go ostatnich sił. Widząc nerwowe uniesienie zawodowego partnera, usilnie próbował poskładać zdania, aby nie doprowadzić do wybuchy. - Nie miałem pojęcia...Że to będzie wyglądało… Znaczy “on”...
- Wracaj na komisariat, Morty. Dzisiejszego dnia na nic się przydasz, dlatego znajdziesz mi wszystko o denacie. Masz dwie godziny. - mruknął, wystrzeliwując niedopałek używki i zarośla. Bawiąc się ciągłym otwieraniem metalowej zapalniczki, przeszedł bez większego problemu pod taśmą policyjną. Klęknął przy zwłokach z naturalną obojętnością, skanując wzrokiem bladego trupa. Musiał przyznać, że widok niespecjalnie cieszył oko. - Nieszczęśnika podpinamy pod jedną sprawę. Sposób zabójstwa podobny do poprzednich.
~ * ~
Siedząc na fotelu biurowym, Trace wbijał wzrok po raz kolejny tego poranka na dwie tablice. Na obu zaczynało brakować miejsca na kolejne linki, czy zdjecia z nowymi dowodami. A wszystko oklejone dookoła kartki z wielkim znakiem zapytania, wrysowanego czerwonym markerem. Młody policjant przejął sprawę zaraz po podpisaniu umowy o przeniesieniu do wydziału. Ciągnąc od kilku miesięcy jedną, rozwiązywał na boku kolejne. Nim zdołał znaleźć odpowiedź na jedno z wielu pytań, pojawiały się kolejne dowody. Najczęściej w postaci nie żywych świadków. Jedyną podpowiedzią zdawała się być okolica, w której nie mieli od dłuższego czasu podobnych spraw.
Mocniej zacisnął dłoń na oparciu fotela, kiedy zegar wskazał godzinę siódmą nad ranem. Normalni ludzie i stworzenia teraz śpią, nabywając energię na kolejny, szary dzień. Dlaczego nie on? Dla mężczyzny było to normalne - kiedy obejmie coś za cel, stara się szybko znaleźć odpowiedź. Wypijając do końca alkohol z szklanego naczynia, chwilowo wpatrywał się w nie. Czuł nostalgie.
- Pan już tutaj? - usłyszał za sobą zdziwiony głos. Odwrócił się na fotelu niczym szef, bacznie przyglądając się niezapowiedzianemu gościowi. Widząc jednak znanego chuderlaka z trzaskiem odłożył szklankę blat wielkiego, zaśmieconego dokumentami i aktami biurka. - Idę na śniadanie do pobliskiego baru, więc masz czas na przeczytanie moich przemyśleń. Później odwiedzimy pewną rezydencję w okolicy spoczynku denata.
< Noelia? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz