Byłem absolutnie bez nastroju, bez humoru, a rycząca mi przy uchu dziewczyna wcale mi w tym wszystkim nie pomagała.
Ten poranek mogłem już wpisać na listę jednych z gorszych i zrobię to, bez najmniejszego zastanowienia i okazania litości.
Bo jak bardzo los nie nauczył mnie poszerzyć swoje granice znoszenia niektórych rzeczy, tak teraz przekroczoną ją przynajmniej ze trzy razy, a dodatkowo podczas przechodzenia przez nią, podeptaną ją i skopano, jak rąbniętego przez życie szczeniaka.
Mogłem nawet pokusić się o stwierdzenie, że pobiła Millera, Gabriela i Watsona razem wziętych w kwestii doprowadzania człowieka do białej gorączki.
Może parsknąłem śmiechem, słysząc "dziewoja".
Może śmiałem się, słysząc cały ten parszywy, nic niewnoszący do życia, tak paskudnie wymuszony wywód na temat dramatyzmu świata i męki pańskiej, jaką muszą przechodzić takie, rzekomo, umęczone stworzenia jak ona.
Pierdolone nastolatki, które naoglądały się hashtagu o depresji na tumblrze, naczytały jakichś z palca wyssanych historii i fanficów.
Czułem się jak w jakimś słabym dramacie, albo lepiej. American dream z bardzo źle napisanym scenariuszem i dialogami, które wołały o pomstę do nieba. Dlatego krzywiłem się coraz bardziej, przy okazji zerkając na nią spod byka.
Darła się niemiłosiernie, do tego ryczała.
A wszystko dlatego, że nie życzyłem sobie naruszania przestrzeni osobistej.
Ludzie naprawdę są okropnymi drama queen.
Ta była nawet lepsza od Yamira, który, tak swoją drogą, ostatnio coś dzwonił.
Powinienem był w końcu z chłopaczkiem pogadać, inaczej przyjedzie, a jak do tego dojdzie, to nie będzie zbyt kolorowo.
Poleciała do kuchni, po jak się za chwilę okazało, wódkę, którą, powiedzmy sobie szczerze, wyrwałem jej z rąk z delikatnym oburzeniem.
Bo to nigdy nie było dobrym rozwiązaniem, powiem z własnego doświadczenia.
— Odejdź ode mnie! Przecież narażę znów twoją przestrzeń osobistą i znowu zostanę obrzucona wszystkimi obelgami, jakimi się tylko da. Ja chciałam tylko zrozumienia. To wszystko...
I kiedy zamknąłem z hukiem jakąś pierwszą lepszą szafkę, parsknąłem śmiechem.
Prosto w jej twarz, czego raczej robić nigdy nie powinienem, a mimo wszystko, jak widać, dalej mi się zdarzało.
— Uspokój się — mruknąłem, marszcząc przy okazji czoło i dalej trzymając mocno szafkę, do której wciąż próbowała się dobrać. — Już nie wyolbrzymiaj. Poprosiłem cię po prostu o szacunek dla mojej osoby i odsunięcie się. Nikt cię nie obraził i nie rzucał w ciebie obelgami, skarbie — kontynuowałem, krzyżując nogi i wciąż posyłając jej dość nieprzyjemne spojrzenie. — I na litość boską, nikt nie prosił cię o autobiografię, ani o szantaż emocjonalny.
Wyjątkowo mocny nacisk na ostatnie dwa słowa, bo chyba tego nienawidziłem w ludziach najbardziej. Przynajmniej tyle, że dokładnie te same techniki stosował Xavier i człowiek był najzwyczajniej w świecie wyczulony na takie, powiedzmy sobie szczerze, parszywe zagrania.
— Naprawdę? Działać w ten sposób? Ciosy poniżej pasa, a miałem nadzieję, że jednak umiecie bawić się fair play. Plus naprawdę, jeden dzień i takie, rzekomo, uczucia? Po prostu przyznaj się, że masz chcicę i brakuje ci dobrego kutasa, dobrze? — Złapałem butelkę, którą dosłownie chwilę wcześniej jej odebrałem i pchnąłem ją po blacie w jej kierunku, wciskając przy okazji ręce do kieszeni. — Rób z tym, co chcesz, dalej to już nie moja sprawa.
I już miałem się odwrócić i może zwyczajnie zostawić to zaryczane stworzenie podobne do człowieka, gdy już zaczęła otwierać usta w gotowości na kolejny wywód.
— I zanim znowu zaczniesz jęczeć o niezrozumieniu przeze mnie i przez świat, to może uświadom sobie, że każdy nosi swój bagaż i swoje problemy, więc proszę cię, nie wykrzykuj pierwszym lepszym ludziom, jak to ci nie jest źle. A jak już, to psychologowi, którego jednak bym ci zalecał. Dziękuję za kawę i miły wieczór.
Nie czekając na potencjalne szczeknięcie i odpyskowanie, opuściłem pomieszczenie, zgarniając swoje buty i płaszcz i nawet nie certoląc się z zakładaniem którejkolwiek części garderoby, po prostu wyparowałem z mieszkania.
Byle jak najszybciej zaszyć się w swojej norze.
Odpocząć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz