— Chciałam porozmawiać o tej naszej całej kłótni. Przeprosiłam Cię już za te całe naruszenie czyjejś przestrzeni osobistej. Potrzebowałam chwilowej czułości, bo zazwyczaj nigdy nie chcę ludzi ani dotykać, a co dopiero przytulać. Na zewnątrz jestem cholernie głupią nastolatką, a w głębi dławię się światowymi niezgodnościami i tylko w lekki sposób próbuję schować swoje obrzydzenie do drugiego człowieka. Jedyne co trzeba zrobić to mnie lepiej poznać. Ja Ciebie też do końca nie poznałam i gdybym znała twój charakter, to na pewno bym tego nie zrobiła. I wiem, że cały ten mój głupi wykład będziesz miał gdzieś, ale i tak muszę lekko wytłumaczyć się z mojego niedorosłego działania. Matka porzuciła mnie zaraz po urodzeniu. Nie dziwię się jej. Jeżeli zobaczyłabym, co urodziłam, także bym to zostawiła na pastwę losu. Adoptowała mnie rodzina, która na pierwszy rzut oka wydawała się w porządku. Maria, czyli moja zastępcza matka, była nawet okej, ale widywałam się z nią dobry raz w tygodniu. Zostawałam z ojcem. Mam kilka blizn po nim i mocny uraz w pamięci i na psychice. Ukrywanie nigdy nie pomagało, a wręcz pogarszało sytuację. Dużo osób potrafi mi powiedzieć, że jestem zimną suką bez uczuć. No ale przepraszam, jak mogę mieć uczucia, skoro byłam przyzwyczajana do tego, że ludzie to zwykli idioci i kłamcy. Uciekłam od nich. Może i nieco zmieniłam swoje życie. Trochę. Poszłam na jedną jedyną walkę w MMA. Wciągnęłam się bardzo. Za bardzo. Uznałam to za zbawienie. Wreszcie mogłam się wyżyć na kimś, kogo tak bardzo nienawidzę — ludzi. Po każdej walce wypłakiwałam się w poduszkę z powodu przybranego ojca. Co do bólu to od tamtej pory czuję go tylko w połowie. Trzy walki przeszłam ze złamaną szczęką, bo lekarz uznał, że wszystko z nią w porządku. Kilka razy złamałam palce o twarz przeciwnika. Zazwyczaj po tym padali na matę, a ja nastawiałam sobie te marne patyki. Teraz już chyba wiesz, dlaczego potrzebowałam, chociaż sekundy uspokojenia i czułości.
Naprawdę, miałem ochotę po prostu wyjąć telefon, włączyć jej wycięty fragment filmiku Gonciarza, gdzie wspaniałomyślnie postanawia żachnąć się tekstem pod tytułem „Jezus Maria, nie prosiłem cię o autobiografię” i jebnąć tymi drzwiami na tyle mocno, by rozkurwić coś więcej, niż framugi.
Ale gdzieś już to widziałem i odczuwałem niesamowite deja vu.
Gadka się powtórzyła, podobnie jak moje przewrócenie oczami i westchnięcie. Już nie chciało mi się zwracać uwagi na to, że znałem ją ile? Dwa dni? Że takich rzeczy po prostu się nie robi, chyba że masz problem z własnymi emocjami, co definitywnie dotykało dziewuchę, ale numeru do dobrego, sprawdzonego psychologa najwyraźniej nie chciała?
Już nie chciałem powtarzać certolenia w stylu „Nie wiesz, co inni przeżyli”, bo mnie o autobiografię też nikt nie prosił i nie miałem zamiaru się nią dzielić.
— Jedyna rzecz, jaka mnie najbardziej uraziła to te twoje... „Przyznaj się, że masz chcicę...i” Powiem ci, że jakoś nigdy nie zagłębiałam się w tematy damsko-męskie, a co dopiero, żeby z kimś sypiać... Eh. Niehigieniczne.
I tu już tylko uniosłem brwi, uniosłem ręce i mimowolnie, bardzo mimowolnie skomentowałem wszystko w niewybredny sposób.
— Niehigieniczne? Dobra, nie mam pytań — rzuciłem, kręcąc głową. — Dziewucho, masz problemy ze sobą i wszystkie sposoby, które w tym momencie wymieniłaś, dają efekt odwrotny do zamierzonego. I nie, jedno nie jest punktem startowym dla kolejnego, a już z pewnością nie z pierwszą, lepszą napotkaną osobą. To wszystko, czy masz dla mnie jeszcze jakieś interesujące niuansiki z życia, o których powinienem wiedzieć?
I na litość boską, dobrze, że załączył mi się akurat tryb Wujcia Dobrej Rady.
Ja już byłem na to wszystko za stary.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz