7 mar 2019

Od Oliego Cd Thomasa

Uśmiechnąłem się i wróciłem do kuchni. Kawa szybko się robiła, a ja w tym czasie zjadłem banana. Lekkie śniadanie było moim zbawieniem po wczorajszym winie. Wróciłem do pokoju i postawiłem Kubek przed Borysem i podałem porcję napoju Thomasowi. Uśmiechnął się lekko i upił łyka.
-Smakuje?
-Nawet niezła, a co do niej dodałeś?
-Nic, to raczej kwestia tego, że partnerzy robią zawsze najlepszą kawę -Posłałem mu zaczepny uśmiech i złapałem koszulkę z szafki nad kanapą. Borys się zakrztusił.
-Młody oddychaj. -Poklepałem go mocno po plecach i schyliłem się przed młodziakiem. Zjechał wzrokiem na pierścionek na moim palcu i zmarszczył lekko brwi.
-Żyjesz? -Zapytałem i poklepałem go po udzie.
-Ta... Masz dzisiaj pracę? -Zapytał i zagryzł lekko dolną wargę. Kiwnąłem głowa na potwierdzenie i szybko ubrałem nową koszulkę. Spodnie były czyste. Złapałem termos z kawą i torbę z projektami po drodze łapiąc skarpety.
-Będę wieczorem, mam teraz okropny zapierdol w robocie. - Wróciłem do sypialnio salonu i schyliłem się ku Thomasowi. Wykręcił oczami i zrobił obrażoną minę.
-Kompletnie nie rozumiem, czemu tyle pracujesz. Pieniędzy ci nie brakuje.
-To pasja mój drogi, oddaje się temu, co lubię i w czym jestem dobry. Tak samo, jak obciąganie ci -Ostatnie słowa wyszeptałem mu do ucha i złapałem lekko jego szczękę w dłoń. Prychnął cicho. Pochyliłem się i pocałowałem go zachłannie. Odsunąłem się leniwie i wyprostowałem. Thomas miał lekko przymknięte oczy i zagryzał dolną wargę.
-Do wieczora Kochanie -Ostatnie słowo wypadło z moich ust, kiedy stałem już przy drzwiach. Trzasnąłem za sobą i szybko ruszyłem do salonu. Byłem spóźniony. Na miejscu okazało się, że najbliższe dwie godziny miałem spędzać z synem mafiozy. Młody chłopak. Ale inteligencją nie grzeszył. Jego ojciec i ochroniarz, a raczej dryblas ojca, siedzieli w poczekalni.
-Dzień dobry. - Uśmiechnąłem się, najmilej jak tylko dałem radę i zaprosiłem młodziaka do mojego pokoiku.
-Nie masz 18 lat tak? -Zapytałem, patrząc na ojca, który siedział za zamkniętymi drzwiami.
-Nie, ale mam ojca. Zgadza się na wszystko -Mruknął.
-Okay, to musi mi podpisać zgodę i tyle- Kiwnąłem głową i zaprosiłem obu czekających facetów do środka.
-Jakiś problem? -Uśmiechnął się lekko tatuś. Miał przyjazną twarz, co chyba pomagało mu w pracy. Albo nie. Nie wiem.
-potrzebuje podpisu pod zgodą, prawnie jest wymagana obecność opiekuna w czasie zabiegu – Podsunąłem papiery wraz z długopisem.
-Mhm, ile to potrwa? -Zapytał i odłożył długopis po złożeniu swojej sygnatury.
-Z tego, co patrzę na wzór, maksymalnie dwie godziny. Takie mam ustalone okienko czasowe. - Podniosłem wzrok znad projektu, który ustalałem z młodym parę tygodni. Ojciec pokiwał głową i przysiadł w fotelu. Zaprowadziłem młodziaka na specjalne siedzenie i zacząłem składać sprzęt. Po chwili przykładałem mu szkic do skóry i... Niebieski odcisk pozostał na ramieniu.
-Dobra, teraz zobacz jeszcze w lustro, czy nie chcesz jakiś ewentualnych małych zmian. -Wskazałem na dużą taflę na ścianie i czekałem.
-Od jak dawna jesteś w zawodzie? - Ojciec chłopaka wydawał się zainteresowany moją pracą. Kiedy jego syn wrócił na swoje miejsce i stwierdził, że wszystko gra zabrałem się za pracę.
-Około 4 lat, ale projekty robiłem dużo wcześniej -Przyznałem i spokojnie nanosiłem pierwsze linie.
-To ile masz lat?
-Zaraz 22
-I rodzice zatwierdzili twoją karierę?- Facet wyraźnie naciskał. Uniosłem dłoń z pistoletem i popatrzyłem na faceta z irytacją na twarzy.
-Ja robię moją pracę, nie wbijam ci się z butami w twoją. - Warknąłem i wróciłem do dźgania ramienia.
-Wyluzuj synu, nikt cię jeszcze nie atakuje -Prychnął i podszedł patrząc na moje dzieło.
-Ale kreskę masz niezłą, to ci przyznam.
-Mhm – Starałem się po prostu nie zwracać uwagi na jego osobę. Dlatego wolałem jak w studiu były tylko dwie osoby, ja i klient.
-A można poznać nazwisko twojej osoby?
-Ma pan wizytówkę -Burknąłem i zmieniłem igły. Teraz przyszedł czas na większą przestrzeń, wiec mogłem robić to szybciej. Nie wiem, jak wytrzymałem, ale w połowie dziary, chłopak zemdlał. Ojciec przytrzymał ciało i kazał mi kontynuować.
-Jak chce to niech ma, niech się uczy – Burknął i trzymał ciało za barki. Westchnąłem i skończyłem robotę, najszybciej jak dawało radę. Dryblas wyniósł panicza, z ramieniem owiniętym folią a ja westchnąłem.
-Ile płacę?
-Tysiąc, niech przemywa dziarę i kremuje. Zakaz zdrapywania strupów i wychodzenia na słońce, niech tego nie opala. I lepiej jak by się nie męczył przez najbliższe dni – Wyrecytowałem formalności. Kiwnął głową i wyjął hajs.
-Proszę, a to za fatygę.- Dodał mi dwa banknoty i wyszedł. Nie miałem, kiedy się odestresowac, bo wpadła do pokoju młoda dziewczyna żądająca znaku nieskończoności na przegubie. Uniosłem swoją dłoń do oczu i popatrzyłem chwilę na pierścionek. Jezu, daj mi cierpliwości, bo chyba zaraz stracę pracę.
<Tomciu>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz