Kiedy chcę już kłaść się spać, dobiega mnie irytująca wibracja telefonu. Decyduję się to ignorować, ale samo sumienie skłania mnie zaraz do szperania za telefonem. Odnajduję go pod poduszką, włączam bezmyślnie wyświetlacz, przymrużonymi oczami czytając imię nadawcy. Neal? Czy on w ogóle śpi? Z cichutkim westchnieniem spędzam z powiek ostatnie resztki zmęczenia i zabieram się za odpowiedź. Nad nią nie myślę zbyt długo, szczególnie, że moją głowę rzeczywiście wypełniają pozytywne odczucia, dzięki którym nawet nie żałuję, że prawdopodobnie zawalę kolokwium.
Ach, co ja gadam, przecież nie zawalę.
C: Było świetnie, przyznaję to. Co do następnego spotkania, to dam znać po jutrzejszym zaliczeniu.
N: Okej. Jak długo będę musiał czekać?
C: Tak długo, jak będę musiała pisać to cholerstwo o historii sztuki :')
N: Czuję, że ten emotikon nie wróży niczego dobrego.
C: Jeśli kiedykolwiek powiem coś o historii sztuki to pamiętaj, że nie ma w tym niczego dobrego…
Z Nealem piszę do chwili, w której moje oczy nie zaczynają cierpieć od nadmiaru światła. Potem mrużę je niemiłosiernie, jakbym miała zaraz stracić wzrok, i piszę szybkie, może z lekka niechętne pożegnanie. Nikt nie lubi ucinać dobrej rozmowy, nawet jeśli ma ona miejsce o czwartej nad ranem, a ja wstaję za równo trzy godziny.
Nie pamiętam, kiedy zasnęłam, ale moje palce nadal ściskają telefon. Budzę się sprawnie jak zawsze, bez oporów zakładam szlafrok, rozpoczynając swój codzienny rytuał. Szybki prysznic, który ma zmyć ze mnie resztki snu, następnie makijaż kończący się, niezmiennie, na czerwonej szmince. Mimo paru marnych, naprawdę marnych godzin snu, daję sobie radę z normalnym funkcjonowaniem. Korzystam jeszcze z tego stanu, żeby przygotować lepsze śniadanie, niż codzienny jogurt albo jajecznica.
Dzwonię przy okazji do mamy, bo obiecałam jej w zeszłym tygodniu, że to zrobię. Raczej nikt się nie spodziewał, że dam o sobie znać tak wcześnie.
- Dzień doberek, mamo. Obudziłam cię?
- Skądże. Od piątej siedzę przy ogródku. Dobrze, że dzwonisz, bo nie mogłam się już doczekać, kiedy powiesz, którego dnia wracasz. — Wesoły głos. Taki spokojny. Jego barwa sprawia, że czuję się lepiej. Z pewnego powodu na moje usta wpływa uśmiech, ale nie potrafię tego uzasadnić słowami.
- Mamy późną wiosnę. Jeszcze jakiś czas będziemy tylko w kontakcie telefonicznym. — Wzdycham, nie przestając spacerować między kuchnią a salonem. — Na razie mam sporo zaliczeń, obowiązki w samorządzie. Nudne rzeczy, nie chcesz słuchać. — Omijam nocną przechadzkę po mieście, o której zdecydowanie nie chcę słuchać wywodów. Zaczęłoby się gadanie, że powinnam mieć ważniejsze sprawy na głowie, że moje skupienie powinno wylądować zupełnie gdzie indziej niż na spotkaniach albo, co gorsza, romansach.
- Jestem z ciebie całkiem dumna, wiesz? — Czuję, że się uśmiecha ciepło, dlatego bezrefleksyjnie przywdziewam tą samą minę.
- Całkiem? — Celowo łapię ją za słowa z nutą humoru w głosie.
Nastaje krótka cisza.
- Pamiętaj, mama cię kocha. — Często mówi o sobie w ten sposób, kiedy jest moment przed zakończeniem połączenia.
Ale która mama mnie kocha?
Nie, wyrzuć to z głowy. Już.
Przeszłość i wspomnienia zaczynają mnie stopniowo pochłaniać, a ja nie wiem, dlaczego akurat teraz, po tak długim czasie milczenia, znajdują ujście w moich słabościach. Ulegam tym myślom — oczami wyobraźni usilnie próbuję namalować twarze tych dwoje ludzi, którzy przecież od pierwszego wejrzenia wiedzieli, że poświęcą mi życie. Kto wie, co się z nimi teraz dzieje. Gdzie są. Może zapomnieli, może już jestem od dawien dawna zastąpiona. Jest tyle różnych opcji, ale każda kolejna wpędza mnie w dołek emocjonalny, i to wszystko praktycznie niepoparte żadnymi argumentami czy faktami.
- Tak, wiem. — Po tych słowach rozłączam się szybko. Chwilę stoję w miejscu, by przeanalizować jeszcze raz wszystko, o czym pomyślałam.
Nie jest mi to szczególnie dane, gdyż godzina wyświetlająca się na zegarze w salonie komunikuje tylko jedno: pospiesz się. Zaczynam więc chować wszystko co potrzebne do torby, w międzyczasie jeszcze robię sobie szybką kanapkę, z którą wychodzę na zewnątrz, byleby nie dopuścić do spóźnienia. Co jak co, ale moja wewnętrzna potrzeba świecenia przykładem nie pozwala mi stanąć w miejscu, wziąć oddech i spokojnie, kęs po kęsie, zjeść.
Na uczelni pojawiam się nawet przed czasem. Zaczynam swoją dzienną rutynę, czyli wykład, potem zaliczenie, do którego ledwo jestem przygotowana. Jedyne, co mnie ratuje, to pozorne kojarzenie faktów i test ABC, ale nic nie zostaje podkreślone żadną pewnością.
Jeden, zawalony test. Super.
Wychodząc z sali, spotykam na swojej drodze Hansen, z którą poprzedniego dnia wyszłam na wyścigi, na jakich w sumie ledwo co pogadałyśmy. Blondynka uśmiecha się pogodnie, przestaje wpatrywać się w wyświetlacz i natychmiast chowa telefon do kieszeni. Tym gestem przypomina mi o tym, że mam dać odpowiedź Nealowi.
- Hej, chyba wczoraj zniknęłaś z Nealem, czy mi się wydawało? — Podnosi jedną brew, a jej wzrok wyraźnie wskazuje na jakąś konkretną myśl.
- Tak łatwo cię wyczuć. Nie myśl o tym. — Gdy mówię to oczywistym głosem, dziewczyna uśmiecha się jeszcze szerzej. — To nic konkretnego.
- Wiesz, jak nie jesteś zainteresowana, to ja mogę wziąć byłego motocyklistę. — Chichocze, a ja wywracam oczami z lekkim uśmiechem. Pan ratownik brzmi lepiej.
- Kochana, czy ja kiedykolwiek skreśliłam twoje szanse? — Wzruszam ramionami, poprawiając pasek od torby na ramieniu. Rzeczywiście zaczynam uświadamiać sobie, że Babi może być zainteresowana Nealem, ale czy to źle?
Nie czuję się z tym źle.
- Mam nadzieję, że nie. — Parska śmiechem.
- Nie skreśliłam — mówię pewnie. — A teraz wybacz, muszę coś załatwić. — Nie szczędzę sobie kolejnego uśmiechu, mijam ją i wyciągam z marszu telefon, powracając do ostatniej wiadomości w skrzynce, która została odczytana około czwartej nad ranem. Odrobinę zbywam otoczenie i wzrokiem znajduję najbliższą ścianę, o którą mogę się spokojnie oprzeć.
Potem układam palce na wyświetlaczu i nie muszę długo czekać na to, aż palce same posuną się do odpowiedzi.
C: Przyznaję, że trochę się przedłużyło, ale mam czas wyjść.
N: Świetnie. Już myślałem, że zgrywasz niedostępną.
C: Jeśli cię to kręci, to mogę odpisywać z większym opóźnieniem.
Dziwne, przyjemne uczucie ogarnia mnie całą. Uśmiecham się, choć nawet tego nie kontroluję.
N: Może lepiej nie?
C: Zgoda. Wracając, to na tygodniu nie ma otwartych zbyt wielu fajnych miejsc. Muszę też udawać przed mamą, że siedzę w mieszkaniu i się uczę, więc w ostateczności, gdyby zabrakło nam pomysłu, chcesz się spotkać u mnie?
Na odpowiedź czekam niewielką chwilę.
N: A co jesteś w stanie mi zaoferować?
C: Wino. Dobry film.
C: Lody.
C: Chyba, że masz konkretne oczekiwania.
Uśmiecham się pod nosem, po czym chowam telefon do torebki, żeby wyjść z uczelni.
Neal?
+10 PD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz