15 sie 2018

Od Louise cd. Noaha

        Szperałam w półkach w domu Noah w poszukiwaniu, rzecz jasna, zapałek, które miały rozpalić grilla. Nuciłam pod nosem piosenkę przewodnią Winter, coś w rodzaju, mmh, mmhm, co pewnie brzmiało źle. Niejednokrotnie wymsknęło mi się jakieś słowo, co od razu zastąpione było kolejnym mruknięciem, aż dopóki nie przerwał mi dźwięk... SMSa? Tak, to zdecydowanie SMS. Wyjęłam telefon z kieszeni, na jego ekranie nie było żadnego powiadomienia, poza tym od Sam, która z pewnością spamowała naszą konwersację zdjęciami Justina Ginta, czy jak mu było. Według blondynki, owy mężczyzna jest wedle niej ideałem idealności, czy tam bogiem seksu, sama nie wiem, jak go nazywała, ale coś w ten deseń. Zmarszczyłam czoło, ciekawość zalewała mnie od stóp do głowy, mierzyłam wzrokiem cały pokój, starając wypatrzyć rzecz, a właściwie telefon, który był źródłem sygnału. Czy dobrym pomysłem byłoby grzebanie w telefonie niemalże obcej osoby? Gdyby Noah wiedział, że chciałam chociażby zaryzykować, mogłam zapomnieć o kontynuowaniu znajomości. Ale z racji, że jestem kobietą to idę spojrzeć mu w prywatną konwersację.
        Idiota, nie przewidział, że poznana mu niedawno ruda baba zacznie tak nagle przeglądać mu wiadomości i nie wprowadził blokady na swoim przestarzałym gracie, to znaczy telefonem sprzed zapewne czterech lat. Nie to, że obrażam posiadaczy takowych, aczkolwiek tego nawet nie potrafiłam dobrze uruchomić, a już zaczął wariować. Weszłam w kopertę na ekranie głównym, przy której figurowała liczba "1" — z pewnością oznaczała liczbę SMSów od jakiejś pustej laski to znaczy spoko dziewoi. Jejku, nie myślcie, że byłam, to znaczy jestem w dalszym ciągu zazdrosna, tylko ciekawska, jak to mam w zwyczaju. Zasłoniłam się włosami, kontynuując tajną operację pod ciekawym tytułem "ZWOTLCWN", rozwinięcie nieistotne, kombinować. Pierwsza pozycja.
Ninuś♥: I jak? Wieczorem?
         Zaśmiałam się pod nosem, po czym usunęłam historię wyszukiwania, odkładając telefon na swoje miejsce. Nie ukrywam, nie spodziewałam się, że pan mechanik ma jakąś laskę na boku i spotyka się z nią na boku. Ciekawe, czy powiedział jej o moich dzisiejszych odwiedzinach. Nie chcę, żeby była zazdrosna, nie chcę też, żeby Noah polubił mnie bardziej, niż znajomą (tutaj mowa o przyjaźni). Wróciłam do niego, oczywiście bez czego? Zapałek! Nie obyłoby się bez teatralnego westchnięcia i powrotu do domu. Jasne, rozpadał się... deszcz.
*
         Sama nie dowierzałam, jak ciekawie można spędzić dzień z niedawno poznanym chłopakiem, którego charakter tak diametralnie różni się od mojego, który za moment będzie musiał mnie kulturalnie wyprosić, ponieważ przyjdzie do niego... em... Nina? Nina, chyba Nina.
         Dochodziła dziewiętnasta, a ja, całkiem zdziwiona, postawiłam pierwszy krok na nierównym gruncie.
         — Nooaah — zaczęłam temat. — Masz dziewczynę? — zapytałam, starając się utrzymać luźny ton.
         Chciałam wiedzieć, na ile mogę sobie pozwolić, aby nikt nie był zazdrosny. Nie chodzi mi o posunięcia w typie miłosnym, a takie, jak zwykli znajomi. Spotkania, czy coś.

Loah?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz