- Skarbie, patrz mi w oczy, gdy do ciebie mówię. - Z transu wyrwał mnie zniecierpliwiony głos mojego byłego. - Dajesz mi część forsy czy załatwiamy to w inny sposób.
- A-ale - zająknęłam się - ja nie mam pieniędzy - powiedziałam poddenerwowana. Bałam się tego, do czego był zdolny, a mógł mi zrobić wszystko. Począwszy od podwyższenia kwoty do zapłaty, przez gwałt, a nawet skrzywdzenie mojej rodziny. Nie wiem, za co ja go kiedyś kochałam. Może robiłam to dlatego, że parę lat temu był zupełnie innym człowiekiem? Dopóki nikt go nie wciągnął w to wszystko…
Mężczyzna uśmiechnął się obleśnie i położył swoją dłoń na mojej, przez co momentalnie ją zabrałam.
- To możesz mi dzisiaj zapłacić w inny sposób - wyszeptał.
- Nie - od razu zaprzeczyłam. - Nie dam ci dupy, nigdy w życiu - zaparłam się, nawet cicho powarkując w jego stronę, przez co mężczyźnie poszerzył się uśmiech.
- Lubię cię taką - zamruczał, kładąc dłoń na moim udzie. - Skoro nie chcesz, to mam dla ciebie propozycję. Albo ty się dasz, albo ta młoda dama zginie w przeciągu kilku dni. - Wyciągnął z kieszeni kurtki niewielkie zdjęcie i podsunął mi je prosto pod nos. Nie mogłam uwierzyć w to, że wygląda z niego uśmiechnięta twarzyczka Daisy i patrzy się wprost na mnie, jakby nie wiedziała, co ją czeka. Nic ją nie czeka. Nie pozwolę, by działa jej się krzywda. - To jak? - Niecierpliwił się.
- Okej - warknęłam pod nosem. - Kiedy chcesz dostać tę zapłatę?
- Najlepiej od razu - odpowiedział momentalnie, sunąc dłonią wyżej mojego uda, dopóki nie wstał z miejsca i nie złapał mnie za nadgarstek, ciągnąc siłą w stronę wyjścia z budynku. Niemal obijałam się o budynek obok mnie, chociaż w sumie, robiłam to. Moja prawa dłoń była już lekko obdarta, a raz o mały włos nie wpadłam wprost na słup. Nie wiedziałam kiedy, ale nagle zostałam wciągnięta w jeden z ciemnych zaułków i podparta do ściany, a jedyne co czułam to chłód wieczoru i jego ciepły oddech na mojej szyi. Włożył mi jedno kolano między nogi, odcinając całkiem drogę ucieczki i wessał się w mój obojczyk, powoli rozpinając koszulę.
Wtem usłyszałam znajomy, kobiecy głos, dochodzący z wejścia do uliczki, a na moje oczy natrafiło ostre światło latarki, przez które nie mogłam zidentyfikować osoby, która aktualnie chciała mi pomóc.
- Zostaw ją, ale już! - dziewczyna przeniosła strumień światła dobiegającego z latarki lekko na bok, a ja wtedy mogłam doskonale ujrzeć, że moim wybawcą była Althea. Ta sama Althea, z którą pracowałam na jedną zmianę w knajpie i której oddałam połowę mojego wynagrodzenia. A widzicie? Karma wraca. Dobre rzeczy się tobie zwracają.
Zanim Tom całkiem sobie odpuścił, jeszcze przez chwilę trzymał dłonie na mojej talii i wyszeptał mi do ucha, że za niedługo wróci po swoją zapłatę, a ja mam być gotowa na jej spłacenie. Gdyby nie zagroził mi śmiercią Daisy, na pewno bym się na to nie zgodziła, ale niestety. Życie mojej siostry jest ważniejsze, niż moje ciało, które i tak w niedługim czasie się zagoi. Wprawdzie rany wykute w psychice zostają, ale o wiele gorzej by ze mną i z moimi rodzicami było, gdybyśmy dowiedzieli się, że nasz największy skarb, promyczek, rozświetlający nasze dnie przepadł bezpowrotnie.
- Ten dupek ci coś zrobił? - spytała, gdy Tom zniknął za rogiem budynku. Ja dysząc, poprawiłam sobie ramiączko sukienki i pokręciłam przecząco głową. Jeszcze mi niczego nie zrobił. Dopiero to zrobi. Jutro albo pojutrze mogę się jego spodziewać w moim mieszkaniu… znowu.
Podrapałam się po głowie. No, nieźle daję dupy mojemu byłemu…
- Chyba nieco głupie było oddanie mi połowy ze swojej wypłaty, mając długi. Dlatego jutro ci to oddam - westchnęła, podchodząc do mnie i pomogła mi ustać na nogach. - Uprzejmość to nie wszystko, nie rób tak.
Pokręciłam przecząco głową i uśmiechnęłam się delikatnie.
- Tobie i tak bardziej są te pieniądze potrzebne, niż mnie. - Poklepałam ją po ramieniu i odsunęłam się od niej, pokazując, że potrafię ustać sama, bez pomocy osób trzecich. - Poza tym jemu już nie chodzi o kasę, tylko o moje ciało - westchnęłam cicho pod nosem, a następnie dodałam, uprzedzając jej pytanie. - Nawet jeśli spłacę u niego cały dług, to wmówi mi, że nie zrobiłam tego w terminie i doda mi na konto jakieś horrendalnie wysokie odsetki.
- Nie poszłaś z tym na policję? - spytała, gdy powoli zmierzałyśmy do wyjścia z zaułku.
Wzruszyłam ramionami.
- Lepsze takie długi, o które upomina się tylko wtedy, kiedy nie ma kogo zaruchać, niż momentalne dostanie kulką w łeb. Ściany mają uszy, policja też. Gdyby się dowiedział, że poszłam z tym na komendę, już bym nie żyła.
Dziewczyna zmarszczyła brwi, jakby nie wierząc w to, co słyszy. Pewnie do tej pory myślała, że takie rzeczy dzieją się tylko w filmach. No cóż, nie byłam zadowolona z tego faktu. Sama bowiem nie chciałam, by tak było. Żeby wszystko, co złe, przytrafiało się ludziom w filmach, a to, co dobre krążyło po świecie teraźniejszym. Jakie nasze otoczenie byłoby wtedy piękne i wspaniałe. Właśnie. Byłoby. To nigdy nie nastąpi. Ludzie to krwiożercze bestie, pragnące tylko własnego szczęścia i miejsca przy korycie zwanym “władzą”.
Nim weszłyśmy do baru, zwróciłam się w kierunku dziewczyny.
- Skoro chcesz mi oddać te pieniądze, to może chociaż skusisz się na skromną kolację u mnie w mieszkaniu. Spoko, czysto koleżeńsko, nie proponuje ci żadnej randki ani nic. - Uśmiechnęłam się do niej, od razu wyjaśniając jedną kwestię. - I oczywiście po tym, jak skończysz pracę. To jak?
< Alti? ( ͡ʘ ͜ʖ ͡ʘ) >
+20PD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz