9 cze 2019

Od Isabelle Do Harper

    Od czasu, gdy przeprowadziłam się do Avenley River, minął już rok. Bardzo spokojny rok. Spędziłam go częściowo na pracy, odpoczynku w domu i sporadycznych spotkań ze znajomymi. Nie doświadczyłam absolutnie niczego, co choćby na chwilę zniszczyłoby mój spokój... Chociaż, jest jedna taka rzecz. Pewnego dnia prąd w całym moim domu szlag trafił, a ja musiałam bez niego wytrzymać parę dni. Najbardziej jednak dotknęło mnie wtedy to, że lodówka i zamrażarka przestały mi chodzić. Tak, to był niezaprzeczalnie jedyny koszmar, który spotkał mnie w tym roku. Tylko to, nic poza tym. Żadnych natrętnych pismaków ani psycho-fanów, których miałam często przyjemność spotykać. W sumie nic dziwnego, dałam sobie spokój z aktorstwem i zostałam ponownie wchłonięta w tłum zwykłego, szarego społeczeństwa.
    W końcu tego chciałam, prawda?

    Odrzuciłam swoje największe marzenie bycia aktorką, na rzecz zyskania odrobiny prywatności i spokoju, jednak mimo wszystko nie czuję się z tym dobrze. Fakt, spokój, który sobie zapewniłam, pozwolił mi odetchnąć, ale co dalej? Nie potrafię żyć w taki sposób przez dłuższy czas. To dla mnie zbyt niekomfortowe. Ten upragniony przeze mnie parę lat temu spokój, nigdy nie był moim drugim imieniem. Nie był nawet synonimem mojej osobowości. To była taka chwilowa zachcianka. Decyzja, którą podjęłam spontanicznie. Z dnia na dzień. W dużej mierze spowodowana była moim wypadkiem, w którym straciłam dziecko i miłość mojego życia. Jednak jak musiałabym siebie nienawidzić, żeby skrzywdzić się w takim dużym stopniu i zrezygnować z aktorstwa na zawsze.
    Westchnęłam ciężko i przewróciłam się na drugi bok. Słońce już od dłuższego czasu zaglądało przez niecałkiem zasłonięte rolety w moim oknie, a była dopiero piąta rano. Dokładnie chwilę temu otworzyłam oczy, a w ręku trzymałam zaproszenie na galę charytatywną, które dostałam jakieś parę tygodni wstecz. Wydarzenie miało się odbyć już jutro, a ja nadal nie byłam zdecydowana, czy rzeczywiście na nie iść, czy jednak nie. Zaczęłam więc w głowie uwzględniać wszystkie za i przeciw. Argumentem za jest to, że oddam trochę pięniędzy na szczytny cel i nie będą mi się już dłużej kurzyły w banku. Ponadto spotkam tam też pewnie prasę, która możliwe że będzie zaskoczona moją obecnością. W najlepszym (albo i też najgorszym) wypadku dostaną się do mnie i spytają o moją dalszą karierę, a ja będę mogłą udzielić im odpowiedzi. Jednak istnieje jedno ale: w dalszym ciągu nie wiem, jak im odpowiem na to pytanie. Mimo wszystko może być to moja szansa, żeby wrócić oficjalnie do aktorstwa.
    Przetarłam nadal sklejone snem powieki wierzchem dłoni i powoli wstałam z łóżka, ostatecznie decydując się na mój następny krok.
    Jadę na tę galę.

▼▲▼

    Następny dzień przyniósł mi strasznie dużo niespodzianek. Okazało się, że buty, w których chciałam iść, mają złamany obcas, a sukienka, którą chciałam założyć, jest na mnie za ciasna. Nawet ja tym faktem się zdziwiłam. A jednak, mając roczną przerwę od pracy w mediach można przytyć. I to tak srogo, że przestaje się mieścić w swoją niegdyś ulubioną kreację.
    No cóż, musiałam to przeboleć.
    A mama mówiła, nie rób niczego na ostatnią chwilę. No i teraz masz babo placek.
    Podczas przygotowań przeżyłam cały wachlarz przeróżnych emocji. Od głębokiej depresji i załamania do wszechogarniającego szczęścia. Parę razy także udało mi się zmienić zdanie co do pójścia na imprezę, jednak koniec końców zostałam przy początkowej decyzji.
    Mój stres i uczucia spowodowane tym wyjściem przejął nawet mój pies, który w pewnym momencie tak się zestresował, że schował się w mojej torbie, czekając, aż ten cały bal żenady się skończy.
    Tak, ja też niespecjalnie byłam zadowolona ze swojego zachowania, jednak już udało mi się do tego przyzwyczaić. Zawsze panuje u mnie taki wielki chaos, kiedy przygotowywuje się do jakiegoś ważniejszego przedsiemwzięcia. Tak wyglądały przygotowywania do premier każdego z moich filmów. Ach, te ciągłe wachania nastrojów i porażki dotyczące mojej wielkiej szafy nigdy mnie nie opuszczą.
    Koniec końców założyłam na siebie plisowaną spódnicę do połowy łydki i wyciągnęłam z szafy pierwszą lepszą elegancko wyglądajacą koszulę. Dlaczego pierwszą lepszą? Nie miałam już czasu. Jego większość zjadły moje ciągle zmieniające się emocje i stany, nad którymi nigdy nie potrafiłam zapanować.
    Zanim wyszłam z domu to wzięłam swoją torebkę, z której uprzednio musiałam wyciągnąć swojego czworonożnego przyjaciela. Przed zamknęciem za sobą drzwi, pożegnałam go paroma słowami. Przez całe to zamieszanie o mały włos nie zgubiłam swoich kluczy od samochodu, które z ulgą włożyłam do stacyjki, by płynnym ruchem dłoni odpalić auto.
    Droga sama w sobie nie była długa, bo zajęła mi ledwo dziesięć minut i dość szybko mi zleciała. Sprawnie zaparkowałam pod teatrem, w którym miała się odbyć ta cała impreza. Budynek był naprawdę ogromnych rozmiarów, bo musiałam nieźle zadrzeć głowę do góry, by zobaczyć jego szczyt. Nie ma co się dziwić - jego styl z pewnością nie przypominał tego nowoczesnego. Zakładam, że został wybudowany jakieś jedno, dwa stulecia przed, a może i nawet więcej? Nie zdziwiłabym się, gdyby tak było.
    Spróbowałam się uśmiechnąć sama do siebie w lusterku, jednak gdy uświadomiłam sobie, że wyglądam jak siedem nieszczęść, gdy to robie, wesoły wyraz twarzy od razu z niej zszedł, zostając zastąpionym przez ten bardziej przerażony. Byłam naprawdę zestresowana. Ręce trzęsły mi się niemiłosiernie, a nogi wręcz mimowolnie tańczyły can cana, przy czym odbijały się od mojej brody. Starałam się uspokoić oddech, lecz nawet to nie pomagało. W każdym razie zdecydowałam się, żeby wyjść z samochodu i wejść do środka budynku. Już bardziej rozluźniona nie będę, a czasu marnować nie warto. Poza tym gdybym odczekała jeszcze następne parę minut w samochodzie, to mogłabym się spóźnić na otwarcie gali.
    Takim oto sposobem zmusiłam się do tego, co i tak było już nieuniknione. z delikatnym uśmiechem na ustach wkroczyłam do środka, by już chwilę później mój wzrok przykuły naprawdę znane osobistości. Politycy, biznesmeni, milionerzy, a nawet i sam prezyden Avenley River. I czemu ja się temu dziwię? W końcu to wydarzenie na wysoką skalę. To pewnie przez stres...
    Tak, to wszystko wina stresu.
    Bez dwóch zdań.
    Gdy Gala powoli się już zaczynała, usiadłam na swoim miejscu i skupiłam się na przygotowanym koncercie, specjalnie z tej okazji. To był też czas dla mnie, żeby się wyciszyć i ostatecznie uspokoić. Gdyby nie fakt, że to się tak szybko skończyło, to może i nawet weszłabym tutaj w stan nirvany.
    Po koncercie rozpoczęły się licytacje, jednak osób biorących w nich udział było tak dużo, że ledwo udało mi się cokolwiek wylicytować. Koniec końców coś udało mi się kupić. To coś kosztowało pięć tysięcy avarów, a ja w dalszym ciągu nie jestem pewna, co to dokładnie było. Wiem tylko, że widziałam płótno, na którym można było zauważyć różnobarwne plamy.
    Boże, ja nigdy nie zrozumiem sztuki.
    Ostatnim przystankiem, o jaki miałam przyjemność zachaczyć na tej gali, jest bankiet. Bankiet, na którym będą wszyscy, nawet prasa. Z jednej strony mam nadzieję, że się do mnie doczłapią i zadadzą mi parę pytań, a z drugiej chciałabym być niezauważalna i pozostać na tym przyjęciu sama sobie.
    W czasie, gdy sięgłam po jedno z pysznie wyglądających ciastek i powoli wkładałam je sobie do ust, usłyszałam, jak ktoś mówi do mnie po imieniu. Dokładnie za moimi plecami.
    Gwałtownie się obróciłam, jednak nie wyciągnęłam tego ciastka z ust. Jedynym plusem jest to, że nadal trzymałam go w dłoni. Starałam się wyglądać profesjonalnie i powoli je przeżuwałam, by w końcu z pustymi ustami zapytać:
     - Coś się stało?
    Tak Izzy, jesteś bardzo profesjonalna.
    Naprawdę bardzo.



<Harper? Początki rzadko kiedy dupę urywają xD>

+10PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz