4 sie 2018

Od Lucii C.D Althea

     - Wróciłam. - Usłyszałam tylko i odwróciłam się w stronę mojej siostry, która właśnie wchodziła do domu. Na wieszaku obok niej zauważyłam jej kurtkę - jedną z nowszych. Uśmiechnęłam się pod nosem. Nawet nie wiedziała, że kiedy ta spała, to dołożyłam do jej oszczędności 50 avarów.
    Moje zaniepokojenie wzbudziła koperta, którą ta rzuciła na stół. Zmarszczyłam brwi, po chwili przygważdżając ją spojrzeniem.
     - Czy to..?
     - Tak - przerwała mi, nie chcąc ukrywać przede mną prawdy. - Spotkałam się z nim i wyciągnęłam od niego forsę, tak jak ci mówiłam niedawno.
    Odłożyłam nóż i zacisnęłam dłonie w pięści poddenerwowana. Przecież mówiłam jej, że tak nie można… a ona jak zwykle mnie nie słucha. Tak, bo po co ma chociaż raz wziąć pod uwagę zdanie siostry i pozwolić mi zadecydować.
     - Nie możemy tak robić, to… niemoralne - powiedziałam po chwili, wychodząc zza blatu. - Nie możesz tak wykorzystywać człowieka. To jest… złe. Po prostu złe.
     - A to, co on nam zrobił, było moralne? - fuknęła do mnie momentalnie. - Zostawił nas, tak po prostu. Małe dzieci, bez żadnego słowa. Zmarnował nam wczesne lata życia. Jak mam zareagować i co mam zrobić? Uśmiechnąć się i powiedzieć, że nic się nie stało i że przyjmujemy go z otwartymi rękoma?
     - No nie - zaczęłam, - ale…
     - No właśnie. - Po raz kolejny mi przerwała. - Zasłużyłyśmy na coś i właśnie to teraz dostajemy.
     - Ale Alti, tak nie można - zaczęłam spokojnie, nie chciałam, żeby moja siostra wybuchnęła gniewem. Teraz było to najmniej potrzebne. Widocznie będę musiała wziąć sprawy w swoje ręce.
     - Można - prychnęła, siadając na kanapie. - Skoro on mógł, to i my też.
    Westchnęłam cicho. Nie chciałam dalej drążyć tematu, bo nie miało to żadnego sensu. Ona by się upierała przy swoich racjach, a ja przy swoich. Wolałam już milczeć, niż prowadzić dalej taką rozmowę, prowadzącą do nikąd.
    Powoli kończyłam robić obiad - kurczaka w sosie curry z ryżem, gdy nagle Al wstała i zagarnęła mnie w czuły uścisk. Nie zastanawiałam się, po co to zrobiła, tylko po prostu zamknęłam oczy i wtuliłam się w nią delikatnie.
     - Wiesz, że chcę dla nas jak najlepiej - powiedziała to, czego byłam w stu procentach pewna. Mruknęłam cicho i w odpowiedzi kiwnęłam głową. Nie chciałam opuszczać jej ciepłego uścisku. Było mi w nim za dobrze, bym mogła to zrobić. - Mogę spróbować? - Odezwała się po krótkiej chwili ciszy, wskazując na garnek z sosem i kurczakiem.
    Wyciągnęłam widelcem kawałek kurczaka i podsunęłam jej pod nos, a ona od razu go spałaszowała.
     - Mmmm - zamruczała, - pyszne… Mogę jeszcze?
     - Nie - pokręciłam głową, śmiejąc się. - Zaraz będzie kolacja, to się tym najesz. - Wyciągnęłam worek z ryżem z wody i powoli go rozerwałam, dzieląc na dwie równe porcje. Obie polałam sosem, nie żałując mięsa i podałam jeden talerz siostrze. - Prosz.
    Po zjedzeniu tego wszystkiego nie miałyśmy nawet siły się myć. Rozwaliłyśmy się na kanapie, przebranie w piżamy i zasnęłyśmy, oglądając jeden, bardzo denny film. Cieszę się, że na nim zasnęłam. Chyba bym minuty dłużej nie wytrzymała, oglądając to.
    Następnego dnia jak na grzeczną dziewczynę przystało, poszłam do szkoły, uczyłam się… Spałam na religii - standardowo. Dzień w tej szkole, kiedy mam wyraźnie napisaną na planie religię, byłby stracony bez dłuższej drzemki na tym przedmiocie. Według mnie to trochę nie fair, że to rodzice decydują o wierze dziecka i każą uczęszczać im na takie zajęcia, a wierzcie mi, to zdarza się często. Ewentualnie też osoba wierząca, pewna swojej wiary, ale nie chcąca chodzić na takie pożerające cenny czas, bezużyteczne lekcje. Wpajają nam na nich do skutku tylko to, że aborcja jest zła, zabezpieczanie jest złe, homoseksualizm to choroba, a seks analny jest nie po bożemu. No Chryste Panie! Do dupy z takim czymś.
    Westchnęłam cicho, poprawiając sobie torbę na ramieniu. Przed szkołą napisałam do ojca, że chciałabym się z nim spotkać. Musiałam koniecznie wyjaśnić tę sprawę z wczoraj. Nie chciałam, by nam dawał pieniądze, mając nadzieję, że skontaktujemy się w nim nie tylko w tej sprawie. To się nazywa niepotrzebne robienie komuś nadziei. Wystarczy mi to, że ja się w życiu nacierpiałam. Nie chciałam, by ktoś inny też musiał.
    Odkąd ten nas zostawił, ja co roku czekałam, aż wróci na gwiazdkę. Co roku wyglądałam przez okno i szukałam oznaki, że już jedzie. Co roku powtarzałam sobie, że następnego dnia już będzie, a zawsze, gdy dochodziło do mnie, że go jednak nie ma, cała nadzieja znikała. Jej miejsce zastępował zawód, rozszarpujący moje serce na miliony kawałków. Każde Boże narodzenie było jeszcze gorsze od poprzedniego, aż w końcu przestałam czekać. Po prostu odrzuciłam wszystkie związane z nim wspomnienia w niepamięć. Od tamtego momentu świat w jakimś stopniu stał się piękniejszy.
    Tego właśnie chcę zaoszczędzić ojcu. Narastającej nadziei i każdego zawodu, po nim następującego. Będzie myślał, że moja siostra w końcu przyszła, żeby z nim normalnie porozmawiać, a tak naprawdę weźmie to, co zwykle i się ulotni.
    Odgarnęłam włosy z czoła, wchodząc do kawiarni, w której byłam umówiona z mężczyzną. Widząc go przy jednym ze stolików, momentalnie do niego podeszłam i usiadłam naprzeciwko niego, uśmiechając się delikatnie. Nie chciałam owijać w bawełnę. Od razu zaczęłam od wczorajszego dnia i od tego, co się zdarzyło. Później dopiero przeszłam do momentu, w którym to siostra bez mojej wiedzy poszła wyciągnąć od niego pieniądze. Ten tylko pokręcił głową smutno.
     - Wiem, że nie będziecie chciały mieć ze mną żadnego kontaktu, ale chciałem, chociaż w małym stopniu zrekompensować wam to, że odszedłem jak tchórz. Będę przelewał Althei co miesiąc przyzwoitą sumkę pieniędzy… Cieszę się, że wyrosłaś na taką uczciwą dziewczynę. - Posłał mi ciepły uśmiech, wstając od stolika. Zaraz później się z nim pożegnałam. Widziałam ból w jego oczach, ale nie mogłam na to nic poradzić. W pewnym sensie sobie zasłużył, jak i też pewna część mnie cieszyła się z faktu, że w końcu los go ukarał.
    Starając się więcej o tym nie myśleć, wyszłam z kawiarni i skierowałam się w stronę mojego domu. Tam powinna czekać na mnie Alti, która obiecała mi, że będzie odpoczywać i wzięła sobie dzień wcześniej wolne. Z uśmiechem na ustach wkroczyłam do mieszkania i standardowo rzuciłam torbę w kąt pokoju, siadając obok siostry na łóżku i wtulając się w nią mocno.
     - Załatwiłam sprawę z ojcem - powiedziałam po chwili.


< Alti? Misiaczku? >

+20PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz