Nie wiedziałem co ze sobą począć, Milo zostawił mnie pod barem, puścił moją rękę i nagle nie było jego osoby. Niepewnie sięgnąłem do stołka i usiadłem, wyciągając kartę z etui telefonu.
-Co dla ciebie?- Męski głos przebił się przez głośną muzykę.
-Jakiś słodki drink?
-Pinacolada? Czy bardziej truskawka?- Był bliżej i miał przyjemny tempr głosu. Starłem się patrzeć w jego kierunku, a raczej jakoś kierować twarz, żeby wydawało się, że na niego patrzę. Zamyśliłem się na chwilę, głośna muzyka zdecydowanie utrudniała utrzymanie myśli w głowie na dłuższy dystans.
-Zaskocz mnie- Zdecydowałem w końcu z lekkim uśmiechem, jak chciałem, to byłem miły, a on miał fajny głos. Po chwili odkaszlnął.
-Stoi drink, nie pijesz?- Zapytał wyraźnie rozbawiony.
-Zamyśliłem się- Udawałem idiotę, przesunąłem dłoń po chłodnym barze i dotknąłem spodu szklanki. Przesunąłem ręką po naczyniu, zwykła szklanka drinkowa i słomka. Złapałem słomkę i wsunąłem w usta upijając łyka. Uśmiechnąłem się w kierunku barmana.
-Dobre, coś z mango?- Upiłem kolejny łyk.
-Daiguiri z Mango
-Nic mi to nie mówi
-Mrożony mus z mango i rum
-Fajne, można kartą? Trochę późno pytam, bo po fakcie- Zaśmiałem się lekko.
-Da radę, ale dopiero za następny, ten jest na mnie- Zanim zdążyłem zaprotestować, jakieś pilskliwe dziewczyny kawałek dalej starały się zamówić shoty. Chyba odszedł, bo nie słyszałem już nic z jego strony. Powoli upijałem łyk po łyku, kiedy na udzie pojawiła sie dłoń. Strzepnąłem ją odruchowo i momentalnie się spiąłem.
-Oj co się tak spinasz skarbie?- Milo ponownie umieścił dłoń na moim kolanie.
- Nic- Burknąłem.
-Co popijasz?
-Drinka, widzisz przecież- Burknąłem, kiedy tylko ta noc dobiegnie końca, będę mógł znowu być wredny. Chyba upił łyka, bo był chwilę cicho.
-Dobre, ale słodkie jak nie wiem, pewno przepłaciłeś
-Nie
-Nie?
-Głuchy?
-Miły miałeś być.
-Jestem.
-Jakoś nie czuję, jak cudem nie przepłaciłeś za takie cudo?- Był zirytowany.
-Dostałem go
-Od kogo?
-Barmana.
-I tak sobie pozwoliłeś postawić drinka?
-Tak?- Zapadła cisza z jego strony.
-Choć zatańczyć.
-Nie
-Tak
-Nie kurwa- Szarpnąłem się w tył, kiedy Milo starał się mnie pociągnąć na parkiet.
-No co? Za mało wypiłeś?
-Nie, nie tańczę i tyle, nie ma siły, która mnie do tego zmusi, mógłbyś mi przystawić spluwę do skroni, to bym ci kazał strzelać, prędzej zginę, niż zatańczę.- Warknąłem. Widzieliście kiedyś, jak tańczy ślepy? No właśnie.
-Ale jesteś drętwy, poczekam, aż się dopijesz
-Nie, prędzej zrobię loda brudnemu menelowi po pijaku- Dopiłem drinka i westchnąłem. Milo chyba znowu odszedł, bo zapadła cisza.
-Hej, to samo?- Barman zabrał szklankę spod moich palca. Uśmiechnąłem się.
-Ta, pyszne było
-Problemy w związku?
-Jakim związku?
-No ten facet co tu był przed chwilą?
-Znajomy, nic mnie z nim nie łączy- Mruknąłem i poczułem, jak pod palec podstawiany jest nowy kieliszek.
-Mówisz?
-Mhm, tylko kolega- Upiłem łyka i uśmiechnąłem się do alkoholu. Poczułem rękę na plecach.
-Pij pij ,będziesz łatwiejszy- Milo był znowu obok mnie.
-Dla ciebie nigdy, zwalaj.
-Ostatnio chyba coś mi jęczałeś, że masz chcicę- Powiedział zamyślony. Na moje policzki wypłynął rumieniec i modliłem się, że barman tego nie słyszał.
-Nie, wal się. Mam cię w dupie, nie chcę z tobą rozmawiać, nie chcę z tobą tańczyć, jest mi tu dobrze.- W ciszy Milo odszedł. Westchnąłem i dopiłem drinka. Czas wracać do domu co? Skoro Milo mnie olewa, ja nie mam co tu robić. Udało mi się zapłacić.
-Hej słuchaj, wiem, że dziwne pytanie, ale dałbyś radę zamówić mi taksówkę? I zaprowadzić mnie do niej?
-Aż tak cię złapały te dwa drinki?- Barman był rozbawiony.
-Nie, no nie konkretnie... Nie widzę okay? Ślepy jestem i, no nie mam jak- Alkohol rzeczywiście ułatwił mi otwieranie się.
-Serio? Nie powiedziałbym, dobra no jasne no- Cisza. Po chwili poczułem dłoń na ramieniu.
-Kazałem ci spierdalać?
-To ja- Głos barmana, śmiał się.
-Oj, przepraszam, myślałem, że to znajomy
-No wiem wiem, a tak w ogóle to jestem Bruno- Powoli wyprowadzał mnie z lokalu.
-Idziemy tyłem, bo nie będę cię przeciskał przez tłum tych ludzi- Był miły. Kiwnąłem lekko głową. Po chwili poczułem ciepłe letnie powietrze na twarzy zmieszane z zapachem miasta. Odetchnąłem, byłem lekko podpity, nic specjalnego. Bruno położył mi dłoń na plecach i powoli popychał do przodu.
-Serio dzięki, odwdzięczę się jakoś
-Wystarczy mi twój numer
-Czekaj co?
-No twój numer, telefonu.
-Ale, czemu?
-Podobasz mi się.
-Jestem ślepy.
-i?
-No... Nie widzę czemu, mogę ci się podobać?
-Ale się podobasz? Słuchaj, spadam do roboty, tu jest taksi, daj mi swój telefon, jeśli mogę- Podałem mu aparat bez słowa, naprawdę nie wiedziałem co, się dzieje.
-Zapisałem jako Bruno Barman, zadzwoń- Przytulił mnie lekko i odszedł. Wsiadłem do samochodu i podałem adres akademika, nie wiedząc, co się dzieje. Co się właśnie stało? Dojechałem do domu, zapłaciłem i poszedłem do siebie. Ogarnąłem się i padłem spać, matki nie było, Tony wtulił się w moje nogi i cicho oddychał. Moje dni bycia miłym dla Milo właśnie dobiegły końca, idealnie. Koniec zmuszania się do lizania dupy temu idiocie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz