Uśmiechnąłem się i niepewnie pogłaskałem psią głowę. Wielkie psisko przesunęło głową do mojej kieszeni i mocno zaciągnęło powietrze.
-No ja wiem, pachnę smacznymi psimi przysmakami- Poklepałem lekko głowę i w końcu się podniosłem. Dziewczyna popatrzyła na mnie i lekko się uśmiechnęła.
-Nie udusisz się już?
-Niee. Nie powinienem, chyba. Wiesz, jak to jest. Nie mam, kiedy o siebie zadbać wiec staram się nadrobić wszystko w jedną noc, jak wspominałem. Jestem w tym wszystkim nowy. - Wzruszyłem ramionami i sięgnąłem do kieszeni. Wydobyłem z niej małą szmacianą lalkę Daphne i dwie psie kostki cząsteczkowe. Popatrzyłem na łupy i ponownie złapałem z dziewczyną kontakt wzrokowy. Uśmiechnęła się, na widok moich zdobyczy.
-Mogę im dać?
-Może lepiej połóż na ziemi, stracisz jeszcze palec przypadkowo i co wtedy?- Położyła dłoń na głowie psa w kagańcu. Schyliłem się, co momentalnie dało suni prawo do polizania mnie po twarzy. Prychnąłem i położyłem szybko smaki w niewielkiej odległości. Parę komend i oba zniknęły.
-Jezu, zapłacę ci dobre pieniądza, jak mi mojego psa tak wyszkolisz. Zjada wszystko i stara się przyjaźnić z każdym. -Pokręciłem głową i uniosłem lalkę do oczu. Daphne myślała, że ją zgubiła parę tygodni po przeprowadzce.
-Mogę ci pomóc, ale jakoś się tym zawodowo nie zajmuję. Po prostu miałam dużo psów -Wzruszyła ramionami.
-To mój pierwszy, Terminator- Sięgnąłem do kieszeni i wydobyłem telefon. Niczym dumny ojciec pokazałem jej zdjęcie psa, kiedy ten siedział skupiony na kawałku sera nad obiektywem.
-Co mu jest? -Zapytała i lekko zmarszczyła brwi. Uniosłem ekran do oczu i zmarszczyłem brwi. No tak.
-Em... Tak dokładnie nie wiem, był chyba w walkach, albo był zanętą do walk? Pies ze schroniska. Ale o dziwo zero agresji. Kocha małe dzieci -Uśmiechnąłem się i schowałem telefon, widząc lekką konsternację na twarzy.
-A tak przy okazji... Conrad jestem -Wstawiłem dłoń w jej kierunku.
-Katfrin, miło mi poznać imię wybawiciela takiego psiaka – Uśmiechnęła się i uścisnęła mi rękę.
-Aj tam wybawiciel... Lubiłem psy i chciałem psa, a on wydawał się beznadziejny. A teraz jest nianią dla małej -Wzruszyłem ramionami.
-Mimo wszystko takich psów nie powinno się zostawiać z dziećmi bez opieki, wszystko może się stać -Wzruszyła ramionami.
-Ufam mu, wiem, jak to brzmi, ale serio. Teraz wyjdę na nieodpowiedzialnego ojca. -Zaśmiałem się lekko i potarłem po karku. Jej słowa miało w sobie odrobinę takiego... Karcenia? Ona mnie skarciła.
-No tak, teraz wychodzi na takiego – Wzruszyła ramionami. Prychnąłem na jej słowa i pokręciłem głową.
-Życie, nie mam z kim innym jej zostawić, to wypadło na psa. Czasem trzeba czas dla taty...
-Matka?
-Nie widziałem od momentu, jak wydała Daphne na świat -Wzruszyłem ramionami i zamyśliłem się. Ja jej właśnie opowiadam historię życia, tak randomowo z ulicy.
-Z psami to nie jest tak, że to złe, że jest ze schroniska. Miałam kontakt z wieloma i czasem są nieobliczalne. Ale jak chciałeś, coś mocno ochronnego to może Fredka?- Uśmiechnęła się lekko. Uniosłem brwi zaskoczony.
-Co?
-Nie wpuszczają nikogo do domu -Dodała, widząc moje zaskoczenie. Zaśmiałem się, ale w dalszym ciągu nie wiedziałem do końca, co się właśnie stało.
-Serio, prędzej ci zjedzą oczy, niż wejdzie obcy.
-Nie wiem, czy chcę wiedzieć, jakim cudem zdobyłaś tę wiedzę. Mam do obrony 7 latkę, która kocha swoje zabawki. Myślę, że mogłaby być równie niebezpieczna, jak fretka, gdyby ktoś jej chciał coś zepsuć albo wynieść z domu – Prychnąłem i przeciągnąłem lekko plecy.
-Może chcesz kontynuować bieg? -Zaproponowałem.
<rozkręcę sie XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz