— Zaproponowałbym ci coś, ale jednak nie mogę w sumie zerwać się, kiedy chcę i no. Pozostają mi zatłoczone i upalne sezony — odparł dość zniesmaczony, podparł buźkę na ręce i lampił się to na mnie, to na swój talerz, w którym za chwilę też zaczął grzebać i chyba nam obu dość średnio szedł dzisiaj ten pierwszy posiłek. — Ale tak, polecam odpoczynek raz na jakiś czas, w sumie dużo daje. Chwila na wzięcie oddechu i tak dalej. Też gdzieś bym uciekł, tak dosłownie sam i bez mówienia nikomu. Życie masz jedno, Oakley, korzystaj, póki możesz i tak dalej, tak, wiem, tysiące ludzi na świecie to powtarza, ale muszę im przyznać, chyba mają rację. To co, sprzątamy talerze, a później zaproponowałbym ci coś do picia. W sumie jest weekend, mamy po trzydzieści lat i, jak już wspomniałem, jedno życie, więc co nam szkodzi, oprócz uszkodzonej wątroby, prawda? A ciut poważniej, oczywiście, jeżeli chciałbyś już się zbierać, to drzwi otwarte i tak dalej. Ale na początku poprosiłbym o twój numer telefonu, bo przypominam, że przy następnym spotkaniu to ty stawiasz drinki.
Może nieco wyłączyłem się w połowie, lampiąc się po prostu na stół i myśląc, jakim tak właściwie cudem trafiłem do tego domu, przysiadłem z facetem przy wspólnym posiłku, a nie zdecydowałem się spierdolić, gdzie pieprz rośnie, licząc na to, że nigdy więcej go nie spotkam, albo w opłakanym stanie podkulić ogon i wyprowadzić się z miasta, żeby jeszcze bardziej zniwelować to ryzyko.
— Mam dzisiaj ważne spotkanie, wolałbym nie iść tam podchmielony, a wcześniej jeszcze względnie się ogarnąć — odparłem beznamiętnie, wykręcając się okrutnie i łgając mu w żywe oczy, bo chyba i tego po jakimś czasie się nauczyłem albo po prostu wcześniej nie używałem tak często.
Miałem tylko zostać na śniadanie, Adam, nie oczekuj ode mnie niczego innego.
Odniosłem swoje naczynia, zmyłem wszystko, wsłuchując się w stukanie i szum płynącej wody.
Ubrałem się, decydując się na wzięcie prysznica dopiero w swoim mieszkaniu.
I może nawet wychodząc, przytuliłem go, uwiesiłem się na drugim ciele nieco mocniej niż zwykle, chcąc poczuć, jak to jest ponownie upadać w czyichś objęciach, może nieświadomie wdychałem jego zapach jak nienormalny, może przystanąłem tak trochę dłużej, niż powinienem, zaciskając dłoń na jego koszulce, a drugą powoli wspinając się po kręgosłupie, do karku, zatrzymując się dopiero gdy musnąłem palcami linię włosów i zreflektowałem się, że może nieco przesadzam.
I może trochę celowo otarłem się policzkiem o ten jego, gdy się odsuwałem.
I może trochę zmarszczyłem brwi, patrząc na pozostawioną na stole karteczce z numerem, w którym może zamieniłem jedną cyfrę.
I może, ale tylko może miałem potem ochotę rozpierdolić głowę taksówkarza, przejąć kierownicę i wjebać się w jakiś budynek, licząc na to, że nikomu nie uda się mnie odratować, a wszystko przeminie z wiatrem i nikt się nie dowie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz