Kroki i uśmiech na mojej twarzy, gdy zauważyłem, że w końcu powstał.
— Dzień dobry.
Dwa słowa wypowiedziane do mojego ucha. Przyjemne i ciepłe, tak samo jak cały powolnie mijający poranek z dwójką ludzi, która jeszcze nie do końca wiedziała, co począć ze swoją powoli rysującą się przed nimi relacją. Nie żebym narzekał, wręcz przeciwnie, pasowało mi to. Spojrzałem się kątem oka na opierającego się o blat mężczyznę panoszącego się w moich, chyba ciut przy dużych, dresach oraz koszulce.
— Jajecznica? — zapytał, poprawiając spodnie, a ja pokiwałem głową w odpowiedzi, podczas gdy wyjmowałem dwa talerze ze zmywarki. — Jednak nic się nie zmieniło — parsknął, na co po prostu przewróciłem oczami.
— Przykro mi, że nie zrobię ci tostów francuskich — syknąłem z teatralną przekornością, łapiąc za rączkę patelni i podchodząc z nią do Oakleya.
Po chwili uśmiechnąłem się i pokręciłem głową, zawracając na pięcie, by nałożyć nam porcje. Oczywiście, większa dla Nivana, mniejsza dla mnie, bo w sumie to rzadko jadałem śniadania, raczej nie byłem ich wielkim fanem. Wziąłem dwa talerze w dłonie i ruszyłem w kierunku stołu.
— Weźmiesz sztućce? — zapytałem jeszcze, a raczej poprosiłem, przez ramię, gdy stawiałem jedzenie na blacie. — No, to bon appétit, mam nadzieję, że jej nie przeciągnąłem —stwierdziłem, mrużąc oczy i drapiąc się po brodzie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz