— Dzwoń po karetkę. Powiedz, że mamy ofiarę przedawkowania.
Otworzyłem szerzej oczy i spojrzałem na leżącą dziewczynę, która nie mogła zaczerpnąć oddechu. Żwawo podbiegłem w stronę dwójki, a następnie drżącymi rękoma sięgnąłem po telefon i zadzwoniłem na numer alarmowy. Podałem adres, stan poszkodowanej i kilka innych drobnostek, o które prosiła operatorka. Kiedy się rozłączyłem, spojrzałem na J.C. i zauważyłem na jej twarzy przytłaczającą bezradność zmieszaną z lekkim zdezorientowaniem. Co tu się dziwić, bliska jej osoba była właśnie w śmiertelnym niebezpieczeństwie.
— Ja… Nie mogę oddychać. — szepnęła cicho, po czym zmrużyła oczy, a jej twarz przybrała bladszy kolor.
Razem z Alexander wymieniliśmy się spojrzeniami, a następnie nachyliliśmy się nad dziewczyną i nasłuchiwaliśmy.
Niestety, sytuacja stała się jeszcze bardziej skomplikowana, gdyż okazało się, że jasnowłosa straciła przytomność, a bezwzględni, ciekawscy ludzie zaczęli zbierać się wokół nas i patrzeć na całą sytuację ze zdziwieniem.
— Odsuńcie się! — wrzasnąłem, mierząc rozwścieczonym spojrzeniem stojący przy nas tłum, a następnie rozpocząłem resuscytację.
Zdążyłem wykonać zaledwie dwadzieścia uciśnięć, kiedy moim oczom ukazała się karetka na sygnale, z której wyszło dwóch ratowników. Mężczyźni przynieśli nosze i położyli na nich dziewczynę, obchodząc się z nią tak, jak z porcelanową lalką.
Na mojej twarzy ukazała się wyraźna ulga, gdy karetka z dwiema kobietami ruszyła na sygnale w kierunku szpitala.
— Co się tak patrzycie? — krzyknąłem na skupiony wokół mnie tłum.
— Pan Aaron Brown? — usłyszałem głos jakiegoś nieznajomego mi mężczyzny, który kierował się z kamerą w moją stronę.
Zmierzyłem go nieco poirytowanym spojrzeniem i wydostałem się z gąszczu ludzi, jednak nadal słyszałem ten niski, nieco drażniący ucho głos. — Czy mogę przeprowadzić z panem wywiad? — Odwróciłem się w kierunku mężczyzny i spiorunowałem go spojrzeniem, jasno dając do zrozumienia, że nie mam teraz czasu na głupawych dziennikarzy, którzy usilnie czekają na moje potknięcie, aby móc napisać o nim artykuł lub przygotować reportaż, który ma na celu nic więcej, jak zmniejszenie mojego autorytetu i ukazanie wad.
Co to, to nie.
Czym prędzej wsiadłem do samochodu, chcąc udać się do najbliższego szpitala, w którym zapewne znajdowały się teraz obie dziewczyny, jednak przed moją maską stanęli reporterzy z mikrofonami, którzy wręcz domagali się ode mnie jakiegoś komentarza całej tej sytuacji.
Odpaliłem silnik i wyjechałem z parkingu tak szybko, jak tylko mogłem.
Naprawdę cieszyłem się, że zapanowałem nad emocjami. Niedużo brakowało, a wysiadłbym z samochodu i walnął w nos tego nachalnego dziennikarza, a karą za to byłyby zapewne ogromne, pogrubione nagłówki w gazetach „Aaron Brown nie radzi sobie z emocjami?”, „Aaron Brown DOTKLIWIE pobił reportera!” lub reportaże w wiadomościach.
***
Po kilkunastu minutach dotarłem na miejsce i trzasnąłem szpitalnymi drzwiami, a spojrzenia wszystkich pacjentów w poczekalni zwróciły się w moim kierunku.
Zignorowałem to i zaczepiłem pierwszego, lepszego lekarza, który przechadzał się po korytarzu.
— Dobry wieczór, wie pan może, w której sali znajdę studentkę, która przedawkowała narkotyki?
— A jest pan członkiem rodziny?
— Nie. — wcisnąłem w dłoń lekarza sporą sumę pieniędzy.
— Prosto i po prawej. — uśmiechnął się delikatnie i schował zwitek do kieszeni.
Żwawym krokiem przemierzałem rozświetlony, wąski korytarz, czując na sobie spojrzenia ludzi.
Kiedy wreszcie dotarłem na miejsce, zastałem jasnowłosą dziewczynę leżącą na łóżku oraz siedzącą tuż obok niej Alexander.
— I jak? — podszedłem kilka kroków bliżej i położyłem dłoń na ramieniu kobiety.
J.C.?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz