3 mar 2019

Od Antoniego CD Nivana

Głęboki granat złapał chłodny błękit i ugrzęźliśmy w tej niecodziennej dla nas sytuacji.
Spokojnej, bez żadnego wybuchu erotyki czy nachalnej namiętności, a przepełnionej ciepłem, które wręcz budziło motyle w brzuchu, by te zaczęły nieporadnie drżeć i latać w sposób raczej nieopanowany.
To wszystko bez słów, w milczeniu i pięknej iluzji, że to nic specjalnego, ważnego dla nas obojga, choć przecież wiedzieliśmy o tym cudownym kłamstwie, dwóch słowach, które czasami zawisały pomiędzy nami, właśnie tak jak teraz.
I nie powstrzymałem cichego westchnięcia, gdy nos zahaczył o policzek, o ten mój czy o wargi, gdy ciepły oddech tak przyjemnie łaskotał skórę czekającą właśnie na to.
Och, były z nas straszne dzieciaki, niewyżyte nastolatki, które mimo już całkiem poważnego wieku nadal odkrywały kolejne to formy wykazywania swoich emocji bez dosadnych słów.
Co mi pozostawało, jak nie odwzajemnić czułych gestów, jak nie musnąć, w przeciwieństwie do chłopaka wargami, a nie czubkiem nosa, policzek, łuk brwiowy i czoło, by ostatecznie pociągnąć własne usta w dół i natrafić na te drugie, miałem wrażenie, że już wyczekujące.
Nie dało się zahamować uśmiechu, ale nie kpiącego, wręcz przeciwnie, ciepłego i czułego, bo przecież nie byłem już rozwydrzonym nastolatkiem łamiącym serduszka dziewczynkom i chłopcom.
Może tylko czasami.
A wargi musnęły wargi, mocniej, już z większą stanowczością.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz