23 cze 2019

Od Gabriela C.D Lucille

– Dłu..go cię nie było – słyszy, zajmując swój ulubiony fotel. Każda wypowiedź mężczyzny przerywana jest pijackimi czknięciami świadczącymi o jego głębokim upojeniu alkoholowym.
– Aż się zaczęliśmy martwić – rechocze kolejny, na co Gabriel przewraca oczami, jak zwykle schowanymi za okularami przeciwsłonecznymi.
– Dajcie spokój. Przyszedłem tutaj tylko po działkę – macha im przed oczami woreczkiem z białą zawartością, powoli mając ich dość.
Doborowe towarzystwo. Nie jest aż tak uzależniony, aby tworzyć z nimi kółko wzajemnej adoracji, dlatego denerwuje go nieustannie unoszący się tutaj smród, ich zachowanie i porozlewany wszędzie alkohol. Nawet w jego mieszkaniu nie jest brudno do tego stopnia, jak tutaj, a to już coś.
– To tak jest? Traktujesz nas jako dostawców, a nie przyjaciół? – do uszu chłopaka dochodzi bełkotliwy, rozżalony, damski głos należący do Margareth.
– Mniej więcej – odpowiada, zbierając swoje rzeczy.


Nie zamierza siedzieć tu dłużej, niż potrzeba, naprawdę nie chce tu przychodzić, ale osiemset kafli nie chodzi drogą, więc będzie musiał radzić sobie na różne sposoby ze swoim uzależnieniem, dopóki nie odbije sobie całej sumy. Wychodzi bez słowa pożegnania przed klub, lustrując wzrokiem dosyć mroczną okolicę. Neonowe znaki różnych budynków, oferujących różne usługi rażą go w oczy, co znosi z trudem. Czuje głód, przypominający mu o tym, że do życia potrzebne jest jedzenie, dlatego bez zwłoki kieruje się do baru. Tym razem doskonale wie do jakiego, jakie jedzenie tam podają, a co ważniejsze, kto dokładnie tam pracuje. Mimo tego, nie czuje nic, kiedy myśli o Lucille. Przedtem szargały nim dziwne, nierozumiane przez niego emocje, a tym razem jedyne co czuje, to pustka. Wchodząc do baru kieruje się jedynie tym, że jest głodny, a nie tym, że w środku, być może, jest Lucille. Z każdą chwilą obojętnieje coraz bardziej.
Wchodzi, zajmuje to samo miejsce, co kiedyś, po prostu czekając aż ktoś go obsłuży. Nie jest zaskoczony widząc zmierzającą w jego stronę Lucille, wbrew pozorom, domyślił się że większość swojego życia spędza w pracy.
Nie patrzy jej w oczy, gdy ta do niego podchodzi. Patrzy się na swoje ręce splecione na stoliku, czekając aż dziewczyna cokolwiek powie. Jest ciekawy jak się zachowa, jej zaskoczenie i poddenerwowanie jest widoczne gołym okiem, tymczasem od niego, zapewne, bije jedynie chłód, zdystansowanie i obojętność. Czyli sławienny powrót Gabriela do normalności.
– Twoja... Twoja siostra cię szukała – jąka się, na co chłopak unosi prawy kącik ust w ironicznym, pustym uśmiechu. Spodziewał się tego po Sarah.
– Poproszę rybę z frytkami i colę – odzywa się zachrypniętym głosem, nagle patrząc dziewczynie w oczy.
To nie tak, że wcześniej nie miał na to odwagi. Lucille jedyne kiwa sztywno głową, odwraca się na pięcie i odchodzi. Cóż, nie spodziewał się niczego innego i szczerze powiedziawszy, nawet mu specjalnie nie zależało na czymś innym niż na odebraniu zamówienia.
Lustruje wzrokiem resztę ludzi w pomieszczeniu, zauważając, że dzisiaj jest spory ruch w barze. To dobrze, Lucille jest w takim razie zbyt zajęta, aby zwrócić na niego uwagę. Jacyś biznesmeni w kącie, sączący czarną kawę z filiżanki, co jest dosyć nietypowym widokiem jak na... podrzędny (dla nich) bar. W drugim kącie kobieta z rozdartym, zapłakanym dzieckiem, którego Gabriel ma ochotę jak najszybciej się pozbyć, kilkoro szarych ludzi, którzy całkowicie nie obchodzą chłopaka i ostatnia, znajoma mu para ludzi, która równocześnie jest znajoma Sarah. Tyle mu wystarczy, żeby wiedzieć, iż telefon od jego siostry to już tylko kwestia czasu. Nie żeby się nie cieszył, po prostu... sprawia złudne wrażenie ułomnego już na tyle dużo czasu, że Sarah chyba powinna zacząć się domyślać, że wcale nie jest z nim tak źle, jak myśli. Chociaż może i jest, może to on ma tutaj spaczone myślenie? Jedzenie na tacce pojawia się przed nim, więc zabiera ręce ze stołu, dziękując kiwnięciem głowy. Nie spodziewa się, że dziewczyna się odezwie, po prostu mu to do niej nie pasuje, tak więc jest dosyć zaskoczony, gdy jednak tak się staje.
– Naprawdę nie chcę ingerować w twoje owiane cudowną tajemnicą życie, Gabriel, jednak... dlaczego zniknąłeś? – pyta Lucille, przerywając barierę. – Słyszałam, że zdarza ci się to dość często.
– Zniknąłem? – wkłada frytkę do ust, udając zdziwienie. – Byłem pod nosem. I źle słyszałaś. Ja nie znikam. No, chyba że w czyichś oczach.
– Te metafory widzisz chyba tylko ty, złotko – ironizuje. – Wiele rzeczy nie doszłoby do skutku, gdyby nie moja siostra. Dlatego zarzekam, że nie musisz się już „tym” zajmować.
Osoba Lucille jest dla Gabriela najbardziej niezrozumiałą, jaką mógł kiedykolwiek poznać. Odbiera wrażenie, że dziewczyna się wywyższa i okazuje jawną niechęć do niego, mimo faktu, że wydał na nią całe swoje pieniądze. Nie ma w tym swojego interesu oprócz nutki adrenaliny, czy czegokolwiek nowego w swoim życiu, to nie najgłupsze, co zrobił, więc również nie bardzo go obchodzi. Oczywiście, nie chciał i nie chce od niej zupełnie niczego, nie zależy mu także na wdzięczności, właściwie ma to daleko gdzieś, ale jedyne, co by chciał, to dobrze przypieczoną rybę, a nie taką, jaką ma. Mlaska z niezadowoleniem, krzywiąc się.
– W porządku. – Kiwa delikatnie głową. – Próbowałam być tylko milsza, niż ty zazwyczaj.
– Błagam cię – parska. – Milsza? Chyba śmieszniejsza, niż dotychczas byłaś.
– Jeżeli zainteresowanie twoim zniknięciem zmieszane ze zdrową dozą czegoś na wzór współczucia dla Sarah jest śmieszne, nie wiem, w jakim świecie żyjesz.
– Nie chcesz wiedzieć w jakim świecie żyję. Współczucie dla Sarah? Przykro mi, ale nie znasz wcale sytuacji. Zainteresowanie moim zniknięciem? Moim zniknięciem, a nie moją osobą. Nie wiem, czy widzisz różnicę, ale ja tak. Uwierz mi, jakoś obejdę się bez twojej uwagi.
– Jasne, masz rację. Nie powinnam się wtrącać. – Uśmiecha się, można powiedzieć, że całkiem szczerze, mówiąc w pełni ironicznie. – Smacznego, Gabriel.
– Byłoby smaczne, jakbyś wymieniła mi tę rybę – mówi bardziej sam do siebie, niż do Lucille, zabierając się za jedzenie. W rzeczywistości wcale nie obchodzi go to, do czego przed chwilą doszło. Dwa tygodnie sam na sam przetrzepały jego umysł dosyć dosadnie, aby teraz nie było problemów. Zamierza wrócić z powrotem do swojego życia przed poznaniem Lucille, więcej nie stawiając kroku w tym barze, choćby nawet miał wydawać fortunę na inne, okoliczne knajpy. Nie czuje konkretnej zmiany, czy jej braku w jego życiu, w końcu zna ją raptem... kilka dni i dwa tygodnie przerwy. Kończy jeść w momencie, gdy jego telefon rozdzwania się, a na wyświetlaczu pojawia się imię jego siostry. Wie, że konfrontacja z nią jest nieunikniona, dlatego odbiera, przewracając oczami. Jest zdziwiony, kiedy nie robi mu wyrzutów, a jej głos jest zapłakany.

+10PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz