8 sie 2018

Od Louise cd. Noah

        Jeszcze ciepłe rogaliki delikatnie piekły mnie w delikatne dłonie, nie dając zapomnieć o zakładzie. Powidła autorstwa mamy powinny go przekonać, nie ma bata. Tata sam próbował, myśląc, że te są z cukierni. Naturalne, że gdyby wiedział, że to mój własny wypiek, dałby im dziesięć na dziesięć, to mój ojciec. Moje serce na moment stanęło, kiedy drzwi otworzyły się, a w ich progu stanął szatyn. Wzięłam wdech, podsuwając mu pod twarz papierową torebkę wypełnioną pachnącymi słodkościami.
        — Przybywam z rogalikami. — Rozchyliłam boki torebki. — Weź i zjedz, jestem okropnie ciekawa.
        Przyglądał się to mi, to wypiekom. Uśmiechnęłam się sztucznie, podkładając mu papier prawie pod nos. Sięgnął ręką po jednego z nich, ten moment później wylądował w jego ustach. Zmarszczył czoło i znów na mnie spojrzał, znów tym samym, pretensjonalnym wzrokiem, znów chciałam zapaść się pod ziemię. Wtem z jego ust padło krótkie zdanie: "Czego ty tam dosypałaś?!". Zaraz po tym zaczął pluć na wszystkie strony, a następnie pognał z powrotem do wewnątrz. Usłyszałam, jak butelka zgina się pod wpływem łapczywego upijania wody. Ciekawość zwyciężyła, co zmusiło mnie do wejścia do środka, no dobrze, zrobiłam to od razu. Moim oczom ukazała się całkiem posprzątana chatka, a także postać stojąca tuż nad zlewem, z głową skierowaną w jego stronę. Wyraz jego twarzy wyrażał więcej, niż tysiąc słów — "Nie żyjesz". Zastanawiałam się, o co mu tak naprawdę chodzi. Było aż tak tragicznie? Westchnęłam. Postawiłam torebeczkę na stoliku, kosztując rogalika. Kiedy moje usta wypełnił jego smak, kompletnie oszołomiona podbiegłam do pierwszej lepszej szafki, pytając "Tu jest kosz?", kiedy otrzymywałam odpowiedź przeczącą, sięgałam do kolejnej, kolejnej, aż nie wytrzymałam. Połowa wypieku wylądowała w zlewie, obok resztek Noaha. To wyglądało naprawdę paskudnie, przysięgam. Smakowało też.
        — Przepraszam, przepraszam — sapnęłam do chłopaka, powoli unosząc głowę. — Niech ci będzie, kawa przez cały miesiąc.
*
        Zdecydowanie bałam się, że wygoni mnie z domu, mówiąc, że chciałam go otruć, co było wielce prawdopodobne. Na czym się skończyło? Nie chciałam takiej sytuacji, on też nie.
        Siedząc na kanapie, przyglądałam się obrazom wywieszonym na jednej ze ścian. Zadziwiające, że wisiały tutaj jakiekolwiek obrazy. Ciekawe, czy miał jakiekolwiek hobby, prócz zajmowania się samochodami. Zachowywałam ciszę, nie wracał od dobrej godziny. Mimo wszystko, słyszałam jego podśpiewywanie w sypialni. Zniecierpliwiona opuściłam salon, udając do pokoju, z którego dochodziły dźwięki przypominające pogwizdywanie ptaka. Zdecydowana otworzyłam drzwi.
        Moim oczom ukazał się, um... Noah w samych bokserkach.

Noah?
Przepraszam za brak akcji i króciaka, nie mam siły.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz