Widzi mnie pani...
Te słowa odbijały się echem w mojej głowie, co rusz potęgując moje zdumienie. Rzadko kiedy ktoś prosił mnie o moje własne zdanie w kolorystyce. Większość klientów wolała swoje wizje, których po prostu nie potrafiła przelać na papier, ani tym bardziej je zrealizować w pełni. Dlatego zazwyczaj byłam proszona do pracy. Takie zlecenia zawsze najbardziej mnie przerażały. Istniało ryzyko, że mój pomysł, który już w pełni zostanie zrealizowany, nie spodoba się klientowi.
Niepewnie zerknęłam na Aarona, który ewidentnie niezdecydowany, przyglądał się po raz kolejny wszystkim próbkom materiału. Jednak odniosłam wrażenie, że jest mu bardzo... obojętne, w czym będzie musiał wystąpić. Przez myśl przemknęło mi, że pewnie nawet by nie zaprzeczył, gdybym zaproponowała mu pudrowy róż. Zaraz jednak potrząsnęłam głową, co nie uszło uwadze mężczyzny. Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, unosząc przy tym nieznacznie brew.
- Myślałam o kobalcie... - zaczęłam ostrożnie, uprzednio gryząc się w język, by nie powiedzieć nic o różu. Aaron znów spojrzał na mnie pytająco, a ja cudem powstrzymałam uśmiech rozbawienia. Mężczyźni i rozpoznawanie kolorów. W odpowiedzi podałam mu odpowiedni skrawek materiału. - Podkreśli pański... twój kolor oczu - dodałam nieśmiało.
Aaron pokiwał z aprobatą głową, ewidentnie zadowolony z mojego wyboru. Odetchnęłam z ulgą, ciesząc się, że kolejny punkt mamy za sobą. Włożyłam odpowiednie skrawki materiału do teczki z projektem.
- W takim razie została ostatnia kwestia, tak? - spytał, a ja w duchu wydałam jęk rozpaczy. Chciał poruszyć coś, czego nigdy nie lubiłam i zawsze chciałam odwlekać to jak najdłużej.
- W takim razie została ostatnia kwestia, tak? - spytał, a ja w duchu wydałam jęk rozpaczy. Chciał poruszyć coś, czego nigdy nie lubiłam i zawsze chciałam odwlekać to jak najdłużej.
- T-tak - wydusiłam w końcu, zmuszona, by coś odpowiedzieć i z nerwów podrapałam się w odsłonięte przedramię, przez co zostawiłam na nim czerwone pręgi po paznokciach. - Proponowałabym... trzy tysiące - przełknęłam ślinę, obserwując jego reakcję.
Wydał z siebie sapnięcie ewidentnie oznaczające oburzenie. Poczułam, jak wszystkie mięśnie moich pleców spinają się.
- Jeśli to za dużo, mogę...
Mężczyzna machnął ręką, skutecznie mi urywając. Przez jego twarz przemknął cień rozbawienia, co oznaczało, że cena chyba nie była za wysoka.
- O twoim talencie do negocjacji pomówimy kiedy indziej - stwierdził, siadając wygodniej na luksusowej kanapie. - Myślę jednak, że tę to omówimy, jak skończysz garnitur, co ty na to?
- O twoim talencie do negocjacji pomówimy kiedy indziej - stwierdził, siadając wygodniej na luksusowej kanapie. - Myślę jednak, że tę to omówimy, jak skończysz garnitur, co ty na to?
Ostrożnie pokiwałam głową, nie bardzo mając ochotę o tym dyskutować.
- Więc? O czym pan chciał jeszcze porozmawiać? - spytałam nieśmiało.
- Aaron - poprawił mnie, wzdychając przy tym z lekkiego rozdrażnienia. Zaraz jednak się opanował. - Chodzi mi o okazję, na którą potrzebuję ten garnitur.
Zmarszczyłam delikatnie brwi, nie bardzo rozumiejąc.
- To znaczy? - delikatnie przekrzywiłam głowę.
- Potrzebuję osoby towarzyszącej - odparł wprost.
Jego bezpośredniość nie dość, że odebrała mi mowę, to kompletnie zbiła mnie z tropu. Odchrząknęłam cicho, starając się odzyskać głos.
- Ale... co mnie do tego? - spytałam cicho, starając się nie odwracać wzroku od jego twarzy.
- To chyba oczywiste? - uniósł brew, wręcz wbijając we mnie wzrok lodowobłękitnych oczu. - Chcę, żebyś to ty pojawiła się w tej roli.
W tym momencie zachłysnęłam się powietrzem. Przez chwilę miałam wrażenie, jakbym się przesłyszała.
- J-jaka to okazja? - wydusiłam w końcu, po paru nieznośnych minutach milczenia.
- Impreza firmowa - odparł, jakby to była oczywista rzecz. - Z okazji otwarcia nowego działu w firmie.
Ostrożnie pokiwałam głową, jednak zanim zdołałam odpowiedzieć, Aaron kontynuował.
- Pomyślałem, że przyniesie to korzyść nam obojgu - gdy zmarszczyłam brwi, zaraz pospieszył z wyjaśnieniem. - Ja nie będę musiał znosić pytań odnośnie braku towarzyszki. Ty natomiast możesz się wypromować. Wystarczy, że założysz swoją kreację. Dzięki temu i mojemu garniturowi możesz zdobyć całkiem sporo dobrych klientów.
Im dłużej tego słuchałam, tym bardziej miało to rację bytu. Faktycznie, ostatnio miałam coraz mniej klientów, a wizja zdobycia... no, nie kłamiąc, całkiem bogatych chętnych, była całkiem miła. Powoli podniosłam się, zbierając wszystko do torby.
- Dobrze - powiedziałam cicho, choć nie oznaczało to całkowitej zgody. - Zastanowię się nad tym.
Wiedziałam, że oznaczało to dodatkową pracę, by mieć się w czym pokazać. Jednak miałam świadomość, że byłoby to bardzo opłacalne. Pomimo tego, chciałam potrzymać potrzymać Aarona w niepewności.
- Dam ci znać przy kolejnych konsultacjach - dodałam, obserwując, jak, pozwoliłam sobie pomyśleć, Ron podnosi się, żeby odprowadzić mnie do drzwi.
- Oczywiście - posłał mi uśmiech, od którego lekko zadrżały mi kolana. - Niestety, muszę wracać do pracy...
W odpowiedzi pokiwałam głową i delikatnie uniosłam teczkę, w której był projekt.
- Ja do swojej też - uśmiechnęłam się nieśmiało. - Dam ci... znać, kiedy będziesz mógł przyjść na przymiarki, dobrze?
Gdy tylko mężczyzna się zgodził, pożegnałam się i ruszyłam w drogę powrotną.
○▪◦▪○
Czułam się tak, jakby praca się nie kończyła. Skupienie się na projekcie dla Aarona przy równoczesnym realizowaniu swojej sukienki na tę samą okazję pozbawiało mnie wszelkich sił, zwłaszcza, że miałam jeszcze kilka drobnych zleceń. Jednak świadomość profitów płynących z tego wszystkiego naprawdę mnie motywowała. Spojrzałam jeszcze raz na uszyte spodnie dla Aarona i odetchnęłam cicho. Zaraz miał się zjawić, a wszystko było w kawałkach. Dosłownie. Mimo to, nie chciałam tego zmieniać. Ryzyko, że źle przyszyję rękawy, było zbyt duże, a przy tak napiętym grafiku nie mogłam sobie pozwolić na pomyłkę.
Spojrzałam na kawałki czarnego aksamitu, z którego szyłam swoją sukienkę i uśmiechnęłam się gwałtownie. Zawsze byłam zdania, że jeśli idzie się na jakąkolwiek imprezę czy inny bankiet, powinno się mieć w stroju element wspólny z osobą towarzyszącą. Bałam się tego tutaj użyć, ale wiedziałam, że będzie to mimo wszystko lepiej wyglądało. Dlatego też podniosłam jeden ze skrawków aksamitu i szybko przyszyłam do kołnierza marynarki. Teraz wyglądało to znacznie lepiej. Gdy tylko skończyłam, akurat rozległ się dzwonek do drzwi.
- Zobaczymy, co on na to powie - zwróciłam się do kota, po czym podniosłam się, by pójść otworzyć drzwi.
[Aaron? W KOŃCU XD]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz