Zasiadłem za biurkiem i radośnie zacierałem dłonie na samą myśl spotkania. Wyjścia z innymi były moją jedyną odskocznią, która mogła chociaż na moment pozwolić mi zapomnieć o pracy, papierach, kontraktach, spotkaniach i innych wyczerpujących zadaniach, które powodowały, że całe moje życie kręciło się tylko wokół biura.
Kiedy tylko wziąłem do ręki kilka dokumentów, do mojego gabinetu weszła Julie i oparła się o ścianę, patrząc na mnie w wyrzutem.
— Kim ona jest, że tak bardzo ci zależy na spotkaniu z nią? — burknęła ponuro, marszcząc nerwowo brwi.
— Podsłuchiwałaś naszą rozmowę? Poza tym, dlaczego cię to tak nagle zaczęło obchodzić, Julie? — zapytałem, nawet na nią nie patrząc, co jeszcze bardziej zirytowało dziewczynę.
— Masz mi wszystko wyjaśnić! — podniosła głos, a ja skierowałem wreszcie wzrok na jej twarz.
— Po pierwsze – nie mam obowiązku mówić ci o moim życiu prywatnym, po drugie – to ja jestem twoim szefem, więc jedyną osobą, która ma prawo tutaj wydawać polecenia, jestem ja. — podpisałem nieco nerwowo dokument i odłożyłem go na bok. — A teraz zrób mi kawę, dwie łyżeczki cukru.
— Dupek. — zmiażdżyła mnie spojrzeniem i wyszła z gabinetu, trzaskając drzwiami.
Zaśmiałem się głośno i skierowałem swój wzrok na ekran laptopa.
Od: Smith’s advertisement.
Temat: Reklama.
Treść: Dzień dobry Panie Brown.
Chciałbym zaproponować Panu propozycję współpracy, polegającą na reklamowaniu Pańskiej firmy w mediach społecznościowych, telewizji i różnego rodzaju stronach, w zamian za podział zysków z tego przedsięwzięcia, w skali 6:4.
Z wyrazami szacunku
Alex Smith
_________________________________________________________________________
Kolejna beznadziejna propozycja, która jest kompletnie nieopłacalna, a z upływem czasu wręcz stratna.
Westchnąłem cicho I odpisałem na emaila, odrzucając prośbę.
***
Właśnie wybiła godzina dziewiętnasta trzydzieści. Wyłączyłem laptopa, schowałem dokumenty do skórzanej teczki i wyszedłem z gabinetu, zamykając go na klucz. Stwierdziłem, że nie ma sensu wracać na kilkanaście minut do domu, więc udałem od razu w kierunku Red Velvet.
Poprawiłem krawat, rzuciłem teczkę na sofkę I zająłem miejsce w nieco odludnym kąciku lokalu, po czym zerknąłem na zegarek. Za dziesięć minut wybije umówiona godzina.
Zawołałem kelnera i zamówiłem drinki, bezalkoholowe rzecz jasna. Mężczyzna z uśmiechem na twarzy postawił na stoliku dwa kieliszki i wrócił na swoje miejsce.
— Cześć Aaron. — poczułem ciepły dotyk na ramieniu i zauważyłem stojącą obok mnie Alexander.
Momentalnie poprawiłem krawat, po czym obdarowałem kobietę szarmanckim uśmiechem.
J.C.?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz