Nigdy tak bardzo nie cieszyłam się na powrót do pracy, jak teraz. Ścieranie blatów, przygotowywanie drinków namolnym klientom okazywało się o wiele lepsze niż bieganie w zbyt odkrywającej sukience, na wysokich obcasach, w jakich ostatni raz chodziłam możliwe, że pod koniec liceum. Zatem z nieskrywaną werwą do pracy chwyciłam szklankę i przelałam do niej pierwszego drinka, który dał początek mojej zmianie. Pokusiłam się nawet o to, by powiedzieć klientowi entuzjastyczne „do dna” i niemal w identycznej chwili wróciłam do ścierania blatów. Mimo pory wieczornej, w lokalu nie roiło się od klienteli. Większość stolików opustoszało jeszcze przed nadejściem mojej zmiany, a ja nie szukałam tego przyczyny. Jedyne, na co było mnie teraz stać, to korzystanie z chwili całkowitej wolności, która i tak trwała krócej niż przewidywałam. W progu baru zaraz postawił stopę nie kto inny, jak nasz stały bywalec, Tom. Nie wiedziałam o nim zbyt dużo. Zwykle siadał gdzieś w zaciemnionym kącie, wyciągał laptopa i w samotności spędzał w nim godziny. To, że nazywał się Tom, było wiadome prawie od początku, lubił mojito, bo często je zamawiał i tak właściwie poza złożeniem zamówienia nie zamieniliśmy nigdy wielu zdań. Teraz jednak nie miał przy sobie niczego, żadnego pokrowca na laptopa, nawet żadnej kurtki. Usiadł przy ladzie na wysokim krześle barowym, oparł łokcie o wypolerowaną powierzchnię i rzucił szybki uśmiech.
- To co zawsze? – spytałam, zanim jeszcze zdążył się odezwać.
Pokręcił głową, co stanowiło dosyć ciekawą odmianę.
- Dzisiaj czekam na kogoś, więc może później.
- Jak sobie życzysz. – Odbiłam się palcami od blatu i wróciłam do obsługiwania przybyłych klientów. Nowe zamówienia na najróżniejsze drinki zajęły mi głowę do tego stopnia, że ledwo zauważyłam znajomą osobę, pojawiającą się właśnie w progu baru. Te puszyste, ciemne włosy od razu przywodziły mi na myśl tylko Idę, którą poznałam dzień wcześniej. Nie powiem, ale wydawała się naprawdę miłą dziewczyną i dziwnym sposobem nie mogłam ocenić jej z góry, chociażby przez tę akcję z pieniędzmi. Tak, to akurat jest coś, za co mam za złe do końca życia.
Dziewczyna zatrzymała się tuż obok Toma, który dotąd tylko siedział z nosem w telefonie bez popijania żadnego drinka, a jedyną odmianą w jego zachowaniu było niecierpliwe spojrzenie w każdy bok baru. Lekko mnie zdziwiło, że się znają, bo w życiu mi to do głowy nie przyszło. Moje skupienie na tej dwójce jednak skończyło się wraz z momentem, kiedy na twarz Idy wkradł się blady uśmiech posłany w stronę Toma. Potem jeszcze chwilowo rzuciło mi się w oczy jej nagłe napięcie mięśni, które mogłam dostrzec nawet z drugiego końca pomieszczenia. Oddając się obowiązkom, rzuciłam myśli o tym w ciemny kąt. To nie było w żadnym stopniu moją sprawą. Ba, swoich miałam po chusteczkę i dokładając sobie takich, co nic dla mnie nie znaczą, dobiłabym sobie gwoździa do trumny.
Moja zmiana kończyła się dopiero za godzinę, a klientów już ubywało z każdą upływającą powolnie minutą. W barze siedziało tak mało pijących, że zdołałam wyjść poza ladę, chwycić za ścierkę i ogarnąć wszystkie wolne stoły z nadmiaru porozlewanych drinków oraz piw – odróżniałam niniejsze rodzaje alkoholu bez większego problemu, z tym, że oczywiście to drugie miało wyjątkowo niewygodny dla moich nozdrzy zapach. Odór było jednak właściwszym słowem. Korzystając z okazji, zerknęłam na Idę, która nie siedziała już przy ladzie z Tomem. Oboje zajmowali przytulny kącik, o ile tak można nazwać miejsce w barze, i rozmawiali tak cicho, jakby planowali morderstwo. Nastało coś, czego zupełnie nie spodziewałam się po tym widoku. Tom zaledwie rozejrzał się niedbale i wstał, mocniejszym ruchem ciągnąc za sobą dziewczynę. Jego ręka wydawała się zbyt mocno zaciskać na jej chudym ramieniu. Nie troszczyłam się nawet o fakt, że wpatrzona w tą dziwną scenę zdążyłam parę razy przetrzeć blat w tym samym, co gorsza, czystym miejscu. Dopiero, gdy oboje nerwowym krokiem ruszyli do wyjścia, zdołałam schować dosyć dobrze swoje zainteresowanie, by nie zostało ono przyuważone.
Mój wzrok deptał im po piętach jeszcze przez szybę, dopóki obie sylwetki przylegające do siebie [chyba zbyt bardzo] nie zniknęły mi z pola widzenia. Potem, sama nie wiedząc, co mnie podkusiło, wyszłam bez słowa z baru i podążyłam w ślad za nimi. Ciemność późnego wieczoru, którego zaczęłam swoją zmianę, zdążyła już zgęstnieć w nieprzebitą czerń. Opierałam swoje bezpieczeństwo wyłącznie szeregu miejskich lampach, jakie jednocześnie towarzyszyły mi w drodze do Idy. Oboje prawie znikali mi z oczu, aż zrobili to w zupełności, zepchnięci nagle powietrzem do jednego z zaułków. Nie myśląc zbyt długo, po prostu pobiegłam tak, że odgłos moich ciężkich butów odbił się echem po pustej ulicy.
Włączyłam latarkę w telefonie, która rozbłysła jasnym blaskiem, zaraz gdy weszłam za nimi. Od razu ich zobaczyłam. Mężczyzna przyparł Idę do ściany, przycisnął kolano między jej nogi i szeptał do ucha, groźnie szarpiąc jej ubrania.
- Zostaw ją, ale już! – Przesunęłam strumień światła nieco w bok, by nie razić oczu zupełnie zdezorientowanej Idy.
Tom, widząc mnie mocno, zmarszczył brwi, dokładnie tak, jakby w życiu nie spodziewał się, że ktokolwiek wyjdzie za nim z baru. Nie patrzyłam mu źle z oczu. Nawet na to nie wpadłam. Ale kobiet nigdy nie traktuje się w taki sposób, w jaki zaprezentował przy stoliku i to mniej więcej było powodem ukazania na mojej twarzy zwyczajnego obrzydzenia. Tom zaraz bez słowa się poddał, szeptał coś jeszcze do drżącej ze strachu Idy o spłaceniu długu i odszedł, odprowadzany przeze mnie blaskiem rozproszonego światła. Ugh… chyba nigdy nie zrozumiem, jak całkiem normalny w moich oczach facet mógł skrywać tyle wewnętrznego mroku. Wprawdzie nie wiedziałam nawet dokładnie o co chodzi i nie siliłam się, by o to wypytywać. Nie teraz.
- Ten dupek ci coś zrobił? – W moim głosie rozbrzmiała wyraźna troska.
Ida podparła się ręką o chropowatą powierzchnię jakiegoś budynku i pokręciła głową, głośno dysząc. Poprawiła jeszcze spadające z jej ramienia ramiączko sukienki.
Gdybym nie nawiązała do czegoś, zupełnie nie byłabym sobą. Zwłaszcza że teraz świadomość o tym, że przy takiej sytuacji dziewczyna oddała mi część swojej wypłaty, stała się jeszcze bardziej niewygodna.
- Chyba nieco głupie było oddanie mi połowy ze swojej wypłaty, mając długi. Dlatego jutro ci to oddam. – Westchnęłam głośno, oglądając się jeszcze za siebie. Podeszłam do dziewczyny i pomogłam jej utrzymać się na nogach. – Uprzejmość to nie wszystko, nie rób tak.
- Chyba nieco głupie było oddanie mi połowy ze swojej wypłaty, mając długi. Dlatego jutro ci to oddam. – Westchnęłam głośno, oglądając się jeszcze za siebie. Podeszłam do dziewczyny i pomogłam jej utrzymać się na nogach. – Uprzejmość to nie wszystko, nie rób tak.
[Idątko?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz