27 mar 2019
Od Victorii do Ivana
Leżałam w łóżku. Dłonie były cholernie ciężkie, a co dopiero głowa. Wszystko widziałam rozmazane. Ręka ostro mi zdrętwiała. Wszystko do dupy. Nie czułam się na siłach psychicznych już od kilku tygodni. Za każdym razem, kiedy Gared otwierał drzwi od mojego pokoju, miałam ochotę rzucić w niego czymś bardzo ciężkim i ostrym. Wstałam nagle z łóżka. Poczułam jak wszystkie kości mi strzelają. Czułam jak zakręciło mi się w głowie. Usiadłam na chwilę. Zrozumiałam dopiero teraz, że zrobiłam się ostatnio nieco agresywna. Może nawet nie agresywna, a wściekła. Nie wiem z jakiego powodu. Przechodziły mnie fale przeszywającego zimna. Coś ściskało mnie od środka. Nie piłam alkoholu od dobrego miesiąca. Myślałam, że to od tego... A jednak nie. Odkąd zaczęłam dusić Gareda, wiedziałam, że coś nie tak. Do tego zrobiłam to przez sen. Obudziłam się dopiero w jego pokoju, na jego łóżku, kiedy moje dłonie oplotły jego szyję. Obudziłam się i od razu zeskoczyłam z łóżka. Ogarnął mnie jakiś dziwny moment płaczu. Przez mój lament Gared musiał przez całą noc siedzieć ze mną i mnie głaskać po główce, bo bałam się, że zrobię to samo. Kiedy wreszcie doszłam delikatnie do siebie i wstałam, coś nagle mocno uderzyło mnie w tył głowy, a jedyne co widziałam, to ciemność. No może nie do końca. Za chwilę zobaczyłam cholernie jasne światło, które nie ustępowało chociaż na chwilę. Kiedy próbowałam ruszyć ręką zauważyłam, że jestem w kaftanie bezpieczeństwa. No teraz było już jasne, że mój cudowny współlokator wysłał mnie do psychiatryka. Zabiję go. Z zimną krwią... Boże... Nawet myśli mam o morderstwach. Mam już dosyć. Nagle zaczęłam się cała trząść, a moje powieki próbowały się szerzej otworzyć. Strasznie bolała mnie głowa. Najwidoczniej Gared nie wynalazł innego sposobu na "uśpienie" mnie. Było mi gorąco. Za gorąco. Ze zdenerwowania zaczęłam kręcić szybko głową, jakbym miała już dość zaawansowaną chorobę psychiczną. Po chwili wstałam z łóżka i położyłam się na zimnej podłodze. O tak... Tego mi było potrzeba. W pewnym momencie do pokoju ktoś wszedł. Nie wiem kto, bo po pierwsze nie miałam siły wstawać, a po drugie byłam prawie pewna, że to lekarz. Powoli udało mi się usiąść i spojrzeć na osobę przebywającą ze mną w pomieszczeniu. Był to wysoki brunet. Usiadł na przeciwko mnie. Przeleciał mnie wzrokiem od góry do dołu i szeroko się uśmiechnął. Ja tylko przymrużyłam oczy i patrzyłam na niego z tak zwanego ''byka''.
Ivan?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz