Zahaczył palcem o mój policzek, na co mogłem odpowiedzieć jedynie szerszym uśmiechem i szybkim przybliżeniem głowy do dłoni mężczyzny. Możliwe, że minęło dosyć dużo czasu od ostatniego gestu w tym stylu skierowanego w moją stronę.
Może ciut za dużo.
I prawdopodobnie przy Oakleu stawałem się cholernie rozlazły. Nijaki, za ciepły i potulny. Ale czy mi to przeszkadzało?
Uśmiechnął się, naprawdę ślicznie, a następnie ostatecznie się odsunął, na szczęście powoli i bez pośpiechu. Pokiwał głową.
— Herbaty?
Parsknąłem cichym śmiechem, chowając dłonie w kieszenie.
— Z tobą zawsze i wszędzie, Niv, ale prosiłbym nie mrożoną, bo już zupełnie zamarznę — rzuciłem, pokazując zęby w szerokim uśmiechu i poprawiając torbę na swoim ramieniu. — No i z ciasteczkiem maślanym, wtedy na herbatę mogę nawet obudzić się w środku nocy.
Och, przed chwilą uderzyłem go w twarz, następnie ryczałem, a aktualnie szczerzyłem się jak najprawdziwszy idiota, który po prostu nie zrozumiał słabego żartu. No cóż, drogie dzieci, tak właśnie wyglądała dorosłość i powaga, błagam, nie popełniajcie naszych błędów.
— Rozumiem, że tym razem to ty zostaniesz gospodarzem i mnie ugościsz? — zapytałem, dosyć niepewnie jak na siebie i zmrużyłem oczy, pochylając się ciut bardziej w stronę mężczyzny.
Westchnąłem, pospiesznie zaglądając do skórzanej torby i jednak wyciągnąłem z niej paczkę chusteczek.
— Serio mocno się poharatałem, jeszcze raz przepraszam, ale błagam, wytrzyj się, Niv, bo jeszcze ludzie zaczną się na nas dziwnie gapić.
I to wcale nie tak, że już się gapili.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz