Sądziłem, że będę rozmawiał z bokserem na temat muzyki, a tutaj niespodzianka jak u każdej ‘gwiazdy’ - pojawia się ich menadżer, mentor lub ktoś bliski i to on o wszystkim decyduje. Nawet, jeśli w dzisiejszych czasach jest to normalne, osobiście nie cierpię tej zasady. Mam wrażenie, że wszystkie gwiazdy są uzależnione od innej osoby, która decyduje gdzie ma wystąpić, co robić, kiedy i jak. Nawet jeśli każdy z nich nie ma czasu, albo nie ma ochoty, to jednak są tematy, które można załatwić bez pośrednika.
Ruszyłem za mężczyzną, patrząc chwilkę na sukę. Takie psy, to ja lubię; słuchają się, a najważniejsze, nie szczekają. Miałem tylko nadzieje, że nie ma rozwydrzonych szczeniąt, które wpadną do salonu i zaczną ujadać na mnie.
- Świetnie – stwierdziłem słysząc, że gość, który za chwilę ma tu przyjść, ma wszystkie informacje zapisane. Równie dobrze mógł nam przysłać kartki pocztą, kurierem lub przysłać na maila, a ja bym nie musiałbym przyłazić do domu, w którym cuchnie psami. Chociaż ich właściciel jest miły, wolałbym zostać u siebie.
Usiadłem na kanapie z kawą w dłoni, po drodze rozglądając się po mieszkaniu. Widać było, że facet nieźle zarabiał, mógł sobie pozwolić na luksus i trzymanie tylu zwierzaków. Byłem ciekawy, po co mu tyle psów. Czy tak bardzo kochał te czworonogi? Według mnie, pozwoliłby im wtedy chodzić po całym domu. A może ma własną hodowlę? Tylko do czego? A może prowadzi nielegalne walki psów? Nie zdziwiłbym się. Gość ma kasę, siłę i kontakty – prawie wszystko, czego trzeba do prowadzenia drugiego życia. ‘Prawie wszystko’, ponieważ potrzeba do tego jeszcze rozwagi, sprytu i inteligencji.
W domu panowała szarość i biel, a gdy wszedłem do salonu, od razu skierowałem wzrok na terraria. Na chwilę się przytrzymałem, oglądając wielkiego węża i masę pająków. Przełknąłem ślinę, poczułem dreszcze i podszedłem do kanapy, na której już siedział Bellami. Nie odwracałem wzroku od gekonów i ptaszników; po co mu ich aż tyle?!
Nagle drzwi się otwarły. Pojawił się w nich wysoki mężczyzna w garniturze. Gdy wszedł do salonu, wstałem i podaliśmy sobie dłonie na przywitanie. Derek usiadł na krześle przy stole i wyjął teczkę z kartkami. Zaczęliśmy omawiać muzykę, dokładne momenty, tony, głośność… wszystko. Po zakończeniu rozmowy, mężczyźni ze sobą chwilę rozmawiali, a ja głównie oglądałem terraria, zastanawiając się, jak można w domu trzymać taką ilość pająków. Już nie mówiłem o gekonach, czy wężu, ale te ptaszniki… przez nie miałem ciarki na plecach. Nim się zorientowałem, Derek pożegnał się i wyszedł, a ja zostałem w tym domu. Także powinienem wracać, ale…
- Interesujesz się pająkami? Masz ich całkiem sporo, mam wrażenie, że wszystkie się na mnie gapią – powiedziałem obserwując jednego z ich przedstawicieli, który ewidentnie był skierowany w moją stronę. Czułem się, jakbym miał być jego obiadem. Odstawiłem pustą szklankę na stół.
<Bellami?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz