- W twoich ustach to pytanie brzmi okropnie – stwierdziłem z uśmiechem, ale się nie zaśmiałem.
- Zostanę mój zjebie – odpowiedziałem całując go w usta. Nic nie odpowiedział, jego twarz była czerwona, miał lekko przymknięte oczy, ale odwzajemnił pocałunek, który pogłębiliśmy. Przez parę sekund dosłownie się pożeraliśmy, kiedy jeden drugiego chciał zdominować, aż w końcu się odsunąłem i zaproponowałem wino. Oli niechętnie się zgodził, dając mi do zrozumienia, że z chęcią by przeszedł do tej „ważniejszej” części wieczoru, dlatego specjalnie spowolniłem ruchy. Nalałem nam obu wina, które dość szybko pochłonęliśmy: ja dlatego, ze było pyszne, a Oli… z oczywistego powodu. Praktycznie opróżniliśmy całą butelkę, przez co nie mogłem się przestać uśmiechać, a chłopak już nawet się nie hamował.
Usiadł mi na kolanach i zaczął całować, zjeżdżając do szyi. Położyłem dłonie na jego pośladkach i ścisnąłem palce, na co cicho zapiszczał. Potem się zniżył i uklęknął przede mną. Z uśmiechem patrzyłem, jak rozpina mi rozporek i zaczyna się bawić moim przyjacielem, doprowadzając mnie do zwodu. Oli się nie oszczędzając, jeździł ustami po całej długości, wspomagając sobie dłonią z obrączką. Czując falę gorąca, odsunąłem chłopaka od siebie, słysząc jego jęk niezadowolenia. Wstał, a ja mu zdjąłem spodnie. Następnie chwyciłem za pośladki, uniosłem do góry, a on objął mnie nogami w biodrach. Oparłem go o szafę i zacząłem całować, wkładając w niego palce i go chwilę rozciągając. Nie musiałem tego robić długo, po chwili mogłem się w niego wsunąć, słysząc jego westchnienia. Gdy doszedłem, dalej w nim będąc, zaniosłem go na łóżko, gdzie kontynuowaliśmy obchodzenie walentynek.
Rano leżeliśmy w łóżku przez jakieś pół godziny w milczeniu, wtuleni w siebie. Oli oglądał nasze pierścionki, łącząc jednocześnie napisy, a ja rozkoszowałem się chwilą. Nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Podnieśliśmy leniwie głowy, żaden z nas się nie ruszył, mając nadzieję, że niechciany gość sobie pójdzie, ale on powtórzył pukanie.
- Oli? To ja, Borys - Oli wstał pierwszy, mrucząc coś pod nosem. Gdy się ubierał, oglądałem jego tyłek, za co dostałem po głowie.
- Lepiej się ubieraj – przewróciłem oczami. Gdy zniknął, zamykając za sobą drzwi, najpierw słuchałem, czego ten dzieciak chciał. Oddał moje ubranie, a potem wszedł na herbatę, której nie było. Musiałem wstać. Znalazłem czyste bokserki, jakieś spodnie i wylazłem z pokoju z koszulą w dłoni. Wszedłem do kuchni, od razu poczułem na sobie wzrok Borysa.
- Cześć Thomas – odezwał się szybko.
- Cześć młody. A ty mi za szybko spieprzyłeś – stwierdziłem do Oliego, całując go w policzek, gdy ten nastawiał wodę.
- Taka moja natura. Hej Borys co chcesz? - odwrócił się do chłopaka, który dziwnie wwiercał we mnie wzrok. Usiadłem przy stole i ubrałem koszulkę. - Borys! - dopiero wtedy chłopak się ocknął i odpowiedział.
- Kawę.
<Oli?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz