17 sie 2018

Od Noah CD. Louise

— Coś ty z tym samochodem robił, że z chłodnicy wycieka? — zmarszczyłem brwi, zerkając na brata przez gęstą chmurę dymu papierosowego. — W sumie odpowiedź jest logiczna, przez wyciek chłodnica nie radzi sobie z chłodzeniem silnika. Za bardzo dawałeś do wiwatu z prędkością, Aaron. — wyciągnąłem z kieszeni paczkę papierosów i zapaliłem kolejnego z grymasem na twarzy.
— Dużo z tym roboty?
— Jak przyniesiesz mi nowy, niepodziurawiony wężyk, to zrobię to w 10 minut. — dmuchnąłem, jeszcze bardziej powiększając chmurę siwego, drażniącego w nos dymu.
— Skąd ja mam ci go przynieść? Jest dwudziesta trzecia.
Otworzyłem szerzej oczy i zerknąłem na zegarek. Dwie godziny? Zaraz, co? Nagle usłyszałem dźwięk wiadomości w telefonie. Lou zapewne wróciła już do swojego domu i właśnie rozpowiada wszystkim o tym, że jestem człowiekiem bez ani grama kultury, który zostawia gościa na pastwę losu w swoim przerażającym, klaustrofobicznym domu.
a Louise: I jak idzie naprawa?
a Ja: Wykwintnie.
Trzasnąłem maską samochodu i oparłem się o niego, depcząc peta.
— Przywieź mi część jutro, ale czym prędzej zabierz to auto, bo jeszcze ktoś je ukradnie i zapewne zwalisz winę na mnie, przez co nie wypłacę się do końca życia.
Zaśmiał się gorzko i rozbił dłonią gęstą chmurę dymu unoszącą się nad jego głową.
— Dobrze. Dzięki za pomoc.
— To nie była pomoc, to był twój chrzaniony rozkaz, Aaron.
— Musiałem twardo się określić, bo wiem, że i tak byś mi nie pomógł.
— Jesteś żałosny. — burknąłem. — Czekam z niecierpliwością, aż ktoś przebije ci opony tego obrzydliwie drogiego samochodu.
— A ja czekam na to, aż wreszcie nasza relacja będzie taka jak dawniej.
— Wynoś się stąd. — wskazałem dłonią drzwi od garażu.
— Nie zamierzam. Teraz idę zapoznać tę dziewczynę, która siedziała u ciebie na kanapie i posłała mi ciepły uśmiech. — zaśmiał się cicho i jak gdyby nigdy nic przekroczył drzwi mojego domu.
Zacisnąłem zęby i usiadłem na krześle, bacznie obserwując to, co Aaron wyczynia.
— Dobry wieczór. — podszedł do Lou, z tym swoim pewnym siebie uśmieszkiem, który bardzo chętnie starłbym mu z twarzy, po czym uścisnął jej dłoń, zostawiając na niej pocałunek.
Jego kruczoczarne włosy zdrowo lśniły, niebieskie oczy posyłały hipnotyzujące spojrzenie, a przez garnitur widać było jego obrzydliwie doskonale wyrzeźbioną sylwetkę. — Aaron Brown. — przedstawił się i puścił do niej oczko. Dlaczego on w oczach każdej kobiety jest pieprzonym ideałem?
Mój wzrok ponownie skierował się w stronę lśniącego na stojaku tasaka.
Zaraz. Go. Zatłukę.

Lou?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz