Podarowałem jego wargom najpiękniejszy uśmiech, gdy tylko spomiędzy nich wyrwało się to krótkie, ale jakże treściwe syknięcie, gdy mogłem wręcz poczuć, jak te tak dobrze wyregulowane brwi zostają ściągnięte, jak tworzą niezbyt głęboką bruzdę na ładnym czółku, jak mężczyzna po prostu się krzywi.
By za chwilę zastąpić to wszystko kolejną miną, która mówiła sama za siebie, dla której kolejne słowa były jedynie dopełnieniem, bo wystarczało spojrzeć w te spragnione, głębokie oczyska, by wiedzieć wszystko. By poczuć cały ten skrywany przez lata żal. By dotkliwie odczuć całą tęsknotę, jaka się w nich kryła. By znowu poczuć, jak szalenie potrafi zabić ludzkie serce bez ingerencji żadnych środków typu energetyki.
— Błagam, zrób to jeszcze raz, rób tak więcej.
A ja nie miałem zamiaru odpowiedzieć przecząco na jego prośby. Nie tym razem. Nie przy tej szansie. Nie po tym czasie. Nie przy jego ciele. Nie przy mojej aktualnej dojrzałości.
Po prostu nie, będąc absolutnie świadomym, że spieprzyłem już wystarczająco dużo razy.
Więc działałem, jak prosił. Poruszałem się, jak prosił, dając od siebie coś nowego. Biodra trafiały na biodra w prędkich, nieco agresywnych ruchach. Dłonie uważnie badały ciało. Usta pieściły szyję.
Zraniłem cię tyle razy.
Pocałunek, jeden, drugi, trzeci. Muśnięcie skóry za uchem, chuchnięcie gorącym powietrzem prosto w małżowinę.
Palce wsuwające się pod koszulkę, którą wcześniej wyciągnęły ze spodni. Cieszące się, tak bardzo się cieszące, że ponownie mogły dotknąć tej skóry.
Zaciągnąłem okulary na czubek głowy, świadomy tego, jak bardzo przeszkadzały i jak bardzo brudne musiały już być.
A później pozwalałem sobie już tylko na coraz to głębsze pocałunki, na głośne mlaskanie, na język przejeżdżający po tym drugim, zahaczając o proste, nieco pożółkłe ząbki.
Całkiem ignorując świat, bzyczący w kieszeni telefon, a skupiając jedynie na drugim ciele, zdecydowanie zaniedbanym przeze mnie człowieku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz