O siódmej wychodzę z domu, aby pięć minut później spotkać się z Mel i Ally pod pomnikiem. Od jakiegoś czasu jeździmy do szkoły razem, dzięki czemu mamy pewność, że jeżeli jedna się spóźni, spóźnią się wszystkie, taka solidarność. A tak poważnie, po prostu jest nam raźniej, ponieważ wcześniej docierałyśmy do szkoły osobno — Melanię zawoziła mama, Ally pedałowała rowerem, a ja podróżowałam autobusami. Teraz wszystkie wybieramy autobus i udajemy się na przystanek. Następny autobus przyjeżdża o siódmej dwadzieścia, więc czekamy te kilka minut.
Będąc w zatłoczonym autobusie, dosiadamy się do dziewczyny siedzącej tuż przy oknie. Fotele ustawione są naprzeciw siebie, więc Ally i Mel siadają na jednych, a ja po drugiej stronie, kilka centymetrów od nieznajomej. Nie przerywamy przy tym rozmowy na temat nowej miłości blondynki.
— I byłam z nim na randce — oznajmia. — Zapłacił za mnie, ale czułam się z tym źle i później to ja kupiłam mu lody.
Mel znacząco unosi brew.
— Kupiłaś? — pyta z niedowierzaniem. — Ally…
Druga dziewczyna tylko wzrusza ramionami. Jej wzrok przenosi się na mnie, a następnie do jasnowłosej obok. Również odwracam głowę — ubrana jest w białą koszulkę, ma krótkie spodenki w kratę, a na nogach nosi sportowe buty. Sama nie wiem, dlaczego pierwsze, co zrobiłam to przyglądanie się jej ubiorowi, jednakże, cóż, na co innego miałabym patrzeć? Opiera się łokciem o specjalny podłokietnik i podpiera ręką głowę. Dostrzega nasz wzrok na sobie i uśmiecha się lekko do Ally.
— Co się patrzysz? — syczy moja przyjaciółka.
Strzelam sobie mentalnego facepalma i w jednym momencie robi mi się wstyd za nas wszystkie, szczególnie za Alison. Kto, do cholery, zachowuje się w ten sposób, totalnie zapominając o podstawowych zasadach kultury osobistej? To pytanie retoryczne, odpowiedź jest chyba jasna.
Blondynka tylko unosi ramiona, opuszczając kąciki ust. Wraca do podziwiania krajobrazów za oknem, podobnie jak Ally, która dalej mówi o swoim “prawdopodobnie przyszłym kochanku”. Bo tak, w praktyce jednego chłopaka już ma.
Docieramy do szkoły przed ósmą. Gdyby nie to, iż autobus pojechał okrężną drogą, byłybyśmy tutaj już pięć, jak nie dziesięć minut temu. Z racji, że Ally chodzi do równoległej klasy, aczkolwiek jest na innym profilu, rozchodzimy się przy schodach na piętro. Zostaję sam na sam z Mel, która proponuje, abyśmy po prostu poszły do klasy i w razie czego posiedziały tam, ponieważ jest niesamowicie zmęczona. Już mam ochotę coś odpowiedzieć, ale gryzę się w język i zdaję sobie sprawę z tego, że jakbym pokłóciła się z Melanią, przez jakieś dwie lekcje nie miałabym co ze sobą zrobić (później tak czy tak byśmy się pogodziły). Na lekcję czeka już kilkoro uczniów, którzy rozpakowują swoje torby i kładą na ławkach książki do języków. Uśmiecham się lekko, widząc siedzącego w kącie Theo.
— Cześć, Charlie — mówi, kiedy podchodzę nieco bliżej. — Widziałaś Aidena?
Odwracam się całym ciałem w stronę Melanii. Dziewczyna robi coś na telefonie, a jej usta rozciągają się w wielkim uśmiechu. Wzdycham głośno i kiwam lekko głową, wskazując palcem na przyjaciółkę.
— Jasne.
Stojąc tyłem do Theo, widzę każdego, kto wchodzi przez drzwi do klasy. Moim oczom nie umyka właśnie Aiden, równie przyssany do telefonu, jak Mel. Gdy zauważają siebie, chowają sprzęty i łączą usta w pocałunku, a ja posyłam Theo znaczące spojrzenie. Melania odnajduje mnie wzrokiem i posyła spojrzenie, która rozszyfrowuję od razu. Przegryzam wargę i ukradkiem podsuwam swoją torebkę pod moje nogi stopą, żeby nie zwracać na siebie większej uwagi.
— Siadasz? — pyta przyjaciel, klepiąc krzesełko obok.
Nie spuszczam wzroku z wejścia do pomieszczenia. Widząc tę blondynkę z autobusu, odczuwam wewnętrzną potrzebę przeproszenia jej za Ally. To może pojedynczy i nieszkodliwy występek, jednakże to wciąż jest niemiłe.
— Tak, ale… poczekaj — odpowiadam, po czym odsuwam się od ławki i podchodzę do tej, przy której zasiadła dziewczyna chwilę temu. Zajmuję krzesłko obok. — Hej. Chcę cię przeprosić za zachowanie Ally.
Blondynka gwałtownie obraca się w moją stronę i mierzy mnie wzrokiem. Dokładnie tak, jak zrobiłam to ja pół godziny temu. Ku mojemu zdziwieniu i zadowoleniu zarazem, uśmiecha się delikatnie, odkładając książki na blat ławki.
— Dzień dobry. — Nagle rozlega się trzask drzwi i entuzjastyczne powitanie nauczycielki. Szybko zbieram swoje rzeczy, a kiedy mam już wstawać, zatrzymuje mnie jej głos. — Siedź już, Graham. Jest lekcja.
Biorę głęboki oddech i posyłam przepraszające spojrzenie Theo. Ten marszczy brwi w przyjacielskim geście i macha ręką na znak, iż wcale nie jest za to zły. Odchrząkam i przysuwam się nieco bliżej.
— Koniec roku za pasem, a, moi kochani, przed wami jeszcze jedna klasa cudownego liceum! Z tego względu zadaję wam pracę na wakacje, termin oddania to drugi tydzień września, to ustalimy szczegółowo za dwa miesiące. Tak jak siedzicie, robicie projekty, czyli w parach. Temat dowolny, byleby związany z ważnym problemem na skalę światową.
Przez klasę przechodzi fala jęków, nikt nie jest zadowolony z decyzji nauczycielki. Co się dziwić, w końcu wakacje są po to, żeby odpoczywać.
— Nie mogę robić tej pracy z Charlie? Siedzę sam — mruczy Theo, wbijając wzrok w kobietę.
— Charlie ma już partnerkę. Sophie również siedzi sama. Przesiądź się do niej. — Uśmiecha się sztucznie nauczycielka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz