Dziewczynka okazała się bardzo, ale to bardzo wytrzymałą zawodniczką. Moje historyjki, które wymyślałam na bieżąco, dopiero po paru minutach zamieniły żywy uśmiech w wyraz uśpienia. Z satysfakcją spojrzałam na opadające powieki, a gdy z jej ust wydobyło się ziewnięcie, już wiedziałam, że padła. Po cichu wstałam z łóżka, żeby broń Boże nie wywołać skrzypienia, i patrząc jeszcze przez chwilę na dziewczynkę, ruszyłam do drzwi. Ledwo je otworzyłam, a serce prawie stanęło mi ze strachu. Nim zdążyłam opanować kołyszące w powietrzu ciało, moja noga wykonała ten jeden, nierozważny ruch, przez co wpadłam prosto w objęcia swojego pracodawcy.
- Przepraszam! – szepnęłam, ledwo ogarniając przyspieszony przerażeniem głos. Zaparłam się dłońmi o ramiona mężczyzny i uniosłam głowę, by trafić spojrzeniem na intensywne, niebieskie oczy. – Ale… co robiłeś przed drzwiami? Nieładnie podsłuchiwać. – Zachichotałam cicho, dopiero uświadamiając sobie, że trzymał dłonie na mojej talii, bym nie upadła.
- Nie podsłuchiwałem. – Zaprotestował niczym małe dziecko, lecz jego ręce ani nie drgnęły. Moje ciało ogarnął szybki dreszcz, przebiegający przez linię kręgosłupa.
- Więc podglądałeś? – Podniosłam brew, dociekając. Pogrążaj się dalej.
Zakołysał głową w zastanowieniu i wbił wzrok gdzieś przestrzeń. Przypuszczałam, że wymyśla teraz dobre kłamstwo, ale zatrzymałam te spostrzeżenie dla siebie. Dobrze, bo bym się myliła.
- No już prędzej. – Zaśmiał się krótko.
Dopiero cisza uświadomiła nam, że zdecydowanie powinniśmy zmienić pozę. By to jak najszybciej umożliwić, zabrałam ręce z jego, nawiasem mówiąc, całkiem umięśnionych ramion i on zaraz potem uwolnił mnie z delikatnego uścisku.
- Ja może zaprowadzę cię do pokoju, w którym będziesz spać. – Powoli oddalał się ode mnie wgłąb korytarza. Mimowolnie ruszyłam w ślad za nim, nie chcąc zostać w tyle.
- To dobry pomysł – szepnęłam, wiedząc, że dookoła ludzie chcą spokojnie spać. Budynek, owszem, wydawał się wielki na zewnątrz, ale gdyby wziąć pod uwagę tylko korytarz ozdobiony z obu stron parami drzwi, robi się już ciaśniej. Zdaje się, że nawet najcichszy szmer przelatuje wtedy przez całą posiadłość i zanika gdzieś w powietrzu.
Mężczyzna w końcu wprowadził mnie do przestronnej sypialni. Wystrój wskazywał ewidentnie na minimalizm: brakowało w nim przepychu, chaosu jaką tworzyłyby jaskrawe kolory, które zostały zastąpione łagodnymi, pastelowymi barwami. Parę praktycznych mebli uzupełniało skutecznie wolną przestrzeń, zostawiając jej jeszcze dosyć sporo. Jednymi słowy, szybko poczułam się tak, jak u siebie, mimo że moja sypialnia ledwo mieściła dwa łóżka.
Kątem oka widziałam, jak Adam przenosi koc złożony w kostkę prosto na skraj materacu.
- Nie byłem gotowy na gości, więc mam nadzieję, że koc wystarczy. Cóż, lato nocą bywa chłodne.
Pokręciłam głową i uśmiechnęłam się wdzięcznie. Sen jednak coraz bardziej osiadał mi na powiekach, czyniąc moją psychikę jeszcze słabszą w walce z ziewnięciami. Zakrywałam usta prawie co równą chwilę.
- Jasne, że wystarczy. Dziękuję, że w ogóle mogę tu być.
- Jeśli u ciebie w mieszkaniu ma straszyć cię jakiś zwyrodnialec – prychnął szybko – to wolę, żebyś była tutaj – dodał chyba aż zbyt troskliwie, przez co odwrócił wzrok. Nie przeszkadzało mi to ani trochę. Zdarzyło mi się nawet zatrzymać na nim zaciekawione spojrzenie dotąd, aż sam zdecydował się je uchwycić.
- Kiedyś mu się znudzi. – Wzruszyłam ramionami.
- Miejmy nadzieję. To ja już pójdę, poradzisz sobie? – Położył dłoń na klamce i poczekał przy progu na moją odpowiedź.
- Tak, bez problemu. – Powiodłam jeszcze w jego stronę, zbliżyłam się powolutku oraz zawiesiłam dłoń na jego ramieniu, by się podeprzeć. Zostawiłam na jego policzku krótki pocałunek, czując nawet lekkie drapanie zarostu.
Odsunęłam się na tyle, by móc obejrzeć jego twarz. Nie wiedziałam, co mogła wyrażać, ale jedno byłam w stanie stwierdzić: nie bał się kobiet.
- Uznaj to za podziękowanie. – Mrugnęłam do niego i czym prędzej złapałam za klamkę, zamykając powoli drzwi. Nie potraktowałam go zbyt czule? Prychnęłam rozbawiona pod nosem, tak cicho, żeby dźwięk nie przebił się przez warstwę gładkiego drewna, o jaką oparłam plecy. Oddech odzyskał swój właściwy rytm. Przez parę pierwszych chwil nawet nie czułam, że w jakikolwiek sposób się przyspieszył. To coś, nad czym nie zapanowałam. Jednakże z głową wypełnioną tylko marzeniami o długim, spokojnym śnie, położyłam się szybko na miękki materac, który dostosował się do mojego ciała. Chciałam mieć ten dzień za sobą, może nie tylko dlatego, że wybijało wpół do drugiej.
***
Zupełnie nie pamiętałam momentu, w którym zmorzył mnie długo wyczekiwany sen. O poranku towarzyszył mi jedynie dźwięk przesuwających się wskazówek zegara. Siódma. Zeszłam cicho z łóżka i poprawiając pomięte przez noc ubrania, zbliżyłam się do drzwi. Nie wiedziałam nawet, który głos w głowie dał mi prawo do poruszania się po cudzym domu, ale też nie myślałam zbyt długo nad tym, co robi moje osowiałe ciało. Kiedy znalazłam się na korytarzu, od razu poczułam pod stopami przyjemny, miękki dywan. Ciemność, jaka ciągle wypełniała cztery ściany, w oka mgnieniu zniknęła, ustępując miejsca światłości wypływającej z jednego żyrandola. Kto mógł…
- Odette? – Moją uwagę od razu ściągnął męski głos dochodzący z końca korytarza. Wyostrzyłam wzrok, nawet potarłam oczy, by rozpoznać twarz mężczyzny, lecz zanim każdy mój zmysł w pełni się rozwinął, nieznajomy zaczął się zbliżać.
- Przepraszam, kim ty… – zawiesiłam wzrok, czując jak uśmiech wręcz mnie obezwładnia. W ciągu jednej sekundy udało mi się rozpoznać Thomasa, brata Adama. Jego wzrok nawet nie dawał nadziei na to, że wie o moim nocowaniu. Wydawał się kompletnie zdziwiony, tak bardzo, jakbym urwała się z równoległego wymiaru.
- Nie spodziewałem się tu ciebie. Adam cię tu ściągnął? – Rozwiał ciszę, a dyskretne przesunięcie po mnie wzrokiem wcale nie okazało się takie dyskretne. Mimo wszelkich wątpliwości, na mojej twarzy zagościł ten codzienny uśmiech, jakim witałam chociażby klientów.
- Powiedzmy… – Podrapałam się po blond rozczochranych włosach z nieco nieśmiałym wyrazem.
- Ach, ten pies na baby. – Zaśmiał się krótko, na co zareagowałam nagłym parsknięciem. Kto wie, co mógł sobie w tamtej chwili pomyśleć… Nie chciałam wprowadzać go w błąd.
- Nie, zupełnie nie chodzi o… to. – Starałam się, żeby mój głos brzmiał pewnie, ale nadal gubił się w moich własnych spostrzeżeniach. – Po prostu twój brat jest miły i zaproponował mi wolny pokój, gdy nadeszła taka konieczność.
- Wiesz, mój też mogłem ci udostępnić. – Wskazał ruchem głowy na drzwi za swoimi plecami, a ja momentalnie zmarszczyłam brwi. Nawet nie zareagowałam na te słowa. Zamiast chociaż udać, że go usłyszałam, próbowałam ogarnąć mętlik rosnący coraz bardziej w mojej głowie. Czarny, mały kolczyk, który zdobił jedno ucho mężczyzny, znienacka rzucił mi się w oczy. A co z drugim? Niepostrzeżenie wsunęłam rękę w kieszeń, wyczuwając kszałt biżuterii pod palcami. Wszystkie elementy tej sprawy zaczęły składać się w jedną, spójną całość, która stanowiła rozwiązanie.
Nie chciałam zabrzmieć oschle. Ani nawet chamsko. To był wręcz zawiedziony głos, którego nie potrafiłam zmienić.
- Co jak co, ale powinieneś dobrze wiedzieć, dlaczego opuściłam swoje mieszkanie… – Pobawiłam się kolczykiem, obracając go w palcach. Dostrzegłam, jak jego wzrok bez wyrazu wodził za moją ręką. Czułam, że chciał coś powiedzieć, ale nagle naszą uwagę skupił kolejny męski głos, uprzedzony skrzypieniem drzwi.
[Sugar Daddy? 8)]
+20PD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz