16 sie 2018

Od Igora CD. Kendall

Naprawdę męczyły mnie wyrzuty sumienia, za to, co spotkało Kendall. Czułem się zobowiązany, by jej to jakoś wynagrodzić, chociażby nawet w małym stopniu, dlatego już z samego rana stałem pod salą szpitalną, a potem nadskakiwałem dziewczynie, jak głupiutki piesek. Zmęczenie po nocy, podczas której nie przespałem nawet minuty, było cholernie uciążliwe, ale chciałem jeszcze porozmawiać z blondynką, bo kupując jej reklamówkę słodyczy w jakiejś Żabce, uświadomiłem sobie, że nawet jej za wszystko nie przeprosiłem.
- Wow - wydusiła z siebie tylko, gdy spojrzała na stos ciastek, czekolad, cukierków i żelków, które wyrzuciłem gwałtownie na stolik, aż posypały się na ziemię. Podniosłem paczkę sezamków i odłożyłem je obok reszty słodkości.
- Sezamki, naprawdę? - spytała zdziwiona.
- A co? - zdziwiłem się jeszcze bardziej, niż ona.
- Lubisz to? Serio? - pokręciła głową.
- Uwielbiam - przytaknąłem i na potwierdzenie moich słów, wziąłem sobie jednego. - Czemu krytykujesz moje starania? - zmarszczyłem brwi i rozsiadłem się wygodniej na metalowym stołku. 
- Nie krytykuję - westchnęła i wbiła spojrzenie w sufit. - Nie musiałeś, dzięki.
Popatrzyłem na nią przez chwilę z zastanowieniem, nie wyglądała za dobrze, ale o wiele lepiej, niż wtedy, gdy spała tym dziwnym, sztucznym snem. 
- Przepraszam - wydusiłem z siebie nagle, a ona posłała mi wymowne spojrzenie. - Nie chciałem, żeby coś takiego cię spotkało, mogłem pilnować tego piwa - zacząłem bawić się nerwowo palcami, nie lubiłem nigdy przyznawać się do swojej winy, ale tym razem była ona ewidentnie moja, i jakkolwiek bym nie chciał, nie mogłem się jej wyprzeć. 
- No cóż, nie mogę mieć do ciebie pretensji, mam już swoje lata, powinnam bardziej się pilnować, to był głupi wieczór - wsunęła palce w rozczochrane włosy i potarmosiła je w zastanowieniu. - Cieszę się, że mnie nie zostawiłeś samej sobie, kto wie, co by się mogło stać. 
- Ech, nie rozumiem tej sytuacji, ktoś musiał zrobić to celowo, ale po co? - potarłem się po brodzie, poczułem na palcach ostre ukłucia zarostu, którego nie miałem czasu się pozbyć z rana. - Byłaś cały czas ze mną, ktoś musiał nas obserwować, nie wiem, dziwne.
- Trudno, teraz i tak już nie dowiemy się prawdy - podsumowała. Milczeliśmy przez chwilę. - Dobrze chociaż, że ty nie postanowiłeś wykorzystać okazji, nic nie pamiętam, tylko przebłyski, jak staliśmy tam, przy jakichś metalowych bramkach. 
Poczułem się trochę dziwnie, słysząc jej słowa, dobrze, że nie postanowiłem wykorzystać okazji? Skrzywiłem się, mam swoje za uszami, jednakże do czegoś takiego nie posunąłbym się nigdy. 
- Coś nie tak? - spytała, gdy przez moment jej nie odpowiadałem.
- Nie, nic - mruknąłem i potarłem dłonią senne oczy. - Rozmawiałaś już ze swoimi znajomymi? - zmieniłem temat, bo nie chciałem, by zauważyła, że nieco mnie uraziła. 
- Tak... - odpowiedziała niepewnie i wygładziła brudnożółtą pościel. 
- I co? - uniosłem trochę brwi, bo jej ton głosu wskazywał na to, że chciała jeszcze coś dodać.
- Są wściekli, szukali mnie całą noc, a Urban chce ci chyba zrobić krzywdę - wpatrywała się w swoje paznokcie, gdy to mówiła. Zacząłem skubać zębami wewnętrzną stronę policzka i próbowałem przywołać w pamięci wygląd Urbana i zastanowiłem się, jakie zagrożenie dla mnie stanowi. - Opowiedziałam im w skrócie, co się stało, pewnie będą tutaj za chwilę.
Przypomniałem sobie moją wczorajszą obietnicę, daną znajomym Kendall i zaśmiałem się, no tak, prawie mi wyszło. To chyba jeden z powodów, przez które unikam wszelakich odpowiedzialności, po prostu gdy ja się mam czymś zająć, to kończy się to właśnie w ten sposób, w szpitalu w obcym mieście. Nie mogąc się powstrzymać, ziewnąłem głośno, na co dziewczyna zaproponowała, bym wrócił już do domu i trochę odpoczął.
- Nie ma opcji, muszę się jeszcze wytłumaczyć, no, ale z chęcią położę się obok ciebie - moja lewa brew drgnęła lekko, a ja uśmiechnąłem się kątem ust.
- Proszę nie kłaść się na łóżkach pacjentów. - Wtrąciła się stanowczo pielęgniarka, która siedziała w kącie i o której obecności nie miałem zielonego pojęcia. Kendall słysząc to, wybuchnęła głośnym śmiechem, a ja popatrzyłem na pigułę, która odwróciła się i pokazałem jej po cichu środkowego palca. Kendall trzepnęła mnie lekko w rękę, humor nieco jej się poprawił.
Jako, że zostałem skarcony za pomysł z drzemką w łóżku, wyszedłem z sali, by kupić sobie w automacie kawę, zamówiłem sobie zwykłą, czarną i oparłem czołem, o urządzenie, czekając aż plastikowy kubeczek wypełni się płynem. Jednak, gdy go podniosłem, ktoś znienacka szarpnął mnie za ramię i popchnął na ścianę. Kawa upadła na ziemię i rozlała się po szarawym linoleum korytarza, a mnie powitał solidnie wkurwiony Urban.
- Będę jej pilnował, kutasie, co? - spytał ze złością chłopak.
- Urban, przestań! - Mallory, chwyciła go za rękę i bezskutecznie spróbowała pociągnąć od tyłu.
- Uspokój się, kurwa - warknąłem i spuściłem ręce wzdłuż ciała, gdy brunet trzymał mnie z przodu koszulkę.
- Jestem zajebiście spokojny, jakbyś nie zauważył - syknął i szarpnął mnie jeszcze raz.
- Będziesz, kurwa, robił scenę na środku korytarza? Zaraz cię stąd wypierdolą na zbity pysk i tyle - ostrzegłem go, choć ręce coraz bardziej mnie świerzbiły, by mu przyjebać. Urban zacisnął mocniej zęby, po czym ze złością mnie puścił i wcisnął mocno pięści w kieszenie.
- To jest sala Kelly? - spytała Mallory i posłała mi przepraszające spojrzenie. Skinąłem w odpowiedzi krótko głową.
- Jakby co, to idę zapalić, wrócę za jakiś czas - mruknąłem i odszedłem od dwójki, kierując się w stronę wyjścia ze szpitala.

Kendall?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz