-Mhm
-Noto, to ona, nic dodać, nic ująć.
-Brzmi jak fajna osoba.
-Nie jak się z nią konkuruje od małego, a szczególnie kiedy jest lepsza we wszystkim.
-Wszystkim?
-Mhm
-Nie straciła wzroku?- Ton głosu chłopaka mocno mnie zbił z tropu.
-No nie, czy ty mnie słuchasz?
-Nie jest w takim razie najlepsza w narzekaniu na utratę wzroku- Poczułam, lekkie szturchniecie w bok. Westchnąłem głośno.
-Jesteś najgorszy.
-W byciu ślepym? Tak- Prychnąłem śmiechem i oparłem głowę o dłoń.
-No weź, przyznaj, że to było śmieszne.
-Było, ale i przy okazji idiotyczne- Wymamrotałem.
-Takie powinno być, czy twoja rodzina ma jakieś wymagania co do twojego chłopaka?- Cieszyło mnie, że bierze sobie sprawę do serca i stara się jakoś znaleźć sposób na wygranie tej wielkiej porażki.
-Um, pewno trzeba będzie się pocałować przy nich, jak zrobimy to raz i porządnie to pewno nie trzeba będzie powtarzać- Westchnąłem. Nagle miałem ochotę, dobra to było głupie, ale miałem ochotę go pocałować. Nawet nie w związku z tym, że to był on. Po prostu potrzebowałem bliskości, cielesności. Czegokolwiek.
-Okay, czegoś jeszcze?
-Mamy wspólny pokój znając ich. I pewno siedzimy obok siebie?- Nie wiedziałem, co więcej powiedzieć.
-Okay, to wszystko?
-Trzymanie się za ręce? Ale i tak nie biorę Toniego na wesele więc to dla samej wygody niezgubienia mnie po drodze, o ile chcesz- Zaśmiałem się i powoli ruszyłem do swojego pokoju. Padłem na łóżku na placka i westchnąłem. Milo poszedł za mną i materac ugiął się na brzegu pod ciężarem jego ciała. Po chwili położył rękę na moich plecach i delikatnie przesunął paznokciami po kręgosłupie. Westchnąłem głośno.
-Jezu, zapomniałem jakie to przyjemne- Wymamrotałem w poduszkę i rozluźniłem się momentalnie. Dłoń szybko zniknęła.
-Hej! Wracaj- Wyjęczałem płaczliwie.
-Jeszcze ci stanie.
-No weź, proszę, odwdzięczę się tym samym, nie dzisiaj, ale jutro? Proszę, jeszcze pięć minut, proszę, proszę, proszę- Zamilkłem, kiedy jego ręka znów znalazła się na moich plecach. Westchnąłem. Po chwili materac się ugiął i Milo chyba się obok mnie położył, bo ciężar był teraz inaczej rozłożony. Druga ręka dołączyła do tej pierwszej i drapał mnie po plecach, a ja cicho mruczałem.
-Jak kot.
-Lepiej, nie zmuszam cię do karmienia mnie i nie wypluwam pulek z sierści na dywan- Mruknąłem. Sięgnąłem i podciągnąłem koszulkę w górę, ujawniając moje nagie plecy. Zapadła cisza, ale Milo dalej mnie głaskał.
-Co ci się tu stało?-Zapytał po chwili, gładząc palcem mój bok.
-Hmm? A jak wygląda?
-Jak szrama? Szwy może?
-A... Dostałem kiedyś od kolegi nożem, przypadkowo, bawiliśmy się w ogrodzie w wikingów albo cos innego. To były urodziny Ojca. Nic lepszego nie mogłem mu dać jak wycieczkę na pogotowie- Zaśmiałem się cicho do siebie na to wspomnienie.
-Nie dziwię się, że za tobą nie przepadają- Prychnął.
-Spadaj, jestem ich synem, powinni mnie kochać albo coś.
-Albo coś.- Powtórzył Milo. Ręka zniknęła ponownie.
-No nie, weź no...
-Pięć minut minęło.- Podniosłem się do pionu i zdjąłem koszulkę do końca.
-Nie chwal się tak mięśniaku
-Wal się, jestem tak zbudowany, bo nawet nie trafiam ręką na ciężarki, to zasługa brzuszków i takich tam ćwiczeń- Zaśmiałem się. Byłem raczej szczupły z lekkimi mięśniami, nie robiłem masy ani nic. Dobra budowa jak na mnie. Nagle w głowie pojawiło mi się palące pytanie. A jak wygląda on? Wiedziałem, że ma umięśnione ramiona, ale co więcej. Uniosłem głowę i mruknąłem.
-Co?
-Jak jesteś zbudowany?
-Co?
-No, ty mnie widzisz, jaki jestem i wiadomo. Jaką masz budowę?
-Raczej umięśniona? Mam szerokie ramiona i raczej dobrze rozbudowany brzuch? Takie coś starczy?- Zapytał niepewnie. Kiwnąłem głową. Może być, pasowało do jego osoby. Założyłem koszulkę i dźwignąłem się na brzeg łóżka.
-Chce mi się spać, rób, co chcesz, tylko nic nie ukradnij- Skopałem spodnie i wczołgałem się pod kołdrę.
-Jak to działa?
-Co działa- Wymamrotałem w poduszkę.
-No twoja spanie, śni ci się coś?
-Smaki, zapachy, dźwięki. Jasność mi się śni.- Mamrotałem. Nadal pamiętam jeden szczególny sen, po dostaniu Toniego, moja głowa była pełna psiego szczeku i zapachu psa, przez co śniłem w ten sposób przez tydzień.
-W sumie ciekawe, pamiętasz coś, z tego, jak widziałeś?
-Niewiele, czy ja mogę spać- Jęknąłem. Zapadła cisza, nie wiedziałem, w sumie co on robi, ale mało mnie to obchodziło w momencie, kiedy czułem, jak usypiam. Śnił mi się zapach zupki chińskiej i herbaty.
Obudził mnie głośny szczek. Jęknąłem i podniosłem się do pionu. Co znowu. Czy ten pies nie może mi dać spać?
-Cicho! Obudzisz go!- Syknął Milo w salonie. Tony znowu szczeknął. Westchnąłem i podniosłem się, powoli idąc do pokoju. Podrapałem się po głowie.
-Co jest?-Mruknąłem sennie.
-Bawimy się, śpij dalej- Milo szybko mnie spławił. W co się bawicie?- Powoli ruszyłem w kierunku kanapy. Usiadłem i szturchnąłem noga siedzącego na podłodze chłopaka.
-Przeciąganie.
-Która godzina?
-Po dwudziestej pierwszej, a co?
-Spałem z cztery godziny?
-Coś koło tego.
-I co robiłeś?
-Sprawdzałem, czy ci pies działa. -Te słowa mnie zdziwiły.
-Co mu zrobiłeś?
-Nic, zamknąłem po prostu oczy w czasie spaceru- Miał rozbawiony głos. Westchnąłem, idiota jak nic. Przechyliłem się i oparłem głowę o siedzenie kanapy.
-Ale dziękuję za wyprowadzenie go.- Mruknąłem po chwili.
-Nie ma za co, jest fajnym psem- Chyba się do mnie odwrócił, bo czułem jego oddech na twarzy.
-Jest okay, znośny i te sprawy.
-Jest fajny- Był blisko.
-Cokolwiek, wierz w swoje jak ci tak lepiej.- Otworzyłem oczy i patrzyłem w kierunku jego oddechu. Cicho sapnął.
-Co?- Nie przywykłem do takiej reakcji.
-Nic, po prostu nie mogę przywyknąć do tego, że masz jaśniejsze oczy.
-Znowu zjaśniały? To wyjaśnia czemu coraz ciężej mi zobaczyć cienie.- To oznaczało też, coraz bardziej bolesną utratę, tę kompletną.
-Jak stracisz do końca to co?
-Będą jasne, nie białe, broń boże, ale jasne, taki błękit?- Wzruszyłem ramionami i wystawiłem rękę w jego kierunku. Musnąłem dłonią jego zarost na policzku i ułożyłem na nim rękę. Lekko podrapałem go po brodzie.
<Moszmozesz mu dać buzi>
+10PD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz